09.02.2023

Niezwykłości czachowskiego kościoła

Kto był w Czachowie? Ręka do góry! Kto widział rysunki bądź malowidła ścienne sprzed ponad sześciuset lat w tamtejszym małym kościółku? Ręka do góry! Kto widział na własne oczy oryginalne zacheuszki? Ręka do góry! Ten, kto nie podniósł ręki, niech nie ubolewa nad tym, ponieważ ja także jestem w tej grupie. O kościele dowiedziałam się od Zbigniewa Czarnucha, który towarzyszył mi w penetracji kolejnego obiektu, który można postawić na drodze mojej przygody związanej z poszukiwaniem profanum w obiektach sakralnych.

Pojechaliśmy do Czachowa koło Cedyni. A tam kościół kamienny, z rzędu tych najstarszych, jakich
w tej okolicy wiele. Ten, poza powiększonymi oknami, nie posiada istotniejszych późniejszych przekształceń,choć ząb czasu odcisnął na nim swój ślad. Powstał w 2. połowie XIII wieku, w okresie przejściowym z romanizmu w gotyk. Zbudowano go z regularnie obciosanej kostki granitowej i cegły, na planie prostokąta. Na przełomie XVIII i XIX wieku dobudowano drewnianą wieżę i nakryto ostrosłupowym hełmem. Obecnie jest kościołem filialnym pod wezwaniem Matki Boskiej Częstochowskiej w dekanacie Cedyni.
Ten skromny Dom Boży do niedawna skrywał niezwykle cenne, z obecnej perspektywy, tajemnice wystroju swego wnętrza, a są to malowidła ścienne datowane na XIV wiek, co je lokuje w grupie najstarszych polichromii w Polsce i o niespotykanej gdzie indziej formie, oryginalnym charakterze oraz nieustalonej treści i symbolice.
Skrywał, gdyż nikt ich nie oglądał prawdopodobnie od XVI w., gdy zwyciężyła w tych stronach reformacja, kiedy to protestanci, przeciwni malowidłom figuralnym, z reguły je likwidowali bądź zamalowywali.
Odkryte zostały przypadkowo podczas renowacji świątyni w 1979 r. Wydobył je na światło dzienne konserwator zabytków ze Słupska, Stefan Wójcik, a ponieważ ukryte były pod wieloma warstwami wapna, uratowało je to przed zniszczeniem. Ułatwiło też prowadzenie prac restauratorskich trwających trzy lata. Wyobrażam sobie radość konserwatora i studentów, którzy na rusztowaniach z mozołem usuwali kolejne warstwy farby, a ich oczom ukazywały się coraz to nowe zadziwiające obrazki.
Kościół ma jedną nawę przykrytą płaskim stropem oraz oddzielone łukiem tęczowym krótkie prezbiterium z apsydą (bądź absydą) zbudowaną na planie półkola, co pozwala wchodzącemu do niego jednym spojrzeniem owładnąć wnętrze.
Gdy znalazłam się wewnątrz kościoła, to co zobaczyłam wprawiło mnie w osłupienie, zdziwienie i wywołało szczery uśmiech. Z czymś podobnym jeszcze się nie zetknęłam. Wszystkie ściany pokryte są obrazkami, rysunkami, rysuneczkami postaci ludzkich, zwierząt, przedmiotów, znaków, symboli rozrzuconymi swobodnie na każdej wolnej ich płaszczyźnie. O co tu chodzi? Ten bezład wzbudził we mnie emocjonalne napięcie związane z obcowaniem z czymś niejasnym, niepojętym i pobudził wolę opanowania tego informacyjnego zgiełku ładem jakiegoś logicznego ich uporządkowania, zrozumienia sensu przez szukanie odpowiedzi na pytania: kiedy powstały, kim są przedstawione postacie, dlaczego nadano im właśnie takie osobliwe kształty, co wyraża mnogość rozmaitych krzyży, czego symbolem są lilie i koła, dla kogo je namalowano, kim byli ich anonimowi twórcy, dlaczego większość jest tak bezładnie umieszczona, dlaczego je potem zamalowano…?
Malowidła ścienne w średniowiecznych kościołach występowały powszechnie. W czasach romańskich bardziej symboliczne, najczęściej przedstawiały motywy z Nowego Testamentu odnoszące się do sacrum, opasane dekoracyjnym fryzem i malowane na kolorowym tle. W okresie gotyckim do motywów sacrum dołączyły motywy profanum. Właśnie one pojawiły się we wnętrzu tego kościoła i tym sposobem stały się również obiektem moich zainteresowań w ramach obchodów 900-lecia biskupstwa lubuskiego.
Choć Czachów nie leży w historycznych granicach diecezji lubuskiej lecz kamieńskiej, jest to jednak ta sama epoka ze wspólnym światem wyobrażeń i ich odzwierciedlenia w malowidłach ściennych ówczesnych świątyń.
Nie jestem historykiem sztuki, którego obowiązują sztywne rygory naukowej dyscypliny. Jako reprezentantka sztuk plastycznych na te czachowskie dziwności patrzę swobodnym okiem twórcy. Dlatego podejmując się opracowania opowieści o malunkach w tym niezwykłym kościołku, potraktowałam je podobnie, jak to było w przypadku bestiariusza z kafelków ceramicznych w kościele w Dobiegniewie czy sakramentarium w Fürstenwalde. Odwołałam się do zasady dopełnienia rysunku przez zwiększenie widoczności, poprzez pogrubienie linii oraz zniuansowanie kolorystycznego tła, w ramach oryginalnej palety braw w tym zestawie polichromii zastosowanych z troską o zachowanie istoty jego przekazu.

