Piękny i szalony

Gdyby zrozumienie tego, na jakiej zasadzie ludzie dobierają sobie partnerów było choć trochę prostsze, a łączące ludzi uczucia mniej skomplikowane, prawdopodobnie powstawałoby o połowę mniej filmów czy książek. Tymczasem jednak miłosne rozterki stanowią bogaty materiał dla pisarzy, poetów, filmowców. Dla artystów wszelkiej maści. Im więcej niepewności, im więcej kłód pod nogami, nieprzespanych nocy czy emocjonalnych huśtawek, tym bogatszy materiał i większa szansa na zadowolenie odbiorców.

20 marca 2015 r. dziewczęta z Młodzieżowego DKK przy Filii nr 1 zebrały się, by porozmawiać o książce Federico Mocci „Trzy metry nad niebem”. Jedna z głównych bohaterek książki – Babi Gervasi – to klasyczny przykład niewinnej dziewczynki z dobrego domu, grzecznej dumy rodziców z wzorowym świadectwem szkolnym. Jej przyszłość pewnie gładko wpisałaby się w typowy schemat: elitarne szkoły, gruntowne wykształcenie i małżeństwo z równie doskonałym przedstawicielem płci przeciwnej, gdyby pewnego dnia nie doszło do pozornie nic nieznaczącego spotkania.
Oto Step, który tego pięknego, słonecznego poranka dostrzega jadącą do szkoły Babi. Dziewczynę na lekcje podwozi ojciec. Dzień jak co dzień. Z tym, że tego dnia chłopak w lewisach wsiada na motor, by tuż przed światłami stanąć przy mercedesie taty Babi. Arogancka gadka podrywacza, pewność siebie, a nawet piękny uśmiech na Babi nie robią wrażenia. Siostra uświadamia jej, jak wielkiego zaszczytu dostąpiła: oto zagadnął ją koleś określany jako Dziesiątka z plusem.
Na razie Gervasi nie jest zainteresowana przystojnym, niepokornym chłopakiem. Step uwielbia spędzać czas na siłowni i szaleństwach na motorze. Przewodzi grupce kumpli, którzy często są na bakier z prawem, pali, pije, imprezuje, a przede wszystkim łatwo wytrącić go z równowagi. Gdy wpada w szał, lepiej nie być w pobliżu. To zdecydowanie nie jest towarzystwo dla grzecznej, poukładanej dziewczynki z zasadami.
Babi, zanim się obejrzy, wpada po uszy. Z wzorowej córki i uczennicy zamienia się w niepokorną pannicę poznającą świat, o którym do tej pory mogła jedynie czytać lub słyszeć. W tym świecie bliskość nie kończy się na pocałunkach, ucieczka z lekcji nie brzmi absurdalnie, a nocne eskapady na motorze przestają być takie straszne. Gervasi przechodzi metamorfozę. Dojrzewa. Step odrobinę łagodnieje. Tylko czy to wystarczy, by stworzyli zgodną parę?
Federico Moccia stworzył zgrabną fabułę, emocjonującą opowieść, całość kończąc dość zaskakująco. Historia nie jest odkrywcza, choć nieco wykracza poza banalną opowiastkę, przy której niestabilne emocjonalnie nastolatki wylewają litry łez.
Bez wątpienia największym plusem tej powieści są postacie oraz zakończenie. Pod wpływem przeżytych zdarzeń bohaterowie ewoluują, zmienia się ich nastawienie do ludzi, świata, zmieniają się ich uczucia. Nie dzieje się to jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, ale stopniowo, wiarygodnie, nie tracą przy tym swoich najmocniejszych cech, tych, które najsilniej determinują ich osobowości. Zakończenie jednych zawiedzie, inni przyjmą je ze zrozumieniem.
Dziewczętom nie przypadł do gustu styl autora. Trudno powiedzieć, ile w tym winy tłumaczy, a ile samego pisarza, ale “Trzy metry nad niebem” trochę zawodzą zbyt prostym językiem. W tak romantycznej opowieści powinno być nieco więcej finezji.
Zarzuty wobec powieści nie przeszkodziły nam w obejrzeniu wersji filmowej. Obejrzałyśmy hiszpańską produkcję z 2010 roku, którą wyreżyserował Fernando González Molina. Gdy język nie zgrzytał, a narracja nie drażniła, doceniłyśmy urok historii Babi i Stepa. To jeden z tych nielicznych przypadków, w których obraz przemówił do nas bardziej, niż tekst.

Elżbieta Perykietko