Skąd jesteśmy?

Na tom „Lęgnia” składają się 22 utwory i jeden większy zbudowany z czterech identycznych jak te samodzielne. Wszystkie zapisane są na pełnych czterech linijkach tekstu oraz piątej o długości połowy linijki. Wszystkie na prawych stronach książki, lewe pozostają puste. Każdy tekst ma tytuł o jednym słowie.

Tak zewnętrznie prezentuje się tom Beaty Patrycji Klary-Stachowiak. Tom poezji? Poezja już dawno odeszła od klasycznej strofy, rymu, nawet rytmu. Ale żeby tak niepoetycko, a jednocześnie z żelazną dyscypliną budować każdy utwór…

*

Słowo „lęgnia” nie funkcjonuje w języku polskim, a jednocześnie jest dobrze zrozumiałe: miejsce, gdzie coś się lęgnie, powstaje. Pierwszy utwór nosi tytuł „Klujnik”. Znów zrozumiały, choć obcy. Będzie jeszcze „Nabłąkanie”, „Wynaturszcze”, „Śmiertnia” i parę podobnych. Beata Patrycja Klary-Stachowiak buduje swój świat przy pomocy nowych słów. Tak, jakby nie wystarczał jej istniejący zasób polskiego słownictwa.

*

Poprzedni tom wierszy tej autorki nosił tytuł „Martwia” i traktował o świecie, w którym wszystko zdawało się zmierzać ku śmierci. Ale życie zwyciężyło.

Tytuł nowego tomu określa inne miejsce istotne dla człowieka: miejsce jego stawania się. Moja wioska sięga Synagogi w Tykocinie, Meczetu w Kruszynianach, Cerkwi w Smolniku nad Sanem – rozpoczyna autorka. Tu nie chodzi o geografię, nie o realne miejsce, ale o zespół wpływów, który nas kształtuje. Bo nawet jeśli nie wyznajemy judaizmu (synagoga), islamu (meczet) ani prawosławia (cerkiew), to okruchy tych wyznań do nas docierają i nas kształtują.

Moja wioska to małe domy, wyschnięte rzeki, siewne pola. Nie zna granic – kontynuuje.  Miejsca zwyczajne, pospolite, powszechne. Każde.

Ale ciąg dalszy jest już nieoczywisty: Nie wie, gdzie są dzieci z Michałowa. Michałów to nazwa miejscowości, która otoczyła opieką dzieci zatrzymane na polsko-białoruskiej granicy w okresie ostrego konfliktu latem 2021 r. Zarówno zakaz wjazdu do Polski, jak i wyrzucanie uchodźców wtedy wzbudzało powszechny sprzeciw. Obawiam się jednak, że to zdarzenie nie pozostanie długo w zbiorowej pamięci i za jakiś czas będzie wymagało komentarza. A może właśnie o to chodziło autorce, że każde, nawet niezrozumiałe zdarzenie także na nas wpływa? Ale niezależnie, czy i jak rozumiemy ten Michałów, odpowiedź autorki brzmi: Dlatego pyta o nie gniadoszem błotnym, tymotką łąkową, drżączką polną. Czyli w najbliższej przyrodzie. I nie jest ważne, że na ogół nie umiemy wskazać, jakie to rośliny. To one stale są obok nas i one pozwolą zrozumieć nasz świat.

*

Każda całostka tego tomu wskazuje na inny bodziec nas kształtujący: tradycja, biologia, nadzieja. Autorka otwiera coraz to nowe przestrzenie, zaprasza do swojego świata. Ale nie ułatwia śledzenia jej myśli. Komplikuje metafory, odwołuje się do coraz nowych sfer kulturowych. Mimo tego skomplikowania, które tkwi w „lęgni” każdego z nas, trwałą wartością dla Beaty Patrycji Klary-Stachowiak jest to, co depczemy po drodze: dziesiątki roślin nieznanych nam z nazw, które ona już oswoiła. Bo to jej najbliższy świat. I nasz także, choć pewnie sobie z tego nie zdajemy sprawy.

*

Beata Patrycja Klary-Stachowiak jest autorkę kilku cenionych tomów poezji. Dwa pierwsze traktuje jako pierwociny, choć za jeden dostała nagrodę Lubuskiego Wawrzynu za debiut. Pierwszy ważny to dla niej „Szczekanie głodnych psów”, w którym splatały się miłość i biologia. Ostry i mocny. „Zabawa w chowanego”, choć ma żartobliwy tytuł, traktuje o śmierci i żałobie, a inspirację dała autorce śmierć jej ojca. Natomiast „De-Klaracje” zrodziły się z rozmyślań o genetycznej chorobie syna. Przejmujący. „Misterium solitera” odsłania maski, za którymi się chronimy. „Obiekty totemiczne” traktują o otaczających nas rzeczach i ich wpływie na myślenie i odczuwanie. Ostatni tom, wymieniona wyżej „Martiwa”, analizuje relacje między światem dorosłych ograniczającym dziecko a jego wyrywaniem się do życia. Za „De-Klaracje” i za „Obiekty totemiczne” autorka dostała Lubuski Wawrzyn Literacki.

Teraz jest „Lęgnia”. Z równie ważnym tematem. Ale o ile w poprzednich tomikach widziałam inspirację emocjonalną, tu dla mnie dominuje myśl i forma. Żelazna forma, od której nie odstępstwa.

Bardzo daleko odeszła Beata Patrycja Klary-Stachowiak i cała współczesna poezja od tradycyjnego wiersza, który lubimy i akceptujemy. Jej wiersze (jeśli jeszcze to wiersze?) wymagają głębokiego wejścia w zbudowany świat. Ale dają satysfakcję ze współmyślenia i współodczuwania z autorką.

 

***

Beata Patrycja Klary-Stachowiak, „Lęgnia”, wydawnictwo Dlaczemu, Warszawa 2022, 54 s.