Kompozycja

Pierwsze, na co zwróciłam uwagę, to niespotykany brak jakichkolwiek zasad kompozycji. Przyglądając się, nie zidentyfikowałam żadnego klucza, według którego można snuć opowieść, o tym, co się tu dzieje. Pojedyncze sylwetki i scenki są zestawione swobodnie, rozproszone bezładnie, a nawet nachodzące na siebie. Istnieją same dla siebie, każda tworzy samodzielny byt, stanowi odrębny wytwór. Ich wielkości nie są konsekwentnie zróżnicowane, co sprzyjałoby zachowaniu proporcji w kontekście tematów i figur. Jedynie zacheuszki są umieszczone dość symetrycznie nieomal w całej przestrzeni kościoła, na podobnej wysokości, mniej więcej 2/3 licząc od posadzki.

Fot. facebook go(n)towiec podróżny

To zadziwiające, ale wygląda na to, że malarz pracował bez żadnego planu – tłumaczył mi odkrywca i konserwator malowideł Stefan Wójcik. – A jak mu coś nie wyszło, po prostu porzucał ten fragment i malował inny. I – choć trudno to zrozumieć – tak już pozostało – napisał Michał Rembas, dziennikarz, przewodnik, krajoznawca Pomorza Zachodniego, którego miałam przyjemność poznać podczas wędrówek po Szczecinie i Policach, w artykule pt.: Czachów. Gdzie diabełek straszy i śmieszy, na stronie internetowej www.wyborcza.pl.

