O wszystkim, czyli o…

Iza mieszka w Moczkowie, na granicy z Barlinkiem. Wszyscy bohaterowie tej książki chodzą po prawdziwych ulicach w Barlinku i Gorzowie, wszystkie lokalne realia się zgadzają, a jednak…

*

Iwona Żytkowiak, autorka mieszkająca w Barlinku, proponuje swoją kolejną książkę o kobietach. Ile już ich napisała? Chyba z dziesięć. Nie umiem się doliczyć, choć czytałam wszystkie. Tym razem główną bohaterką jest Iza, która ma największy problem, jak się zaszeregować pod względem stanu cywilnego: panną – była, mężatką – nawet dwa razy, wdową – była, rozwódką – także już była. A teraz – partnerką? Takie zestawienie sugeruje bogate życie uczuciowe i rozliczne przemiany naszej bohaterki. Najważniejszy był śmiertelny wypadek jej kochanego męża, gdy ona była na początku ciąży. Na szczęście nieczęsto, ale może się to zdarzyć. Zdarzyło się Izie. Jak wyjść z takiej traumy? Kto może pomóc? Na kogo liczyć?

*

Autorka pokazuje zarówno środowisko rodzinne, jak i towarzyskie głównej bohaterki, w sumie dość liczne. Postać matki mogłaby wypełnić całą powieść, tak jest ciekawie zarysowana, ale tu tylko zarysowana. Ojciec – jak większość mężczyzn u Iwony Żytkowiak – bezbarwny, siostra – tylko zakochana w siostrzenicy, bracia – w świecie. Iza ma trzy bliskie przyjaciółki jeszcze z lat szkolnych. Teraz każda z nich ma swoje życie rozmaicie pokombinowane, ale we wszystkich przypadkach pokazane w sposób ogólnikowy. Dziewczyny spotykają się od czasu do czasu, deklarują przyjaźń, razem popijają w sylwestra, gdy nie mają z kim i gdzie się wybrać. Ale prawdziwą pomoc dostała od koleżanek tylko Zośka, choć akurat jej przypadek został w książce pokazany najmniej wyraziście. A to znów temat na inną powieść. Prawdziwą ostoją okazuje się dla Izy rodzinny dom, choć w miarę upływu lat coraz mniej w nim rodziny, a coraz więcej kłopotów związanych z jego materialną destrukcją.

*

W powieściach Iwony Żytkowiak panowie są tylko tłem dla kobiet. W tej zapowiadało się, że Iza znajdzie szczęście przy mężu, ale autorka go uśmierciła. Drugiego męża Izy na początku pokazała bardzo ładnie, a potem okazało się, że aż za ładnie, bo Iza nie zaakceptowała, że dba tylko o siebie. Na końcu książki pojawia się jeszcze jeden. Chyba ten najważniejszy… Zostańmy z tym przekonaniem, żeby autorka nie zdążyła zrobić mu jakieś krzywdy.

*

Tytuł książki ma formę pytania: „O czym Iza całe życie pamięta?”. Czytając ją starałam się odpowiedzieć na to pytanie. Ażebym się nie pogubiła, na końcu każdego rozdziału drukowanymi literami podsumowano, co w nim było najważniejszego. Chyba po to, aby czytelniczki lepiej zrozumiały rozmaite odniesienia Izy do bohaterów. Tak, trzeba je podkreślić, bo z samego tekstu rozdziału te zależności nie są w pełni czytelne. Przepraszam: są, tyle że czytelnik nimi się nie przejmuje, bo są powierzchowne, papierowe.

Naprawdę nie wiem, o czym Iza całe życie pamięta. Chyba o wszystkim, co jej się zdarzyło, ale jeśli o wszystkim, to znaczy, że nic nie było zdecydowanie ważne.

*

Niestety, Iza nie pozostanie w mojej pamięci, choć jest tak realnie posadowiona w swoim świecie. Powinna być taka prawdziwa, a okazała się zwyczajnie wpisana w schemat. Iwona Żytowiak tryska pomysłami. Ma ich tak dużo, że – wydaje mi się – szkoda jej któryś odrzucić. Dlatego w tej powieści tak wiele kobiet. I choć każda z ciekawym życiorysem, przy ich natłoku autorka nie może im poświęcić należytej uwagi. Robi się powierzchowne ujęcie bohaterek i ich świata. A przecież miał być najprawdziwszy, realny, z istniejącymi miejscami i sprawami. W tym prawdziwym świecie są także prawdziwe kobiety. Jednak lepiej je pokazywać po kolei.

 

***

Iwona Żytkowiak, „O czym Iza całe życie pamięta?”, wyd. Prószyński i S-ka, Warszawa 2020, 296 s.