Nie, nie i jeszcze raz nie!

Robert Rudiak, prezes Oddziału w Zielonej Górze Związku Literatów Polskich wydał niedawno grubą i dużą księgę pt. „Parnas lubuski i okolice”. Taki wspólny tytuł nadał 94 swoim studiom, szkicom i esejom o literaturze i jej twórcach, które pisał przez 25 lat, czyli od drugiej połowy lat 90. XX wieku.

*

Księga składa się z ośmiu rozdziałów:

  1. Recenzje książek pisarzy – zawiera 24 artykuły o najważniejszych książkach. Ani jeden nie dotyczy książek autorów z Gorzowa i północnej części województwa lubuskiego. W tym czasie ukazało się takich ok. 200.
  2. Glossa do wydań leksykonów, antologii i almanachów to zbiór 16 artykułów o różnych, na ogół poetyckich, pracach zbiorowych. Żadnej z gorzowskich, a jestem gotowa wymienić co najmniej 20.
  3. Analiza i ocena książek debiutantów Ziemi Lubuskiej. Tu omówione są tylko tomiki wydane przez kożuchowski Ośrodek Kultury i Sportu „Zamek” w latach 2004-2007, gdy Robert Rudiak był recenzentem i redaktorem serii wydawniczej. Autorzy gorzowscy nie przesyłali tam swoich propozycji.
  4. Omówienie twórczości laureatów konkursów poetyckich. Tu także tylko te konkursy, w których autor zasiadał w jury, czyli na najpiękniejszy wiersz miłosny organizowany przez kożuchowski Ośrodek Kultury i Sportu „Zamek”. Rozdział dopełniają krótkie omówienia trzech slamów poetyckich z inicjatywy autora zorganizowanych przez zielonogórski oddział ZLP, które on prowadził.
  5. Lubuskie baśnie i legendy. Rozmowy z autorami książek zawierających dawne lub tworzone współcześnie baśnie lub legendy. Wśród 10 rozmówców, nie ma twórców z Gorzowa i okolic, choć takich także mamy.
  6. Szkice i eseje o twórcach. 10 artykułów. Nareszcie pierwszy gorzowianin: Jan Gross. Nieco ponad jedna strona tekstu, który autor napisał po wydaniu przez gorzowską bibliotekę opasłego tomu fraszek gorzowianina Jana Grossa. W zasadzie biogram. Dominuje długa lista tytułów książek Jana Grossa z pochwałą dla wysokich ich nakładów.
  7. In Memoriam. Pięć nekrologów, które Robert Rudiak napisał z okazji śmierci autorów. Tu znalazły się krótkie omówienia życia i dorobku Stanisławy Plewińskiej z Deszczna oraz Romany Kaszczyc z Barlinka. Obie miejscowości położone są blisko Gorzowa.
  8. Varia, czyli artykuły, które nie pasowały do powyższych rozdziałów. Gorzowian tam nie ma.

Przyznaję, czasami w tekście pojawia się nazwisko kogoś z Gorzowa, ale raczej przypadkiem.

*

Doktor nauk humanistycznych Robert Rudiak jest poetą, prozaikiem i krytykiem literackim. Wydał 14 tomików wierszy i opowieści, siedmiu książek monograficznych i szkiców, był współredaktorem antologii i katalogów. Jest autorem i współautorem sześciu wystaw instalacji plastycznych oraz czterech filmów dokumentalnych o pisarzach lubuskich. Laureat kilkudziesięciu ogólnopolskich i międzynarodowych konkursów literackich w kraju i za granicą, otrzymał także wiele medali i nagród za pracę społeczną.

Teraz dorzucił książkę, w której zebrał dotąd rozproszone artykuły. Świetnie. Tyle że tytuł całości, a nawet tytuły niektórych rozdziałów sugerują charakter monograficzny, a książka zawiera artykuły, które autor pisał okazjonalnie. Nie można dokonywać „Analizy i oceny książek debiutantów Ziemi Lubuskiej”, gdy się obserwowało – jako zaproszony juror – tylko jeden konkurs. Nie można pisać o „Parnasie lubuskim i okolicach”, gdy obejmuje się książki powstałe tylko w Zielonej Górze i bliskim sąsiedztwie. Taki tytuł zbioru swoich artykułów jest  po prostu nadużyciem.

*

Niedawno uczestniczyłam w konferencji na temat tożsamości mieszkańców województwa lubuskiego. Wyniosłam z niej istotne spostrzeżenie: mieszkańcy Zielonej Góry czują się lubuszanami, a mieszkańcy Gorzowa – nie. A przecież z Gorzowa do Lubusza, skąd się wzięła nazwa całego regionu, jest znacznie bliżej niż z Zielonej Góry, więc powinniśmy mieć większe poczucie związku z tak pojętą ziemią. Niestety, nie mamy. Pojęcie „lubuski” zostało zawładnięte przez Zieloną Górę.

*

Książka Roberta Rudiaka rodzi we mnie jeszcze jedno pytanie: jak to się dzieje, że ceniony historyk regionalnej literatury od ćwierćwiecza żyjący pisaniem o niej, nie zainteresował się żadnym autorem ani utworem literackim pochodzącym z północy województwa lubuskiego. Po co od 2003 r. wydawany jest kwartalnik „Pegaz Lubuski” rejestrujący wszystkie przejawy życia literackiego w Gorzowie i okolicach? Po co wydawanych jest co roku kilkanaście książek, jeśli nie docierają one do sąsiedniej Zielonej Góry? Czy wina leży po stronie wydawców, bo nie potrafili zainteresować sobą odbiorców z południa? Czy może po stronie krytyka, który świadomie zawęża krąg tematów, ograniczając się tylko do znajomych?

*

Na końcu książki autor dziękuje co najmniej 15 osobom, które mu pomogły w przygotowaniu i opracowaniu książki. Nikt nie zwrócił uwagi na kryterium terytorialne, bardzo ładnie prezentujące się w tytule. Na okładce także – oczywiście – grono winogrona i jego liść, czyli symbole Zielonej Góry, a nie ziemi lubuskiej.

Na tylnej okładce zamieszczono pięć pochwał ludzi z profesorskimi tytułami. Na przykład dr hab. Radosław Domke pisze: Autor postawił sobie za cel ukazanie panoramy lubuskich twórców literackich. Dzięki wszechstronności ujęcia udało mu się kompleksowo zrealizować owo ambitne zamierzenie.

Nie, nie i jeszcze raz nie!

A dr hab. Ryszard Zaradny: Książka Roberta Rudiaka ukazuje życie literackie i kulturalne na Ziemi Lubuskiej ostatnich trzech dekad, co ma istotne znaczenie zarówno dla współczesnych twórców, ale także dla przyszłych badaczy życia kulturalnego regionu.

Również głośno krzyczę: Nie! To obraz tylko tych autorów i książek, którym do autora było blisko. Absolutnie nie jest to obraz obejmujący cały region.     

*

Choć merytorycznie mogłabym polecić „Parnas lubuski i okolice”, bo autor jest fachowcem w swojej dziedzinie, to jednak nie uczynię tego, bo sam tytuł książki wprowadza czytelnika w błąd. W błąd dla nas, ludzi z północy województwa, bardzo przykry.

 

***

Robert Rudiak, „Parnas lubuski i okolice, studia, szkice i eseje”, wyd. Związek Literatów Polskich, Odział w Zielonej Górze, Zielona Góra 2020,