O polichromii

W historii sztuki polichromią nazywa się wielobarwne ozdoby malarskie stosowane do dekoracji wewnętrznych i zewnętrznych. Znane już od starożytności, zostały rozpowszechnione w średniowieczu, a więc w okresie, w którym został zbudowany kościół. W niektórych opracowaniach odnoszących się do polichromii w Czachowie używa się potocznego słowa fresk, którym określa się wszelkie malowidła ścienne, wykonane różnymi technikami. Jednak w ścisłym rozumieniu fresk jest malowidłem wykonanym techniką polegającą na malowaniu farbami na wilgotnym tynku, który trwale spaja je z podłożem. Jest jedną z najtrudniejszych technik malarstwa, a zarazem jedną z najtrwalszych. W tamtych
czasach używano tempery kazeinowej z użyciem białka, żółtek, sera, oleju oraz barwników naturalnych, które sprawiają, że szybko zasycha, daje efekt matowości i jest techniką kryjącą. Podłoże musiało być wielowarstwowe, gdyż kontury i faktura niektórych modułów, zarysów obiektów są odciśnięte w mokrym tynku, tworząc wklęsły liniowy relief. Bardzo wyraźnie jest to uwidocznione w szachownicy, postaci rycerza, osiołka (muła), większości zacheuszków. Na tej podstawie mniemam, iż polichromie mogli wykonać znający tę technologię artyści, którzy jednocześnie farby musieli mieszać samodzielnie tuż przed malowaniem. Wszystkie obrazki zostały przedstawione plamą ostrą okonturowaną ciemnymi kolorami lub bielą – jedne malowane wspomnianą wyżej metodą al fresco, czyli na mokrym tynku, inne na tynku suchym i gładkim, czyli metodą al secco, kiedy to suchy tynk pokrywa się farbami zmieszanymi z wodą, a wiele plam na to wskazuje, gdyż są gładkie i nie posiadają faktury. Tło stanowi biel ścian wnętrza kościoła. Przyjrzawszy się występującym tu kolorom, rozróżniłam ich pięć: wyblakłą czerwień, biel, czerń, niebieski w odcieniu błękitu paryskiego oraz ochrę od żółtawej do brązowej.

Upływ czasu

Zniszczenia wynikające z upływu czasu, z ruchów religijno-polityczno-społecznych i przebudowy kościoła były nieuniknione. W tym bezładzie motywów rzucają się w oczy zakłócenia w postaci dobrze widocznych śladów przemurowań, powstałe prawdopodobnie w wyniku przebudowy kościoła w XVI i XIX wieku oraz przeprowadzanych remontów, podczas których powiększono okna i usunięto portale, co sprawiło, że ornamenty, jak i inne rysunki zostały częściowo bądź w całości bezpowrotnie utracone. Kolory, które pozostały, straciły w części swoje nasycenie, ale są rozpoznawalne.

Pytanie o autora
Niektóre fragmenty polichromii sprawiają wrażenie jakby były malowane przez bardziej wprawnych twórców, jak to jest w przypadku ptaków, zacheuszków i prawidłowo odtworzonych kół, krzyży, rozet i szachownicy. Charakteryzuje je większa staranność i zmysł geometryczny. Wskazują na wyrobioną rękę, gdyż kontury oraz ryty struktury posiadają jednakową grubość i są równo prowadzone. Myślę, że nie są autorstwa jednej osoby. Świadczą o tym choćby różnice w stylu oraz umiejętności rysowania. Z kolei trudno jest mówić o artyzmie, widząc proste, prymitywne rysunki sylwetek postaci ludzkich rozmieszczone w sposób dość swobodny. Trzeba jednak pamiętać, że taka forma jest typowa dla malarstwa ściennego Europy Środkowej, gdzie dla autora najważniejszy był przekaz moralizatorski,
doktrynalny. Może malarzem był tutaj jakiś lokalny „jurodiwy” szaleniec boży, nawiedzony malarsko ówczesny Nikifor, albo inny pobożny reprezentant malarstwa naiwnego? Taką refleksją podzielił się Zbigniew Czarnuch.

