Rzeczywistość jak odpustowa piłeczka

Niebieskie migdały wprowadziła do polskiej literatury Maria Pawlikowska, wtedy jeszcze nie Jasnorzewska. Taki tytuł dała swojemu debiutanckiemu tomowi poezji wydanemu w 1922 roku, a w pierwszym wierszu przekonywała, że „Miłość ma kolor niebieskich migdałów”.

W języku potocznym funkcjonuje wyrażenie „myśleć o niebieskich migdałach”, co znaczy myśleć o rzeczach pięknych, nieziemskich, ale także nierealnych, błahych. Maria Borcz w tytule swojego najnowszego tomu wierszy znajduje się „W gąszczu niebieskich migdałów”. Powinno jej tam być dobrze. Ale czy jest tak naprawdę?

*

Maria  Borcz jest wnikliwą obserwatorką świata, a najbardziej ludzi żyjących tu i teraz. W jej ocenie nasz świat jest zły, pełen pułapek dla człowieka, bez dróg wyjścia. Mówią o tym tytuły jej poprzednich tomików: „Z kałuży miasta”, „Zabłąkani we mgle”, „Mikrochaos”, „Duchowy kanibalizm”. W najnowszym tomie po raz pierwszy zdaje się być w krainie szczęśliwości.

Lektura wierszy Marii Borcz nie należy do łatwych. Autorka z wykształcenia jest katechetką, doskonale zna Biblię i chętnie odwołuje się do jej bohaterów, zdarzeń, opowieści. Również do filozofii katolickiej. Przeciętny czytelnik, a do takich zaliczam siebie, nie jest tak obeznany z tamtym światem, aby łatwo wychwytywać skojarzenia autorki. A są to skojarzenia często bardzo odległe, śmiałe. Jako motto tomiku autorka wprowadziła pytanie z książki katolickiego filozofa, ks. Józefa Tischnera: Czy myślenie jest ze swojej istoty myśleniem według wartości, czy też wartości są zewnętrznym dodatkiem do myślenia?

Chodzi więc o miejsce wartości w postawie każdego człowieka i ludzkości w ogóle.

*

Do najprostszych wierszy należy „W sklepie Masex”. Można tam nabyć rozliczne maski: błazeńskie, erotyczne, przeciwgazowe, teatralne, brokatowe i inne. Ostatnio, za sprawą pandemii, maski lub maseczki stały się nieodzownym elementem naszego życia, ale przede wszystkim po to, aby chronić zdrowie i życie. Tymczasem narratorka w finale wiersza prześmiewczo zastanawia się, w której jej do będzie twarzy. Jeśli ludzkość tak myśli o maseczce, to nigdy nie wyjdzie z pandemii, zda sie przestrzegać autorka.

*

Nasz świat Maria Borcz opisała tak:

powietrze skażone

błyskiem iluzji

 

rzeczywistość

jak odpustowa piłeczka

na gumce

wypchana trocinami

 

pęka

 

zawartość sypie się

w nieskończoność

 

Albo w innym wierszu

kamienie przemieszczają się

z miejsca na miejsce

 

ocierają

rozpychają między sobą

 

tylko głazy przyrosły

do swoich stanowisk

 

wszystkie jednakowo

porośnięte unerwioną skamieliną

 

której nie można usunąć

ani uformować nie zadając bólu

 

W pierwszym wierszu zawarta jest przestroga przed całkowitym rozpadem naszego świata, aż do unicestwienia. W drugim konstatacja, że my nie lubimy zmian ani bólu. Chcemy żyć wygodnie, łatwo, prosto. Chcemy żyć w gąszczu niebieskich migdałów.

*

Maria Borcz nie poucza. Ona pokazuje, każe myśleć. Nawet nadzieję na właściwą zmianę w człowieku ma niedużą. Więcej mówi o sobie.

na końcu

nieważne stają się

 

układy

stanowiska

zasoby

 

pozostaje cisza

w której mieszka Bóg

 

jak bez jego pomocy

odczytam sedno

własnej tożsamości

 

Natomiast w ostatnim wierszu tego tomu wyznaje wprost:

obdarzyłeś mnie zaufaniem

powierzając życie

podjąłeś ryzyko dając wolność

 

jestem dłużnikiem

nie potrafię zdać rachunku (…)

 

chroń mnie od pułapek czyhających

w gąszczu niebieskich migdałów

 

tylko Ciebie pragnie moja dusza…

*

Maria Pawlikowska zakończyła swój wiersz tak:

a my wciąż o niebieskich migdałach

i o szczęściu na kolejne ćwierćwiecze.

 

Maria Borcz prosi Boga, aby ją wyprowadził z gąszczu niebieskich migdałów, bo jej zdaniem są tylko pułapkami dla człowieka. Wie jednak, że wyjście z tego świata jest trudne, wręcz niemożliwe. Pomóc może tylko Bóg.

 

***

Maria Borcz, „W gąszczu niebieskich migdałów”, wstęp Hanna Strychalska, wyd. Pisarze.pl, Warszawa 2021, 46 s.

Ze stopki przepisuję zdanie: „Wydano dzięki wsparciu finansowemu Stypendium Artystycznego i Twórczego Prezydenta Miasta Gorzowa Wielkopolskiego”. Ideę pochwalam, ale konstrukcję zdania całkowicie neguję. Kto wymyślił ten potworek językowy? Jestem przekonana, że to nie autorka czuła na precyzję języka polskiego.