06.10.2011

Marek Krajewski w Witnicy – święto dobrej literatury

5 października br. z czytelnikami Miejskiej Biblioteki Publicznej w Witnicy spotkał się Marek Krajewski, najwybitniejszy polski „pisarz-kryminalista”. Gość okazał się człowiekiem przystępnym życzliwym i autoironicznym. Słuchaczy zachwyciła polszczyzna,  którą odpowiadał na pytania, zadawane mu na spotkaniach autorskich dziesiątki razy.  Czasami jego wypowiedzi trąciły o wykład akademicki. Autor, doktor filologii klasycznej, przez kilkanaście lat wykładał gramatykę łacińską na uniwersytecie. Teraz przyznaje, że odkąd porzucił karierę naukową, brakuje mu kontaktu ze studentami.

Dowiedzieliśmy się, jaki jest kalendarz pisarza: „Piszę jedną książkę rocznie. Zajmuje mi to pół roku. Drugą połowę poświęcam m.in. na spotkania autorskie”. Wiemy, jaki jest jego rozkład dnia w czasie pracy nad powieścią.

Najwięcej pytań dotyczyło Eberharda Mocka i Edwarda Popielskiego – głównych bohaterów książek. Bywają oni brutalni i rozwiąźli, nadużywają władzy i alkoholu, bo Krajewski lubi postacie z krwi i kości. Eleganckich, pachnących „kryminałów kominkowych” nie pisze, bo nie ma potrzeby powielać twórczości Agathy Christie.

Pisarz zdradził nam, jak wygląda finałowa scena najnowszej, jeszcze nie opublikowanej książki. Ale my jej nie opowiemy. Ciekawi powinni przeczytać „Rzeki Hadesu”.

Witniccy miłośnicy dobrego kryminału długo będą wspominać spotkanie z Markiem Krajewskim.

Władysław Wróblewski

Miejska Biblioteka Publiczna w Witnicy

 

 

Krajewski w cytatach ze spotkania

 

O swoich bohaterach

Chętnie poszedłbym na piwo z Mockiem i Popielskim.

Moim marzeniem było, aby Janusz Gajos zagrał Eberharda Mocka.

Dla ważnych bohaterów wybieram nazwiska z książek telefonicznych. Tak było z Eberhardem Mockiem – mocne nazwisko dla mocnego mężczyzny. Z Edwardem Popielskim było inaczej. Edward to imię mojego ojca. A Popielski dlatego, że lubię popielaty kolorJ. Pozostałe nazwiska nadaję na chybił trafił, polegam też na własnych skojarzeniach.

 

O swojej pracy wykładowcy gramatyki łacińskiej na uniwersytecie

Kogo by interesowały zmiany samogłosek i spółgłosek?

Uzyskałem wśród studentów przydomek „ksiądz Proboszcz”, ponieważ modulowałem głosem.

Przed sesją, dokładnie tydzień przed egzaminem, wśród studentów wzrastała liczba moich fanów J.

Wielu studentów po moim odejściu odetchnęło z ulgą J.

 

O pracy pisarza

Mam w sobie dwa żywoty pierwszy- Krajewski, żywot drugi – kryminał.

Kiedy pracowałem nad „Śmiercią w Breslau” z powodu małego mieszkania i moich dzieci potrzebowałem trochę spokoju. Siedziałem w wannie – oczywiście suchej. Trzymałem na desce komputer i pisałem.

Napisałem trzy scenariusze, słabe są, nie doszły do produkcji, nawet nie chcę o nich słyszeć J.

Od 8 do 20, tworzyłem odcięty od świata z wyłączonym telefonem w moim domku w południowej Wielkopolsce. To była moja samotnia, rodzina odwiedzała mnie w weekendy.

Moje życie codzienne wygląda tak: pracuję od 5 do 10, później zajmuję się pracami aktualnymi. Następnie przez kilka godzin czytam literaturę Wielkich, ponieważ chciałbym się uczyć od lepszych.

O sobie

Jestem namiętnym czytelnikiem. Bez książek nie wyobrażam sobie życia. Mam ponad 3000 skatalogowanych pozycji.

Jestem dumny z tytułu Ambasadora Wrocławia.

Jestem człowiekiem, który uprawia literaturę klasy B, literackim rzemieślnikiem.

Od momentu, kiedy zacząłem pisać kryminały, zdziwaczałem. Zacząłem się bać. Jadąc samochodem, kiedy ktoś jedzie za mną, wydaje mi się, że mnie śledzi. A jakie wygłaszam kazania, kiedy dorosła córka wybiera się na wakacje!

not. Marzena Bajor