Czy była to twórczość dziecięca?
Niezwykły jest kształt malowideł. Większość wykonana została w formie uproszczonej, nieporadnie, dwuwymiarowo, bez żadnej dbałości o szczegóły. Przedstawione postacie ludzi, diabłów, lilijek przypominają mi rysunki wykonywane przez dzieci. Jako, że wiele lat pracowałam ucząc plastyki w szkole, a w Młodzieżowym Domu Kultury także dzieci w wieku przedszkolnym, przypisałam większość cech właściwych temu właśnie wiekowi:
– postacie jak z bajek: rycerze, diabły, maleńka karoca, chyba król, bo w koronie,
– brak umiejętności wydobycia proporcji: ręce i nogi chudziutkie, patyczkowate,
za długie bądź za krótkie, dłonie duże, rozcapierzone, identyczne jak szpony u orłów,
maleńkie stopki i rycerskie atrybuty – miecz i tarcza,
– koń z nienaturalnie wygiętą nogą,
– niektóre postacie przypominające kanon ze starożytnego Egiptu – tors frontalnie,
a twarz i stopy z profilu.
Szkopuł jednak w tym, że dziecko pięcio-, sześcioletnie nie podołałoby namalować tego na ścianie; aczkolwiek karoca i rycerzyk, jak i kontur jednego z ptaków, znajdują się na wysokości wzrostu dziecka.

 

Podejmując się próby uporządkowania na swój własny użytek tego informacyjno-formalnego malarskiego miszmaszu wyodrębniłam kilka grup tematycznych tych ilustracji, umiejscawiając je w przestrzeniach sacrum, profanum i ornamentyki.

Przestrzeń sacrum

Krzyże
Tu na plan pierwszy wyłaniają się krzyże łacińskie. Na licu łuku archiwolty sześć połączonych ramionami krzyży łacińskich tworzy swoisty ornament, w którym niektóre pionowe ramiona nie tworzą linii prostej.

Krzyże greckie występują w formie ozdobnej w zacheuszkach oraz jako znaki specjalne. Zacheuszki zawsze mają kształt krzyży, więc niejako pośrednio nawiązują do krzyży niektórych zakonów rycerskich.

Dyrektor muzeum w Cedyni zwraca uwagę na ilość emblematów i znaków heraldycznych, z których wynika, iż w Czachowie przebywało wielu znamienitych gości. A byli nimi prawdopodobnie joanniciwidnieje tu krzyż joannitów. Być może również cysterki z pobliskiej Cedyni, bowiem postać w koronie z lilii przywodzi na myśl cysterską pieczęć. Po wielości orłów i lilii wnioskować można pokaźną obecność rycerstwa. Może upamiętniono uroczystości związane z objęciem patronatem kościoła przez mieszczan Bollo i Henryka w 1336 roku?

Zacheuszki
Do przestrzeni tej należą liczne zacheuszki. Te charakterystyczne znaki ozdobionego fantazyjnie krzyża upamiętniają poświęcenie kościoła w 12 miejscach namaszczonych przez biskupa podczas konsekracji. Zapalano wówczas 12 świec nazwanych właśnie zacheuszkami – od biblijnego imienia pogardzanego zawodu celnika reprezentowanego przez Zacheusza, który przyjął Jezusa Chrystusa w swoim domu.
Zasługują one na szczególną uwagę, gdyż na pamiątkę tych poświęconych miejsc zwyczajowo umieszczano na ścianach 12 krzyży w formie klocków, płytek z symbolicznym krzyżykiem, a najczęściej malowano lub ryto w ścianie, tak jak tutaj, w Czachowie. Tutejsze zacheuszki mają zgodnie z tradycją wygląd krzyża greckiego, przybierają różne formy i ukazują bogaty repertuar wzorów. Jedne krzyże występują samodzielnie i są oznaczone tylko konturem lub wypełnione jedną plamą, inne wkomponowano w okrąg lub okrąg podwójny z ramionami wykraczającymi poza jego obwód i zakończonymi zdobieniami. Niektóre zostały częściowo uszkodzone lub unicestwione z chwilą przemurowania okien, inne z czasem wypłowiały.
Zacheuszki są piękne, pomysłowe i każdy jest inny. Żal, że niektóre są już mało widoczne.

Scenka sakralna

Do tej grupy zaliczyć należy – jak zauważa Zbigniew Czarnuch – także kompozycję malarską przy chrzcielnicy z diabłem obok szachownicy jako symbolu życiowej gry o dusze i unoszące się z piekieł ku niebu dziecię, podczas chrztu odziane w obyczajową białą sukienkę.

