Rozważania na temat pogranicza

Nie mamy poczucia, że całkiem blisko Gorzowa w okresie międzywojennym (1919-1939) przebiegała granica między Polską a Niemcami. Tylko około 40-50 km. Dla mieszkańców regionu – jeszcze bliżej. Od Wyszanowa – dobry krok.

W Wyszanowie od dzieciństwa mieszka dr hab. Marceli Tureczek, obecnie profesor Uniwersytetu Zielonogórskiego. Wzrastał w atmosferze bliskości miejsc o nieco innej przeszłości, zależnie od tego, czy znalazły się po polskiej, czy po niemieckiej stronie. Granica dzieliła, ale także łączyła ludzi. Na przykład po polskiej stronie niemal powszechnie mówiło się po niemiecku.

Właśnie prof. Tureczek opowiedział historię pogranicza od Skwierzyny po Wschowę w książce z zaskakującym podtytułem: Przeszłość bez historii. Bo przeszłość małych miast, wsi, rodzin nie miała decydującego wpływu na wielką historię, czyli na relacje między dwoma państwami. Ale była w nią wpisana, była jej częścią.

*

Przed laty poznałam Huberta Gołka (Golka) z Lutola Mokrego (gm. Trzciel, pow. Międzyrzecz). Jego rodzice długo mieszkali w głębi Niemiec, ale ojciec-Polak bardzo chciał przenieść się bliżej Polski. W końcu lat 30. zbudowali dom w niemieckiej wsi Nasslettel. Ale potem przyszła wojna, a po jej zakończeniu zmiana granic. Nasslettel stał się Lutolem Mokrym. I choć państwo Gołkowie ciągle mieszkali w tym samym domu, zmieniło się ich państwo, język, jakim mówiono, kultura, codzienne obyczaje, sąsiedzi. Wszystko. Ojciec opowiedział się za Polską, matka do końca życia nie nauczyła się dobrze mówić po polsku.

Hubert był za mały, aby go wcielono do wojska, ale jego dwaj starsi bracia byli niemieckimi żołnierzami. Po wojnie parę lat zatrzymano ich na Syberii. Ostatecznie zwolniono i przewieziono do kraju. Gdzie? Oczywiście do Niemiec. Po drodze przez parę godzin ich pociąg stał w Zbąszynku, o rzut beretem od Lutola. Nie pozwolono im choćby na przerwę w podróży. Osiedli w Niemczech, zostali Niemcami.

Korzenie zdecydowały, że Hubert Gołek przez lata był autentycznym rzecznikiem współpracy Polaków i Niemców na różnych polach, a związki przeszły na następne pokolenie. Jego córka wyszła za mąż za szefa dawnych mieszkańców powiatu międzyrzeckiego, który niedługo potem zmarł i jest pochowany w sąsiedniej wsi.

Czy rodzina Gołków tworzyła historię? Nie, ale była w nią wpisana, była jej częścią.

*

O takich relacjach nie tylko rodzinnych, ale na wielu płaszczyznach opowiada książka Marcelego Tureczka. Autor ma naukowe przygotowanie i duże doświadczenie w pisaniu książek naukowych, a jednak tę nazwał „rozważaniami na temat pogranicza”, świadomie odrzucił termin „badanie pogranicza”. Całości nadał formę eseistyczno-reportażową. Toku czytania nie zatrzymują liczne przypisy, ale zamieszczona na końcu bibliografia jest ogromna.

*

Pierwszy rozdział traktuje o historii granicy polsko-niemieckiej w przeszłości i o kształtowaniu tej wywalczonej w powstaniu wielkopolskim i zatwierdzonej 28 czerwca 1919 r. traktatem wersalskim. Polsce przypadła większość ziem zajętych przed laty w rozbiorach przez Prusy. Niemiecka Marchia Graniczna obwarzankiem otaczała ziemie polskie. W Niemczech z latami nasilała się propaganda antypolska. Dowodzono, że na tym terenie nic nie ma nie tylko polskich, ale słowiańskich korzeni, że wszystko pochodzi z Germanii. Granica rzeczywiście bardzo skomplikowała życie regionu: przerwane zostały szlaki komunikacyjne, relacje handlowe, kontakty rodzinne.

