Być szczęśliwym w Święta

Od czasu „Opowieści wigilijnej” Karola Dickensa (1843), rozwinął się gatunek w prozie, w którym kluczową rolę pełnią Święta Bożego Narodzenia. Podstawowy jego wyznacznik: wszystko musi się dobrze skończyć najpóźniej 24 grudnia, by Święta dla głównych bohaterów były szczęśliwe.

*

Anna Wolf napisała w tej konwencji powieść „Zimowe serca”. Akcja rozpoczyna się na początku grudnia, a jak wiadomo, musi się rozwiązać na Święta, więc jej czas jest krótki. Tyle że autorka nie bardzo się nim przejmuje, a sytuuje w nim tak dużo zdarzeń, że czytelnik gubi się w czasie. Miejsce akcji nie jest sprecyzowane. W jednej stronie pada nazwa miasta Little Fals, a na sąsiedniej nazwa stanu Minnesota. Tyle że tę miejscowość od tego stanu dzieli spora odległość, a padają one tylko raz. Odnoszę wrażenie, że autorka zapomniała którąś usunąć. Jedno jest pewne: jesteśmy w Stanach Zjednoczonych, i to na północy, bo padają tam wielkie śniegi.

*

Ażeby opowieść dobrze się skończyła, trzeba wziąć dwoje bohaterów, najlepiej nieszczęśliwych. Anna Wolf stworzyła Tarę i Ericka. Tara ma za sobą nieudane małżeństwo, co prawda już zakończone rozwodem, ale z ciągle agresywnym byłym mężem oraz dwie nastoletnie córki. Erick był kiedyś dealerem narkotyków, robił jeszcze inne niesprecyzowane brzydkie rzeczy, co skończyło się dłuższym więzieniem. Obydwoje bardzo chcą być kochani, ale nie wierzą w znalezienie bliskiej osoby.

W powieści oczywiście spotykają się przypadkiem, a żeby uwiarygodnić relacje, autorka im dodała wcześniejsze o rok ważne zdarzenie, podczas którego się tylko minęli. Przełamywanie wewnętrznych oporów zajmuje autorce pierwsze sto stron. Bardziej otwarty jest Erick, Tara – jak to kobieta – mniej, ale dość szybko lądują w łóżku, a zaraz potem Tara z córkami przeprowadza się do Ericka. Jednak do Świąt pozostaje jeszcze sporo czasu. Czym go wypełnić?

*

Już w pierwszej części ważną osobą był Roger, były mąż Tary, tu pokazany jako cham, damski bokser i w ogóle nosiciel wszelkiego zła. Erick ma więc okazję do wykazania się troską o Tarę, opiekuńczością i silną ręką, bo panowie biją się ostro. Ale to mało. Z przeszłości wychodzą dawni kumple Ericka od brudnych interesów, szczególnie jeden, który przygotowuje dramatyczne zasadzki, dość długo szczęśliwie przez naszych bohaterów przezwyciężane. Akcja leci na łeb, na szyję, choć nie bardzo rozumiem jej uzasadnienie. Jakby tego było mało, autorka dorzuciła jeszcze siostrę Ericka, którą on – na życzenie Tary – zaprasza do nich na wigilię. Siostra przyjeżdża wcześniej, ale nie po to, aby odrodzić związki rodzinne, a po podpis Erika, którym on ma się zrzec majątku po ich rodzicach.

Oczywiście między tymi zdarzeniami bohaterowie zakładają kolorowe lampki na zewnątrz domu, przynoszę ogromną choinkę i ją ubierają, pieką pierniczki, cały dom pachnie pieczonym indykiem i już, już wydaje się, że szczęście jest blisko. Ale – widać – autorka bała się, że będzie za słodko, więc zdecydowała się na… spalenie domu. Nasi bohaterowie odnajdują się w… szpitalu. Dopiero tu wyznają sobie miłość, a my, czytelnicy, musimy być przekonani, że do końca swoich dni będą ze sobą bardzo szczęśliwi.

*

Pewnie bym się nie zainteresowała tą banalną opowiastką, gdyby nie wzmianka na skrzydełku, że Anna Wolf mieszka… w Gorzowie. Choć od wielu lat śledzę literackie życie naszego miasta, przyznaję, takiej autorki nie znałam. Na okładce „Zimowych serc” znalazła się także rekomendacja, że jest autorką bestsellerowych „Gangsterów”. Jak mnie poinformował internet na trylogię o gangsterach składają się; „Serce gangstera”, „Pokusa gangstera”, „Zemsta gangstera”, a są jeszcze inne. Najnowsza, jeszcze gorąca jej książka nosi tytuł „Love-hate, hate-love”.

Choć te książki mają całkiem dobre oceny czytelników, ale lektura „Zimowych serc” nie przekonała mnie do ich przeczytania. Bo oprócz schematycznej konstrukcji akcji jeszcze bardziej razi mnie język. Odnoszę wrażenie, że autorka pospiesznie pisała opowieść, jako że musi być na rynku przed Świętami. Odbiło się to na ubóstwie słownym i braku dbałości o urodę tekstu. Przy tego rodzaju opowieści sentymentalno-świątecznej także nie widzę powodu do wprowadzania tylu wulgaryzmów. Może autorka jest przyzwyczajona do swojego gangsterskiego świata, gdzie taki język jest dopuszczalny i nie widzi różnicy?

*

Jedno jest pewne: w Gorzowie mieszka autorka poczytnych powieści. Mnie nie przekonała, ale może na pierwsze z nią spotkanie wybrałam niewłaściwą powieść.

 

***

Anna Wolf, „Zimowe serca”, wyd. Niezwykłe, Oświęcim 2020