Lilie
W tej strefie ująć można także motyw lilii, symbol niewinności, wstydliwości oraz moralnej czystości połączonych z chwałą, majestatem i niebiańską szczęśliwością. Symbolika żywa do dziś. Lilia wzorowana jest na symbolu oznaczającym północ na średniowiecznych kompasach, co ma w tym przypadku oznaczać wskazywanie właściwej drogi. Tutejsze liczne lilijki wsparte motywem maltańskiego krzyża wywołały we mnie skojarzenie ze znanym mi od dziecka krzyżem harcerskim z lilijką, jako symbolem moralnego drogowskazu w pracy nad sobą.

Przestrzeń profanum

Istotne dla historii czachowskich malowideł wydają się przedstawienia o charakterze świeckim:
herbowe znaki dynastii panujących tutaj, czyli orły oraz gryf – herb Pomorza, znaki heraldyczne, ptaki, sylwetki ludzi, zwierząt, przedmioty, rozety, okręgi oraz tworzące odrębną grupę ornamenty.

Ptaki
O ptakach mówił Stefan Wójcik, odkrywca malowideł w rozmowie ze wspomnianym wyżej Michałem Rembasem: – Z grubsza poprawne są również ptaki na ścianach apsydy za ołtarzem (choć jeden ma nogi nierównej długości). Z pewnością nie znalazły się tu przypadkowo – orzeł był znakiem cesarstwa niemieckiego oraz Brandenburgii, w granicach których leżał Czachów. Różnica w wykonaniu jest tak duża, że zacheuszki i orły zapewne wykonał ktoś inny. Jak najbardziej z tym się zgadzam.
Zachowały się trzy duże, wyraźne orły o bardziej skomplikowanej formie i precyzji wykonania.

Orzeł pod krzyżami z prawej strony łuku namalowany został w pozycji obronnej, mając przed sobą mniejszego w jasnym kolorze, co sugeruje mi pisklę chronione przez matkę. Kinga Krasnodębska cytuje Beatę Rymkiewicz, która w swoich badaniach tegoż orła odnosi do symboliki heraldycznej Cesarstwa Niemieckiego i Marchii Brandenburskiej. Scena symbolizuje zwierzchność władzy cesarskiej nad obszarem Brandenburgii, do którego ówcześnie włączono Czachów. Ilustruje więc aktualne procesy historyczne. Dwa pozostały w postaci ogólnego konturu albo zostały niedokończone lub uszkodzone, albo nieodkryte w trakcie konserwacji. Jednemu o bardzo niewyraźnym zarysie, znajdującemu się tuż nad posadzką spróbowałam nadać własny wizerunek. Ostatni orzeł, to magiczno–mistyczne stworzenie kojarzące się z gryfem, które wraz z obwodzącym go konturem w kształcie tarczy przedstawia zapewne herb.

Przedstawienia figuralne
Dwaj jeźdźcy na koniach – w jednym rozpoznajemy rycerza ze zdobnym pióropuszem i flagą, drugi wygląda na kogoś będącego na przejażdżce, trzymającego w ręce coś na kształt parasola. Trzeci koń jest niedokończony. Patrząc na styl rysunków, sadzę, że należą do dwóch autorów. Tej scence towarzyszy symbol krzyża rycerskiego (maltańskiego) z gotycką majuskułową literą „B” i szachownica. Widzimy tu także powyższy herb z gryfem oraz pojedynczy (niedokończony) oraz podwójny wizerunek orła.
Jest też jedna dynamiczna scenka z nagą osobą, która została zrzucona, jak sądzę, z osiołka i trzymana pazurami za ucho przez istotę podobną do diabła o niedokończonym wizerunku i o jednej nodze przypominającej miecz ze szponami. Mimo upadku nadal dzielnie trzyma w dłoni chorągiew. Scenka ta nazywana jest często sceną obcinania ucha symbolizującą złodziejstwo.
Trzecia scenka wspomniana w części o sacrum z diabłem czyhającym na ludzkie dusze, który jest większy od sąsiadujących koni, ma dużą głowę, ogromne sierpowate rogi, rozcapierzone palce dłoni i nóg, buzię szeroko otwartą z co drugim zębem. Wykonujący taneczne ruchy – nie wydaje się ani straszny, ani groźny, mimo że jest świadkiem spełnienia sakramentu chrztu postaci w białej sukience, która ma rozłożone ręce oraz głowę skierowaną ku górze na coś, co jest fragmentarycznie zachowanym wyobrażeniem uciekającego od ochrzczonej osoby diabła.