Na tym terenie bardzo rozbudowana była sieć kolejowa, a tymczasem granica pozostawiła np. stację kolejową w Trzcielu po polskiej stronie, gdy miasteczko znalazło się po niemieckiej. Granica tak przecięła główną linię kolejową Berlin-Warszawa, że po niemieckiej stronie było tylko pole. Niemcy musieli wybudować nową infrastrukturę graniczną. Tak powstał Zbąszynek, miasto kolejarzy wzniesione od podstaw. O problemach komunikacyjnych traktuje następny rozdział „Pogranicza”.

*

28 października 1938 r. Niemcy dowieźli do granicy mieszkających w Berlinie ok. 10 tys. Żydów z polskim obywatelstwem i po prostu wypędzili ich do Polski. Najbliższym miastem był Zbąszyń. Pomyślcie: późna jesień, zimno, a tu w małym miasteczku chce znaleźć dach nad głową dwa razy więcej gości niż było mieszkańców. Są obcy, swój dobytek mają tylko w walizkach, do tego Żydzi. Pomagać? Nie pomagać? Dzielić się żywnością? Odstąpić pokój? Marceli Tureczek polskim Żydom wypędzonym z Niemiec poświęca rozdział symbolicznie zatytułowany „Walizki”. Przejmujący rozdział.

*

Potem lata wojny, gdy formalnie granicy już nie było, ale ruchy ludności duże. Wreszcie 1945 rok i wyzwolenie. Dla kogo wyzwolenie? Dla Polaków mieszkających wzdłuż granicy? Pewnie tak, ale żywioł rosyjski wcale nie był postrzegany jako wyzwoliciele. Dla Niemców? Absolutnie nie. Dla nich dopiero teraz rozpoczęła się okupacja.

Żyjemy teraz w całkiem spokojnym regionie, w etnicznej jedności. Ale proces dochodzenia do tego spokoju miał wysoką cenę, często połączoną z ludzkimi tragediami.

*

Rozdział o współczesnych relacjach autor zatytułował „Autostrada wolności”, bo to właśnie wolność jest wyznacznikiem naszych kontaktów.

Bardzo ciekawy jest obszerny rozdział „Zabytki, książki, pomniki – duchy pogranicza” o materialnych dokumentach przeszłości regionu. Pozostało ich dużo, choć po wojnie polskie władze nakazywały programowe niszczenie wszystkich śladów niemczyzny. Trzeba było włożyć dużo wysiłku, ale i ludzkich tragedii, by po blisko 80 latach nasz świat był – pod tym względem – spokojny.

*

Na końcu każdego rozdziału zamieszczone zostały zdjęcia ilustrujące lub komentujące omawiane zagadnienie. Większość nieznanych, a ważnych dla historii regionu.

*

Książka adresowana jest do szerokiego odbiorcy, ale ma blisko 450 stron dużego formatu. Jej objętość może zniechęcać odbiorcę. Autor zrezygnował z przypisów, ale ich treść przeniósł do tekstu narracji, czym spowolnił tok wywodu. Choć widzę progi, które musi pokonać „szeroki odbiorca”, serdecznie dodaję odwagi do ich pokonania, bo warto. To pierwsza książka ukazująca nasz region z obu stron przedwojennej granicy w jego politycznym i społecznym zapętleniu. Bardzo tu wiele informacji dotąd nieobecnych w polskiej literaturze o regionie.

Polecam więc „Pogranicze” Marcelego Tureczka jako doskonałe źródło wiedzy, ale także jako inspirację do przemyślenia, na ile naszą przeszłością, przeszłością zwykłych ludzi, tworzymy historię nie tylko swojej wsi, miasta, regionu, ale Historię przez duże „H”. Co z naszej przeszłości weszło lub wejdzie do Historii?

Książkę wydała Wojewódzka i Miejska Biblioteka Publiczna im. Zbigniewa Herberta w Gorzowie Wielkopolskim i chwała jej za to.

***

Marceli Tureczek, „Pogranicze. Przeszłość bez historii…”, wydawca Wojewódzka i Miejska Biblioteka Publiczna im. Zbigniewa Herberta w Gorzowie Wielkopolskim, Gorzów Wlkp. 2021, 448 s.