Przypomnienie tłumaczki

Hanna Ciepiela przypomniała Karin Wolff, którą w tytule książki określiła jako „tłumaczkę z pazurem”. Karin Wolff mieszkała we Frankfurcie nad Odrą i często przyjeżdżała do Gorzowa, do przyjaciół. Część swoich zbiorów w testamencie przekazała naszej Bibliotece Pedagogicznej, a teraz Hanna Ciepiela, od lat związana z tą biblioteką, w podziękowaniu przywołuje tę Niemkę niezwykle zasłużoną dla polskiej literatury. I robi to bardzo ciekawie.

*

Życie Karin Wolff miała życie diametralnie odmienne od życia przeciętnego obywatela Niemieckiej Republiki Demokratycznej. Jej mieszczańskie pochodzenie i deklarowana religijność spowodowały, że zabroniono jej wstępu na wyższe uczelnie. Mogła studiować wyłącznie teologię ewangelicką. Podjęła te studia z myślą, że będzie pastorem. Ale wcześniej musiała nauczyć się życia pracując w fabryce. Tam, zmuszona do dźwigania ciężarów, nabawiła się zmian w kręgosłupie. Ta dolegliwość, odczuwana do końca życia, przekreśliła jej plany na zostanie pastorem. Coraz to zamykały się przed nią kolejne profesje. Ale ponieważ miała zdolności językowe, nauczyła się języka polskiego i zaczęła tłumaczyć polską literaturę. Od „Plastusiowego pamiętnika” Marii Kownackiej w 1971 roku przekazała niemieckim czytelnikom około 100 tytułów polskich powieści, tomów wierszy, antologii itp.

Kontakt z Polską nawiązała na początku lat 80., a wtedy od razu zachłysnęła „Solidarnością” i naszym powiewem wolności. Tłumaczyła polskie dokumenty z tamtych lat, odezwy, przewoziła do Berlina zrodzoną w Warszawie nadzieję.

*

Do Gorzowa przyciągnęło ją umiłowanie kultury cygańskiej i możliwość słuchania jazzowych koncertów w klubie „Pod Filarami”. Tu od razu znalazła przyjaciół: Janusza Dreczkę, Leszka Bończuka, Annę Makowską-Cieleń, Renatę Ochwat i wielu innych. Była na wszystkich cygańskich festiwalach, przetłumaczyła na niemiecki wiersze Papuszy, wspomnienia Edwarda Dębickiego, a nawet bajki sześcioletniego wtedy Manuela Dębickiego. Przyjeżdżała na wiele koncertów organizowanych przez Bogusława Dziekańskiego w klubie lub w teatrze. Dobrze się u nas czuła, bo lubiliśmy ją, choć nie była łatwa w bezpośrednich kontaktach.

*

Tu muszę przypomnieć moją przygodę związaną z Karin Wolff. W 2003 roku przygotowywałam antologię utworów pisarzy z naszego regionu, która miała się ukazać w dwóch językach dla młodzieży polskiej i niemieckiej. Dokonałam więc wyboru utworów i bardzo chciałam, aby je przetłumaczyła Karin Wolff. Dowiedziałam się od Bogusia Dziekańskiego, że niebawem ma być u niego na koncercie jazzowym. Boguś uprzedził mnie, że z Karin można o pracy rozmawiać tylko wtedy, kiedy ma dobry humor. Po koncercie miała, więc Boguś udostępnił mi swój kantorek i zaprosił Karin. Wysłuchała, o co chodzi, ale już robiła miny. Obejrzała wydruki utworów, a tam najwięcej było wierszy. Zapytała o termin. Podałam: trzy miesiące, bo tak wynikało z projektu. Mnie się wydawało, że to dużo czasu. A Karin po prostu mnie wyśmiała: tłumaczenie wierszy w trzy miesiące? To grzech! – krzyczała. Każdy wiersz trzeba przeżyć, zrozumieć, znaleźć ekwiwalent w drugim języku. Oczywiście odmówiła. A na mnie długo jeszcze patrzyła złym okiem, bo uznała, że nie doceniam sztuki przekładu. Wierzę, że Karin Wolff bardzo starannie tłumaczyła polską literaturę, ale przeniosła na niemiecki tak wiele książek, że na pewno robiła to sprawnie i szybko.

Książka z tytułem „Sklep z nadzieją”, jako realizacja projektu „Poznajemy euroregion „Pro Europa Viadrina” przez literaturę sąsiadów”, ukazała się w 2004 roku a polskie utwory na język niemiecki przetłumaczyła Elisabeth Paschke.

*

Hanna Ciepiela swoją opowieść o życiu i dokonaniach Karin Wolff uzupełniła o rozmowę z prof. Renatą Nadobnik na temat sztuki przekładu i zadania, jakie ma do wykonania tłumacz. W czasach Karin Wolff nie doceniało się tłumaczy, a przecież to oni sprawiają, że literatura zatacza coraz szersze kręgi. Pamiętam, jak Karin Wolff narzekała, że najpierw sama musi znaleźć odpowiednią polską książkę, przetłumaczyć, a potem szukać wydawnictwa, które zechce ją przyjąć do druku i za tłumaczenie zapłacić. Na szczęście teraz działają inne mechanizmy i polska literatura jest bardziej obecna na świecie.

*

Uwaga! Z Gorzowem związane są dwie panie o podobnych nazwiskach: Christa Wolf – pisarka, autorka i Karin Wolff – tłumaczka. Nie wolno ich mieszać.

 

***

Hanna Ciepiela, „Karin Wolff tłumaczka z pazurem”, wyd. Wojewódzki Ośrodek Metodyczny w Gorzowie Wielkopolskim. Biblioteka Pedagogiczna, Gorzów Wielkopolski 2022, 48 s.