Codzienne życie w tamtych czasach ilustrują także pojedynczo przedstawione sylwetki. Dwie kobiety w apsydzie w tanecznych pozach – ta w białej sukience z wiankiem z liści kojarzy mi się z panną młodą, druga w czarnej sukience z kobietą dojrzałą, tak jakby tańczyły na weselu. Jest kilka wersji symboliki tak przedstawionych postaci. Między innymi kobieta w białej sukni, w koronie z lilii to cysterka z pobliskiej Cedyni przywodząca na myśl cysterską pieczęć, o czym wspomniałam już cytując dyrektora muzeum w Cedyni w akapicie o sacrum.
W artykule Kingi Krasnodębskiej zostały zinterpretowane jako personifikacje Pobożności – postać w białej sukni i z liliami na głowie oraz Próżności ukazanej w czarnej sukni, z rękoma opartymi na biodrach. Także wszystkie poniższe postacie są personifikacjami Cnót i Występków, o czym można przeczytać w artykule tejże autorki. Są dwie duże eleganckie postacie w sukienkach i w beretach modnych w średniowieczu. Na głowie jednej z nich tak jakby stała mniejsza taka sama osoba. Obie dynamiczne, biegnące, z otwartymi buziami (śpiewające, wołające?), z lewymi rękoma uniesionymi ku
górze, jakby kogoś witały lub kreśliły znak krzyża. To, że jedna postać jest nad drugą nie wydaje mi się błędem, ale przykładem stosowanej w malarstwie egipskim oraz często widocznej w pracach dzieci kompozycji pasowej, w której postać umieszczona powyżej jest traktowana jako drugoplanowa i oddalona od tej namalowanej niżej. Druga postać w sukni i nakryciu głowy jest największą figurą namalowaną we wnętrzu łuku tęczowego, a zobrazowana została w ruchu z nienaturalnie zgiętymi rękoma.
Wzruszenie wzbudza mały rycerz z malutkim mieczykiem i tarczą jakby zabawkami w rozłożonych patykowatych rękach. Jako że rysunek jest umieszczony na wysokości wzrostu dziecka, może któreś pomagało tacie i zrobiło podstawowy szkic. Ponadto możemy zauważyć różne sylwetki: w białej, w niebieskiej sukience, inną nagą z kielichem w ręce, mało wyraźną w koronie na głowie, dwie postacie w sukienkach w paski, niedokończony głowo-tułów z napisem literami gotyckimi „Ch.Katherina”.

Swoje spotkanie z tymi niesamowitymi dziełami anonimowych twórców Michał Rembas opisał
w taki sposób: Historycy sztuki sądzą, że umieszczono je w celach dydaktycznych. Przedstawiają występki i cnoty człowiecze, z przewagą tych pierwszych. I tak upiorna naga postać, pozbawiona ust i włosów, z kielichem w dłoni, symbolizuje zapewne pijaństwo, a rycerz z mieczem – zabójstwo. Inny nagus z wielką głową i czymś w rodzaju gigantycznych nożyczek przy uchu to personifikacja złodziejstwa (w średniowiecznej Europie jedną z kar za kradzież było obcięcie ucha). Dwie panny w prawej górnej części absydy mają wąskie, zaciśnięte usta: ta w czarnej szacie, wspierająca ręce na biodrach, symbolizuje próżność, a ta w białej, z liliami na głowie (wygląda, jakby nosiła rogi!) – pobożność.

