O Gorzowie, ale dla dzieci

Słowa „bajdurka” nie ma w „Słowniku języka polskiego”, ale są „bajdurzenie” i „bajdurzyć”, jest także „bajać”. Bajdurzyć to zmyślać, mówić głupstwa, bajdurzenie, to rzeczownikowa forma od tego czasownika, czyli opowiadanie głupstw, zmyślanie. Natomiast słowo „bajdurka” stworzyła Stanisława Janicka na określenie tego, co zostało zmyślone, wybajdurzone. I mimo że nie zna go słownik, doskonale je rozumiemy: jest odmianą historyjki, opowiastki, bajeczki, gawędy, anegdoty, legendy itd. Bardzo ładnym słowem, bo niesie łagodny nastrój babcinej opowieści, trochę prawdziwej, trochę zmyślonej.

*

Stanisława Janicka (1928-2014) przez całe życie pracowała w gorzowskim archiwum. Znakomicie czytała stare teksty niemieckie pisane tzw. szwabachą, z wykształcenia była romanistką, a więc język francuski nie miał dla niej tajemnic, z łatwością rozczytywała wszystkie dokumenty polskie, nawet pisane z dużym dodatkiem łaciny i z piętrowymi zawijasami. Na temat naszego regionu wiedziała wszystko. Chętnie dzieliła się swoją wiedzą, napisała wiele artykułów publikowanych w specjalistycznych pismach, ale pierwszą książkę dostała dopiero teraz. Wojewódzka i Miejska Biblioteka Publiczna im. Zbigniewa Herberta wydała jej „Bajdurki gorzowskie”.

*

To zaledwie pięć opowieści, które wyrastają z historii Gorzowa, ale bohaterami ich są osoby fikcyjne. Na pewno istniał poborca opłaty za przejazd mostem przez Wartę, ale że miał złośliwą teściową i że wyśnił złotą karetę, to już fantazja autorki. Stanisława Janicka – historyk z krwi i kości, do wymyślonej opowieści dodała sporą garść informacji o tym, jakie prawa związane z rzeką stanowiło miasto, jak egzekwowano opłaty, a także co jedzono i jak się ubierano w czasach Pana Mostowego. Dzieci wezmą z tej opowieści ładną historyjkę, ale ich rodzice mogą zaczerpnąć znacznie szerszą wiedzę.

W warstwie fabularnej jest to po prostu bajdurka wyrosła z bajdurzenia, ale takie bajdurzenie może poprowadzić tylko wytrawny historyk.

*

Książka zawiera:

Bajdurkę o Panu Mostowym

Bajdurkę o Warcie, która wylała

Bajdurkę o pożarze mostu i wstydliwym kawalerze

Bajdurkę o fabryce juty i dobrym dyrektorze

Bajdurkę o pożarze ulicy Grobli.

Szkoda, że tak mało. Bardzo szkoda.

*

Dużym atutem książeczki są rysunki Kamili Pawłuckiej-Góreckiej. Choć artystka pochodzi z południa Polski, znakomicie odmalowała klimat dawnego, legendarnego Gorzowa. Każda z 32 stron książki jest świetnie zakomponowana, a rysunki wprost bajeczne w kolorystyce. Duża przyjemność z samego oglądania.

*

Gorzów ma zaledwie kilka legend, a wszystkie wyrastają z kultury niemieckiej. Nie tylko dzieci, lecz my wszyscy, dorośli mieszkańcy bardzo chcielibyśmy mieć ich znacznie więcej, bo takie lokalne opowieści budują emocjonalne związki ze swoim miastem. Najlepsze wyjście – trzeba stworzyć nowe, własne opowieści wtopione w przeszłość. Takie właśnie jak bajdurki Stanisławy Janickiej.

Duże uznanie dla biblioteki za wydanie tej książki, bo jest jedną z pierwszych książek o naszym regionie adresowanych do dzieci. Na pewno można ją wypożyczyć we wszystkich filiach na terenie miasta i w bibliotekach w regionie, a także można kupić w bibliotece.

 

***

Stanisława Janicka, „Bajdurki gorzowskie”, wyd. Wojewódzka i Miejska Biblioteka Publiczna im. Zbigniewa Herberta, Gorzów Wielkopolski 2020, 32 s.