Nie zagłuszysz muzyką dyskoteki…

Maria Borcz pisze wiersze od dawna. Najpierw nieśmiało, jako teksty piosenek, które wykonywali jej uczniowie, potem fraszki i wierszyki satyryczne. Pierwszy tomik odważyła się pokazać w 2007 roku. Od tej pory gorzowska poetka wydała już dwanaście tomików. Coraz to bardziej smutnych.

*

Wydany w 2018 roku tom pt. „W hotelarni świata” wypełniały wiersze o pustce, o beznadziei, alienacji, bezradności. Świat pokazany przez Marię Borcz jest naznaczony brakiem wartości. Ludzie nie mają domu, nie mają korzeni ani tożsamości. Żyją pozorami, powierzchownie, bez przeżyć, bez ducha.

W jego omówieniu napisałam: Maria Borcz nie widzi nawet światełka w tunelu, nie widzi wyjścia z tej sytuacji. Ba, ona nawet się nie buntuje, nie czyni wyrzutów, nie poucza, jak to robiła we wcześniejszych wierszach. Teraz zda się już nie mieć nadziei, że ludzkość się zmieni. Wierzę, że Maria Borcz niebawem wyjdzie ze stanu totalnego pesymizmu. Czekam na następny tom jej wierszy.

*

Nie musiałam długo czekać. Z datą 2019 roku ukazał się tom „Dotyk synderesis” jakże odmienny w tonie. Zacznijmy od nieznanego (mnie, ale także polskiej wersji Wikipedii) słowa synderesis. Wyjaśnienie znajduje się w angielskiej wersji Wikipedii, a w tłumaczeniu na język polski to: Synderesis lub synteza, w scholastycznej filozofii moralnej jest naturalną zdolnością lub dyspozycją do intuicyjnego zrozumienia uniwersalnych pierwszych zasad ludzkiego działania.

Na okładce książki jest jeszcze uzupełnienie: Ma ją każdy człowiek, jest zawsze prawidłowa i niezniszczalna (św. Tomasz z Akwinu).

Maria Borcz, w latach pracy zawodowej katechetka, często i chętnie sięga do Biblii, do postaci i miejsc związanych z religią katolicką, aby zderzać naszą rzeczywistość z symbolami i wzorami pochodzącymi z tego praźródła.

*

Zostawmy na boku spory, czy dla wszystkich ludzi na całym świecie te same prawa są „zawsze prawidłowe i niezniszczalne”. Dla nas, ludzi wychowanych w kulturze śródziemnomorskiej, niezależnie od wyznania, istnieją takie prawdy, których:

nie zagłuszysz

muzyką dyskoteki (…)

możesz je

nieco znieczulić

z kąta

w kąt przestawić

głos wróci echem

z Kamiennych Tablic („Sumienie”).

Jesteśmy podatni na modę, na tempo życia, wzorce z mass mediów, tolerancję, poprawność polityczną lub obyczajową i jeszcze parę innych obowiązujących tendencji. Ale jak się każdy z przejawów współczesności ma do tego pierwotnego wzorca? Do tego synderesis, które jest w nas i zawsze pomoże zweryfikować nasze zachowania?  Dalsze pytania już z wiersza:

czy forma ubogaca treść

czy maskuje sedno

czy myśli są dziećmi demonów

czy zmory tworzą się same

czy rozgrzebując zgliszcza

odnajdziesz tamtą miłość

czy człowiek który zabił

swoje serce

jeszcze żyje („Pytania”).

*

Maria Borcz pokazuje, jak degradujemy najwyższe wartości. Biblijna arka była niegdyś symbolem obecności Boga, w niej przechowywano tablice z tekstem Dekalogu, czyli zbiór obowiązujących praw. A dziś – zdaniem autorki – świat widzi w niej tylko artefakt zbędny do wędrówki w wierze.

Jesteśmy uzależnienie od konsumpcji / jak powietrze od tlenu. Dławimy się tym, co materialne, co można pokazać, czym sie pochwalić. Ale w miarę narastania / apetytu na życie / tracimy wolność. Natomiast ślepa tolerancja / zakaża zmysły / infekuje życiodajne źródła.

Można mnożyć przykłady tego rodzaju dewiacji, które rodzą zagubienie człowieka. Nawet wiedza nie daje szansy na osiągnięcie równowagi, bo

wznosi się wysoko

ponad żabią perspektywę

w rozległej panoramie

z pola widzenia traci

człowieka („Wiedza”).

*

Jak wyjść z tego labiryntu zbudowanego przez nas samych?

Maria Borcz wskazuje dwie drogi, które ostatecznie razem się spajają. Pierwsza to właśnie pierwotne synderesis, tkwiące w duszy każdego człowieka elementarne przekonanie, co jest dobre, a co złe. Druga droga to Bóg, a wiara w niego także zawsze wskaże właściwą drogę.

Samosiejkami konsumpcji

zarosła droga do Ciebie (…)

w próżni duchowej głuszy

potykam się upadam

nie mam siły przezwyciężyć

własnej słabości (III).

Ważna jest także miłość do drugiego człowieka, dawanie mu nadziei, podtrzymywanie na duchu. Takie relacje działają w obie strony.

*

Choć w wierszach Marii Borcz dużo Boga i Biblii, nie można jej poezji określić jako religijnej. Poetkę interesuje współczesny człowiek i rozliczne manowce, na które jest narażony. Tytułowy „Dotyk synderesis” może uleczyć wszystkie rozterki. Ale tylko wtedy, gdy będziemy chcieli się w niego wsłuchać.

Swoje podstawowe pragnienie, jakże humanitarne, ale dalekie od religii, autorka sprecyzowała już w pierwszym wierszu tomiku:

Pragę

nabrać dystansu do tych

co dziurawym czerpakiem

przelewają ocean

na grzbietach fal

dopłynąć tam gdzie wiatr

wymiata nieobyczajność

jak ptak wzlecieć w powietrze

nucić światu odwieczną pieśń

nie dać się wciągnąć topieli („Pragnę”).

 

***

Maria Borcz, „Dotyk synderesis”, wydawnictwo Pisarze.pl, Warszawa 2019, 52 s.