Z zaskoczenia, brutalnie i… ciepło

W języku polskim nie ma słowa „drzazg”, a jednocześnie je rozumiemy. Jest w nim coś z „drzazgi”, ale jakby wzmocnione, pogrubione. Jest także dźwięk, choć nieprzyjemny dla ucha, jakby ostre przełamanie, zgrzyt.

W języku polskim nie ma słowa „drzazg”, a jednocześnie je rozumiemy. Jest w nim coś z „drzazgi”, ale jakby wzmocnione, pogrubione. Jest także dźwięk, choć nieprzyjemny dla ucha, jakby ostre przełamanie, zgrzyt.

Artur Wodarski lubi takie trochę zmienione słowa. Jego debiutancki tomik wierszy miał tytuł „Chrząszczenie”, choć poprawne polskie słowo to „chrzęszczenie”. Tamto „chrząszczenie” dla mnie kojarzyło się z chrząstką, miało bardziej niż „chrzęszczenie” ludzki aspekt. Tymczasem „drzazg” jest całkowicie nieludzki. Z założenia ma być obcy, odnoszący się do rzeczy. I obiektywny. Może zdradzę tajemnicę kuchni, ale autor zdecydowanie odrzucił proponowane przez redaktora dodanie znaku zapytania lub wykrzyknika po tym dziwnym „drzazgu”. Ma być surowy „drzazg”.

*

Nawet w najbardziej spokojnym życiu zdarzają się sytuacje niespodziewane. I nie musi to być od razu burza z piorunami. Wystarczy nawet lekki deszczyk, ale gdy niebo jest na pozór bez chmurki. Czasami przechodzimy obok takich zdarzeń po prostu ich nie zauważając, czasami zadziwi nas coś takiego, ale rzadko przypisujemy im głębszą wymowę.

Natomiast Artur Wodarski wyraźnie widzi to, co zaskakuje. Albo widzi to, co zwyczajne, ale dodaje, nawet wymyśla niespodziewane kontynuacje. Czasami wyolbrzymia, czasami wykrzywia, zdarzeniom nadaje niespodziewany kierunek. Generalnie – zaskakuje.

Książka zawiera 30 opowiastek. W zasadzie o codzienności. Obok siebie stoją historyjki o chlebie i o wielkiej miłości. Ale w obu jest zbrodnia i są silne emocje. Tyle że pobudki inne i konsekwencja nie do przewidzenia.

*

Artur Wodarski wnikliwie patrzy na rzeczywistość. Ostro widzi zachowania ludzi. Pisze o tym językiem nawet brutalnym, nie szczędzi mocnych słów. Czasami nawet nimi zraża. Ale w finale każdej z opowiastek dość niespodziewanie łagodzi osąd, rozumie bohatera, czytelnikowi każe mu współczuć, a przynajmniej go tłumaczy. A jeśli wymierza karę, to sprawiedliwą. Bo w świecie Wodarskiego króluje sprawiedliwość. Przedziwny jest ten kontrast drastycznej fabuły opowiedzianej w krótkiej formie i pointy łagodzącej całość.

*

Świetnym dopełnieniem wielu historyjek są rysunki Jacka Laudy, samodzielnego twórcy nieco podobnych opowiastek prozą lub rysunkiem. Tutaj te rysunki są kolejnym komentarzem, który uwagę czytelnika kieruje w jeszcze inne sfery.

Bardzo się sprawdził duet Wodarski – Lauda zrodzony w trakcie pracy nad książką, bo obaj panowie wcześniej się nie znali. Ale to dowód na istnienie w naszym środowisku ludzi o wielu talentach.

*

Artur Wodarski jest autorem trzech tomów wierszy i jednej krótkiej powieści. Debiutował właśnie „chrząszczeniem”, za które dostał nagrodę za najlepszy debiut w konkursie w Lubuski Wawrzyn Literacki w 2012 r. Następne jego tomiki wierszy to „moje wiersze zeszły na psy” (2013) i „wszystkie wiersze mają się dobrze” (2013). W 2015 r. wydał krótką powieść „Rzeka przemienienia”. Zarówno w tomikach wierszy jak i w powieści ujawniał talent narratora, opowiadacza. Dlatego, przyznaję, sądziłam, że jako następną napisze prawdziwą, wielowątkową powieść. Nie zrobił tego. Wybrał krótkie formy. Ale te krótkie – jak wiadomo – często są trudniejsze od długich. Jaka będzie jego następna książka?

Artur Wodarski mieszka w Wyszanowie koło Międzyrzecza. Jest członkiem Związku Literatów Polskich.

 

***

Artur Wodarski, Drzazg”, wyd. Związek Literatów Polskich Oddział w Gorzowie Wlkp. Gorzów Wlkp. 2019, 114 s.