W kłosach zbóż

Stanisława Plewińska była jedyną w naszym regionie poetką o świadomej ludowej proweniencji. Zmarła w 2017 roku. Jej wiersze zebrała i w obszernej antologii wydała Akademia im. Jakuba z Paradyża.

*

Pamiętam Stanisławę Plewińską z literackich spotkań w Gorzowie, w których chętnie uczestniczyła, z godnością przyjmując wyrazy uznania dla jej literackiego talentu. Ale najprawdziwsza była u siebie, w swoim kolorowym domu w Deszcznie. A gdy dzieci dom unowocześniły i zlikwidowały mamine malunki na ścianach, urządziła sobie pracownię po sąsiedzku i tam malowała do woli, zewnątrz i wewnątrz. Mówiła w zasadzie niewiele, ale zawsze z pełnym oddaniem własnych emocji. Nie bała się mocnych słów, gdy na przykład opisywała śmierć dwóch starszych synków albo trud pracy rolnika, ale zawsze z jej wypowiedzi wyłaniał się zachwyt dla przyrody, codzienności, rodziny. I o tym przede wszystkim są jej wiersze. Trudy życia opisała w prozatorskich opowieściach o sobie lub w opowiadaniach wyrastających z jej przeżyć w okresie wojny.

*

Doktor Maria Maczel z AJP zajęła się tylko wierszami Stanisławy Plewińskiej. Pierwsze ponad 50 stron książki zajmuje jej esej o różnych aspektach twórczości poetki z Deszczna. Oto przykładowe tytuły rozdziałów: Poetycki portret matki, Poetycki obraz domu, Poetycki obraz ziemi, Poetycki obraz natury, Poetycki obraz przemijania. Wszystkie te oblicza twórczości Maria Maczel odnosi do źródła, czyli poezji ludowej. W zakończeniu autorka eseju pisze: „Białym głosem (odnośnie do techniki wokalnej) wyśpiewuje autorka wieczne prawdy o dramatyzmie i radości naszego bycia w świecie. To, co jest niewątpliwym atutem tej poezji, to ton szczerości, który przenika wyznania liryczne”.

*

Zasadniczą część książki stanowią wiersze ułożone zgodnie z chronologią powstawania, publikowane w tomikach: „Polny kwiat” (1976), „Kłosy” (1981), „Mój dom wapnem malowany” (1988), „Przyloty, odloty” (2005). Ostatni rozdział stanowią „Pozostałe wiersze”, czyli utwory wyjęte z rękopisów, wcześniej niepublikowane. Jest ich aż 71. W tej antologii pominięto wydany w 2008 r. tom prozy „Świat był piękny, a ludzie niezgorsi”.

Przeczytajcie kilka wierszy Stanisławy Plewińskiej:

 

W kłosach zbóż

Wlecze się słonko po niebie

A tak bym pragnęła już

Aby w mej skromnej potrzebie

Zaszło za krańce mórz

 

Osłabłam w pracy wyczerpana z sił

Kurz osiadł na moim czole

Ptak się na chmury skrył

A ja się wciąż mozolę

 

Chciałabym już odpocząć

To nie jest możliwe więc cóż

Niech siada kurz na mym czole

Jak ptak na kłosach zbóż

 

Moja wiosna już odchodzi

Była zima i znów wiosna

I znów wszystko się zieleni

Tylko moja wiosna więdnie

Nikt mej wiosny nie odmieni

 

Już powiędły moje liście

Umierają moje kwiaty

Słońce wschodzi i zachodzi

Dla mnie życia tylko straty

 

Nikt mi wiosny nie odmieni

I odnowić nikt nie zdoła

Dzień co za dniem gdzieś ucieka

Ktoś w odległą drogę woła.

 

Do końca – pamięci siostry Janki

A ja Ci odejść nie dam

Będziesz ptakiem w starej wierzbie

I echem w rozpalonym słońcu

 Migocącą gwiazdą w zimowe wieczory

Oddechem w moim pokoju

Przyniesiesz mi wiosnę

Oddasz w podarunku lato

Otulisz śniegiem mój dom

Będziesz przy mnie do końca.

 

Mój sad

Mój sad wiosną nagi

malowane suknie

pierwszy pąk nadziei.

Kwiat obiecujący owoc

czekanie smaku

jeszcze zielone

kuszące,

głośny huk zębów

zapomniana niecierpliwość.

 

Jak to się stało

Jak to się stało

Że modlić się przestałam?

Nie szepczę modlitwy jak ojciec

Przed śniadaniem żegnam się myśląc

Matka kazała mi wierzyć w świętości

Wpatrzeni w obraz składaliśmy modłę

Wszystko było święte nawet obraz papierowy

Jak to się stało?

Modlitwa zmieniła się w piosenkę

A wierzę w to co widzę, dobre i złe.

 

***

Stanisława Plewińska, „Antologia poezji”, wybór i opracowanie Marta Maczel, wyd. Akademia im. Jakuba z Paradyża w Gorzowie Wielkopolskim, Gorzów Wielkopolski 2020, 286 s.