28.06.2010

Witnicki DKK „Czytadło”: „Dom na Kresach” Philipa Marsdena

Spotkanie odbyło się 10 czerwca 2010 r. Jest rok 1939, siedemnastoletnia Zofia z Morynia nad Niemnem ucieka przed wojenną zawieruchą do Anglii. (…) Jest rok 1989, Zofia mieszka samotnie w domu z widokiem na kornwalijskie wybrzeże. Philip Marsden, młody pisarz zafascynowany (…) kolejami jej życia, namawia ją do podróży na Białoruś.

 
(z opisu na okładce)
 
Anna Frontczak: Autor dostaje pamiętniki matki Zofii. Pięknej kobiety, w której wszyscy się kochali, a która nie wiedziała, że jest piękna. Na Kresy wraca jej córka Zofia.
 
Janina Drogosz: Mamy w tej powieści kawał historii: I wojna światowa, rewolucja, wolna Polska, II wojna… Akcja kończy się w latach 90. ub. wieku.
 
Urszula Wawrzyniak: Ja nie mam kresowych sentymentów, ale w książkach te strony wydają się takie piękne…
 
Władysław Wróblewski: Literatura kresowa opiewa głównie dworki. Chłopi? – Gdzieś w tle.
 
Anna Frontczak: Te Kresy nie są prawdziwe, to są Kresy ze wspomnień. Z biegiem czasu w pamięci zostaje tylko to, co dobre.
 
Janina Drogosz: Ładnych parę lat temu byłam na dzisiejszej Białorusi. Widziałam nagrobek Maryli Wereszczakówny. Zaniedbany bardzo, ale poczułam się, jakbym dotknęła historii.
 
Urszula Wawrzyniak: Ja kiedyś przypadkowo natknęłam się na grób Michała Drzymały. Niesamowite wrażenie…
 
Janina Drogosz: Bardzo sentymentalna jest ta książka.
 
Anna Frontczak: Porównałabym tę powieść do „Lali” Dehnela,
 
Urszula Wawrzyniak: Też miałam skojarzenia z Dehnelem.
 
Anna Frontczak: Ale „Lala” bardziej mi się podobała. Trudno jest Anglikowi zajrzeć w słowiańską duszę.
 
Urszula Wawrzyniak: Za to jest bardziej obiektywny.
 
Anna Frontczak: Ale książka wydaje mi się letnia. Autor to ktoś, kto patrzy i opisuje – ale nie przeżywa.
 
Janina Drogosz: Jest narratorem.
 
Anna Frontczak: Ale beznamiętnym. Ta książka to próba odtworzenia dawnych Kresów. Narrator sprawdza, za czym tęskni Zofia. Rozgląda się, a tam nic ciekawego nie ma. Tylko kilkoro starych ludzi…
 
Janina Drogosz: Jest w książce taki wtręt: kiedy umiera szczur, inne szczury obsikują to miejsce, żeby inne tam nie wróciły. A Zofia wróciła na dzisiejszą Białoruś. A tam tylko parę drzew zostało… Szczury nie wracają do miejsc, gdzie ktoś umarł.
 
Urszula Wawrzyniak: Pojawia się pytanie, czy warto wracać w tamte miejsca.
 
Anna Frontczak: Mamy tu proces mitologizowania Kresów, naturalną potrzebę nadawania im innego znaczenia po wielu latach.
 
Anna Frontczak: Coś podobnego widzimy w „Nad Niemnem”.
 
Kazimiera Leszczyk: I u Wańkowicza.
 
Kazimiera Leszczyk: Na początku książka mi się nie podobała, ale z każdą stroną wciągała mnie coraz bardziej.

not. Władysław Wróblewski

W spotkaniu uczestniczyło 6 osób. Następnym razem będziemy rozmawiać o „Pieśni słonecznej Róży Bluszcz” Jana Grzegorczyka.

 
 
 
Wzorem DKK w Kostrzynie nad Odrą postanowiliśmy, że na każdym spotkaniu jedna osoba przedstawi jedną wartą polecenia książkę. Jako pierwsza pani Anna Frontczak zachęcała nas do przeczytania powieści Lluis-Anton Baulenasa „Za worek kości”.
 
Anna Frontczak: Baulenas to pisarz kataloński. Nie czytałabym go, gdyby nie to, że tłumaczką jest moja koleżanka. Dlaczego uważam, że ta książka jest taka ważna? Jest trochę rozrachunkowa. Porusza ciężki okres wojny domowej w Hiszpanii, a nie ma nic gorszego, niż wojna domowa. Akcja zaczyna się po wojnie w 1941 r. (dla Hiszpanów to już było po wojnie). Bohaterem jest młody człowiek, który obiecał ojcu, żołnierzowi armii republikańskiej, że znajdzie w obozie koncentracyjnym i ekshumuje grób jego przyjaciela. Syn wybiera się w drogę jak po skarb, a tak naprawdę wyrusza po tytułowy „worek kości”, bo pewnie tyle zostało z przyjaciela ojca. Aby móc wykonać zadanie wstępuje do Legii Hiszpańskiej i walczy w Afryce. Historia kończy się tragicznie.
 
Walorem książki jest to, że opowiada o tym, o czym się wcześniej nie pisało. Nie ma w niej dłużyzn, jest spójna. Polecam tę powieść do przeczytania, bo jest ciekawa, choć mówi o ciężkich sprawach.