Przedmioty
Odrębną kategorię stanowią pojedyncze symboliczne elementy i przedmioty, lecz niewiele ich zobaczymy, a są to atrybuty w postaci miecza, tarczy, chorągwi, uprzęży końskiej, dzwonka, korony, wianka, herbu, szachownicy, kielicha (kieliszka?). Wszystkie są przedstawione w formie uproszczonej, linearnej.
Wśród występujących tu przedstawionych elementów znalazła się, pod scenką z rycerzami, 64-polowa szachownica. Do tej pory motyw ten widziałam jedynie na zewnętrznej ścianie kościoła, lecz nie była, jak tu, pomalowana, ale wyciosana w kamieniu. Kontur szachownicy, jak i ciemne pola w kolorze przypominającym ciemny błękit paryski, oznaczone są poziomymi rytami w ścianie. Obwiedziona jest kolorem czerwonym. Michał Rembas uważa, iż całkiem możliwe, że patronat nad kościołem sprawował zakon rycerski joannitów. Świadczyć o tym może namalowana obok rycerzy szachownica – tak właśnie oznaczali oni swoje świątynie. Jest też i krzyż maltański, symbol zakonu. Miecz i tarcza unoszone przez rycerzyka są maleńkie niczym zabawki, a nie jako groźna broń służąca do walki.
Dwie postacie trzymają w dłoniach coś w kształcie trójkąta. Niektórzy interpretują to jako różne atrybuty: u nagiej postaci jest to kieliszek, u tej w sukni w paski – dzwoneczek. Jest też i karoca, która zapewne zachowała się jako jeden z elementów większej całości. Znajduje się na wysokości wzrostu dziecka. Zdjęcie zrobiłam z widoczną na nim dłonią wskazując na jej maleńki rozmiar. Ciekawe jest przedstawienie na ścianie nawy, ukryte za bocznym ołtarzem określone przez Beatę Rymkiewicz cytowaną przez Kingę Krasnodębską jako stylizowany motyw trzech ryb wpisanych w kwadratowe pole, zakryte trójkątnym daszkiem.

Okręgi
O ile krzyż może występować samodzielnie w różnej formie, to samodzielnie występującego koła lub okręgu się nie spotyka, o czym można przeczytać na stronie: http://architektura.pomorze.pl/zacheuszki/ZACHEUSZKI–znaki-dedykacyjne+647
A jednak tu spotyka nas niespodzianka – są zagadkowe okręgi: pojedyncze, podwójne, potrójne i wielokrotne wzajemnie przenikające się. Okrąg od wieków symbolizuje Boga, prawo, nieskończoność, doskonałość, harmonię i wciąż odnawiające się życie. Trzy przecinające się okręgi są jednym z wielu symboli Trójcy Świętej. Skoro mamy do czynienia z wieloma zarysami, to jeden okrąg mógłby być wstępem do zacheuszka lub rozety, ale te są ze sobą połączone. Namalowane są w taki sposób, że rysunek wskazuje na wykorzystanie szablonów lub narzędzi geometrycznych. Czyżby cyrkla?

Rozety
Nie dziwi widok rozet na ścianach, gdyż jako motyw orientalny uważane są za znaki magiczne znane już w czasach prehistorycznych, chociaż ich znaczenie i geneza nie są do końca jasne. Rozeta nawiązywała do pradawnych symboli Słowian odnoszących się do kultu słońca. Swoim krojem przypomina stylizowany kwiat o najczęściej sześciu symetrycznie rozmieszczonych płatkach, wpisany w okrąg. Od czasów średniowiecznych jako motyw dekoracyjny umieszczana była wewnątrz i na zewnątrz budynków, na krzyżach, herbach, stosowana w sztuce ludowej – pisanki, wycinanki, zdobienia, hafty na odzieży. Takich rozetek, nie tylko z sześcioma płatkami, zauważyłam pięć.

