Przestroga czy pamiętnik?

Beata Patrycja Klary, „Martwia”, wyd. Zaułek Wydawniczy Pomyłka, Szczecin 2019, 52 s.

Narnia to kraina stworzona przez angielskiego pisarza C.S. Lewisa, w której dzieci mają niezwykłe przygody, żyją w świecie fantazji i magii. Ten piękny i atrakcyjny świat spopularyzował cykl filmów, a każde dziecko chciałaby tam spędzić choćby jeden dzień.

W opozycji do Narni, Beata Partycja Klary stworzyła krainę o nazwie Martwia i w niej osadziła małe dziecko. Ale zrobiła krok następny: temu dziecku nadała imię Martwia. Dziecko może być dziewczynką, ale również chłopcem, płeć tu nie jest istotna. Tak więc zarówno świat, jaki i jego bohaterowie to Martwie.
*
Na czarnej okładce ręką dziecka napisany tytuł „Martwia”, jakby sugerujący pamiętnik. Jakby krew, ścieka z niego czarny tusz. Na kolejnych stronach opowieść o tym dziecku zapisana w krótkich tekstach, zawsze opatrzonych tytułem. Nie można ich nazwać wierszami, choć czasami zawierają typowe dla wiersza np. rymy lub rytmy. Nie jest to również proza, bo język tych tekstów wycyzelowany, przemyślany, ale przy tym często bardzo brutalny. Tu nie ma patosu, nie ma krzyku, choć problem podjęty przez autorkę domaga sie bicia na alarm.
*
Dziecko nie było chciane. Poczęło się z przypadku, matka nie zdążyła zrobić skrobanki, urodziło się gdzieś na strychu. Nigdy i przez nikogo nie było kochane.
O dorastaniu opowiada „Trzepałka”:
Zamiast trawy rozgrzana blacha. Wysokie garaże.
Samotne trzepaki. Lubi zwisać u samej góry.
Ma wtedy całe niebo pod stopami. Bóg z wami.
*
W podobnej formie utrzymane są kolejne sytuacje lub wydarzenia z życia dziecka. Beata P. Klary wciela się w reportera, opowiada o faktach, o tym, co na pewno miało miejsce. A jednocześnie pisze o tych zdarzeniach językiem poetki. To nie są teksty dziecka. Nawet wtedy, gdy wpada w melodię wyliczanki lub innej dziecięcej zabawy, czytelnik wie, że do niego przemawia ktoś, kto patrzy na tamten świat z perspektywy lat i doświadczenia. Ba, nawet z pozycji wytrawnej poetki.
*
Opowieść o dorastaniu w brutalnym świecie rozbijają cytaty z „Mistrza i Małgorzaty” Bułhakowa o zderzeniu realnego z marzeniami, o tęsknocie do marzeń, a na końcu o tym, że ostatecznie „zapanowała ciemność”.
Czy w życiu tej Martwi – albo tego Martwi – którzy żyją w krainie o nazwie Martwia, także zapanuje ciemność? Jakie szanse ma dziecko wychowane w takich warunkach, aby żyć normalnie?
*
Cykl tekstów (wierszy?) o dorastaniu dziecka, kończą dwa finałowe, oddzielone rozmytym zdjęciem małolata przy tablicy: „Martwia. Czterdzieści trzy lata po porodzie” i „Oczyszczenie”. Można więc przyjąć, że mimo zagłady tkwiącej w rdzeniu jego imienia, dziecko – a teraz już osoba dorosła – żyje. Ale:

Co spalone, jest tutaj w każdym drobnym szepcie, a kadisz odmawiany nie ma strofy końca. Litery nie mogą pozbierać się w całość, usypać wydmę lub choćby kurhanek. Ziarna się nie lepią.

Nie da się zapomnieć takiego dzieciństwa, nie można przezwyciężyć upokorzeń i brudu, w jakim się wzrastało.
Jako jedyny sposób na duchowe odrodzenie autorka wskazuje codzienność z nikłą nadzieją na wejście w wyższe sfery odczuwania:

Trzeba skończyć parę rzeczy, które się zaczęło.
Choćby zliczyć pieprzyki – czarne pestki skóry.
Liniami połączyć punkty i złowić się w siatkę.
Trzeba skończyć rysunek. Ułożyć mandalę.

Mandalę rozumiem tu jako symbol wiecznego tworzenia i niszczenia, niszczenia i tworzenia, a ta transformacja powstaje poprzez medytację i analizowanie swojego wnętrza.
*
Przejmujący jest ten poemat o trudnym dzieciństwie, o braku miłości w latach pierwszych, o doświadczeniach nie do udźwignięcia dla osoby dorosłej. A dziecko musi. Tyle że płaci za to całym swoim życiem.
Beata Patrycja Klary napisała przejmujący poemat. Tragizm przedstawionej sytuacji pokazała prostymi słowami, bez żadnych sztucznych zabiegów.,
Niech nikt nigdy nie nazywa się Martwia i niech nikt nigdy nie żyje w Martwi.

***
Beata Patrycja Klary, „Martwia”, wyd. Zaułek Wydawniczy Pomyłka, Szczecin 2019, 52 s.