Ornamenty i dekoracje
Ościeża portali i okien obwiedzione są ornamentami florystycznymi, figurami geometrycznymi i serduszkami (a może są to pąki kwiatowe?). Wokół wnętrza kościoła pod sklepieniem wije się wić roślinna malowana ręcznie bez użycia szablonów. Fragmenty zachowały się w apsydzie i gdzieniegdzie w nawie. Widzimy też inne wzory, które zdobiły niegdysiejsze okna i portale.

Z innych ciekawostek kościoła można wymienić organy z 1726 r. zbudowane przez Joachima Wagnera, niestety już bez piszczałek oraz to, że stąpa się po cegłach kładzionych od średniowiecza do XX wieku.
To, co widziałam w czachowskim kościółku, na pierwszy rzut oka jest tak dziwne, niekiedy śmieszne, że natychmiast skłania do prób interpretacji. Najlepiej zrobić to w czyimś towarzystwie, ponieważ są tak intrygujące, że każdy miałby z pewnością inny punkt widzenia i odniesienia. Byłam w towarzystwie pana Zbigniewa Czarnucha, który ma niesamowitą wiedzę historyczną, pani Barbary Sobiś, mieszkanki Czachowa, miłośniczki historii regionalnej oraz przewodniczki po obiekcie, która fascynuje się tematem od czasu odkrycia, gdyż miała bezpośredni kontakt z młodymi konserwatorami oraz mojego męża, najbardziej zaintrygowanego samodzielnymi okręgami. Może logo Audi z czterema połączonymi okręgami ma coś wspólnego z symboliką średniowieczną? Otóż sprawdziliśmy – niestety, nie ma. Ja przyglądałam się przedstawieniom przede wszystkim pod kątem plastycznym. Oczywiście wszyscy przekazywaliśmy swoje emocje. Jednak im bardziej zaczynamy przyglądać się i zagłębiać w treści, formę, to wszystko staje się niejednoznaczne i złożone, ale tym bardziej wzbudzające ciekawość.
Jak się okazuje i w małej miejscowości można odkryć coś nietuzinkowego, co można określić mianem skarbu. Malowidła w Czachowie okazały się cennym znaleziskiem skrywającym wiele tajemnic skłaniających nas do stawiania pytań i szukania odpowiedzi.
Fascynujący świat przedstawiający średniowiecze oczami kogoś z plebsu, człowieka z ludu zastygły w prymitywnych rysunkach można określić mianem średniowiecznej Biblii pauperum (księgi ubogich), która uczyła ludzi niepiśmiennych cnót chrześcijańskich. Wskazywała, czego nie należy robić, a co jest miłe Bogu, dziś ukazując nam życie i świat wyobrażeń ludzi tamtej epoki.
Niewielu ma to szczęście, by ich dzieła przetrwały tyle wieków i nadal poruszały widza. Malowidła z tego samego okresu odnaleziono w pobliskim Moryniu i Marwicach pod Gorzowem Wielkopolskim, ale o tym opowie już ktoś inny i kiedy indziej. Szczególne podziękowania składam Barbarze Sobiś, naszej przewodniczce po tym kościele i strażniczce jego skarbów.

Zdjęcia, rysunek, prace malarskie, opracowanie graficzne i tekst:
Anna Kowala-Nadolna
Konsultacja historyczna:
Zbigniew Czarnuch
Zdjęcia z internetu:
Maria Gonta – go(n)towiecpodrozny

Michał Rembas – Czachów. Gdzie diabełek straszy i śmieszy – wyborcza.pl
https://wyborcza.pl/7,76842,5110699,czachow-gdzie-diabelek-straszy-i-smieszy.html
Ryszard Matecki – dyrektor Muzeum Regionalnego w Cedyni

Kościół w Czachowie


Kinga Krasnodębska
Zespół malowideł gotyckich kościoła parafialnego w Czachowie
Rocznik Chojeński. Pismo historyczno-społeczne, TOM III, Chojna 2011