Król kryminału retro – gościem gorzowskiej biblioteki

Najbardziej poczytny i uznany polski pisarz kryminałów Marek Krajewski spotkał się 6 października  z czytelnikami w WiMBP w Gorzowie Wlkp. Spotkanie moderował znawca gatunku i autor kryminałów Krzysztof  Koziołek. Pomimo jesiennej aury, fani pisarza i wykreowanych przez niego bohaterów – Mocka i Popielskiego, nie zawiedli. Na spotkanie przybyło ponad 80 osób.

Spotkanie odbyło się w ramach programu Dyskusyjne Kluby Książki realizowanego przez gorzowską bibliotekę we współpracy z Instytutem Książki.

 

Garść wiadomości z „pierwszej ręki”, czyli zasłyszane na spotkaniu…

 

Marek Krajewski marzył, aby zostać matematykiem. Jednak losy potoczyły się inaczej. Trudno w to uwierzyć, ale jego nauczyciel matematyki uważał, że ma zbyt małą wyobraźnię, aby zgłębiać tajniki królowej nauk. Po maturze przyszły pisarz rozpoczął więc studiowanie filologii klasycznej. Szybko okazało się, że jest w tym kierunku niezwykle uzdolniony. Obronił doktorat  i przez kilkanaście lat wykładał gramatykę łacińską na Uniwersytecie Wrocławskim. Bardzo lubił wykładać. Zajęcia z gramatyki łacińskiej są dość monotonne. Marek Krajewski, aby przyciągnąć uwagę studentów używał swojego talentu oratorskiego.  Tak pięknie modulował głosem, że jego studenci nadali mu przydomek „ksiądz Proboszcz”. Był nauczycielem z powołania. Z pracy dydaktycznej czerpał ogromną satysfakcję.
Z wykładania musiał jednak zrezygnować  na rzecz pisarstwa, bo jak wielokrotnie podkreślał w trakcie spotkania „nie dało się pogodzić tych dwóch żywiołów”. Przyznał jednak, że bardzo brakuje  mu kontaktu ze studentami i atmosfery uczelni. W stosunku do studentów był  wymagający, ale konsekwentny i sprawiedliwy. Żartował, że część studentów odetchnęła z ulgą po jego odejściu z uczelni. Spotkania autorskie to dla niego: „namiastka wykładu”dlatego tak bardzo je lubi.

Marek Krajewski jest niezwykle zdyscyplinowanym pisarzem. Szacunek budzi jego obowiązkowość i punktualność. Choćby się „waliło i paliło” nie odbiegnie od harmonogramu dnia rozpisanego „na nutki”. Ma zaplanowane, że 5 godzin dziennie pisze (od 5.00 do 10.00), potem zajmuje się sprawami bieżącymi, a pozostałą część dnia poświęca na czytanie literatury. Kiedy pracuje pije kawę z przygotowanego wcześniej termosu, żeby nie przerywać pisania. Celowo siedzi na twardym krześle, bo miękkie mogłoby go zbytnio rozleniwić. W pokoju nie ma niczego, co mogłoby rozpraszać jego uwagę, poza ukochanym psem. Kiedy dzieci były małe, zamykał się w łazience i pisał w wannie. Kalendarz roczny dzieli na dwa okresy: w pierwszej połowie roku pisze książkę, jesienią wyrusza na spotkania z czytelnikami.

Na spotkaniu w Gorzowie wiele mówił o swoim warsztacie pisarskim. Przyznał, że pisarstwo traktuje jak zawód. Lubi pisać, ale jest to naprawdę ciężka praca. Zdradził czytelnikom, że żeby żyć z pisania, musi wydać jedną książkę rocznie. Znane jest powszechnie jego zamiłowanie do szczegółu. Krajewski przyznał, że wielką wagę przywiązuje do drobiazgów. Wszystkie elementy opisu są dla niego istotne – zarówno topografia, architektura, obyczajowość  jak i  kulinaria. Dlatego podaje jakie jego bohaterowie piją piwo, w jaki sposób parzą kawę czy jakiej marki palą papierosy. Informacji szuka w archiwach, przedwojennej prasie i książkach telefonicznych. Często konsultuje się z ekspertami. A i tak zdarza się czasami, że hobbyści czy znawcy jakiejś wąskiej dziedziny  dopatrzą się w jego książkach nieścisłości.

Akcję swoich powieści osadza w miastach, które kocha i zna. We Wrocławiu zna każdą uliczkę, każdy kamień. To jego miasto, jest z nim związany emocjonalnie. Lwów pokochał dzięki opowieściom wuja. Ze Lwowa pochodzi jego matka.

Najwięcej pytań podczas spotkania dotyczyło bohaterów jego książek: Eberharda Mocka i Edwarda Popielskiego. Pytano pisarza o genezę ich nazwisk. Eberhard Mock to ”mocny facet”, brutalny, pewny siebie – tłumaczył Krajewski. Często nadużywa władzy i mocnych trunków. Dla tej postaci, intensywnie zarysowanej wybrał więc, jako znawca gramatyki łacińskiej, mocne nazwisko, krótkie, gdzie akcent pada na ostatnią spółgłoskę
i harmonizujące z nim ciekawe imię. Z Edwardem Popielskim było inaczej. Edward to imię ojca pisarza, w ten sposób chciał go uhonorować. Nazwisko zaś Popielski dlatego, że ulubionym kolorem twórcy kryminału retro jest właśnie kolor  popielaty. Jeśli chodzi o inne  nazwiska przedwojennego Wrocławia czy Lwowa, to pisarz często w wyborze posiłkuje się przedwojennymi książkami telefonicznymi.

Na spotkaniu Krajewski zdradził również, że swoich bohaterów obdarzył niektórymi własnymi cechami. Zarówno Edward Popielski, jak i Eberhard Mock bardzo dbają o swój wygląd, są pedantami, grają w brydża i dobrze posługują się łaciną. Ich solidne wykształcenie wyróżnia ich w stosunku do innych  policjantów i  rodzi niechęć współpracowników, a przede wszystkim szefów. Niestety z Mockiem pisarz rozstał się już ostatecznie. Przyznał, że   tematykę niemieckiego Wrocławia po prostu wyczerpał. Postanowił akcję swoich powieści przenieść do Lwowa,a nieustraszonym stróżem prawa uczynić  Edwarda Popielskiego. Wątek miłosny też będzie nieco inny. Do tej pory występowały na stronach jego kryminałów głównie  kobiety fatalne lub lekkich obyczajów. W serii lwowskiej Popielski zakocha się w młodej i inteligentnej Żydówce Renacie Sperling.

Sporo na spotkaniu mówił też Krajewski o swoich pasjach: miłości do antyku, książek, zwłaszcza przedwojennych i … brydża, który go odpręża i jest okazją do spędzenia czasu z przyjaciółmi. Kiedyś grywał całą noc, teraz nie ma już na to tyle czasu, a i kondycja już nie taka jak kiedyś – żartował. Pisarz kocha też książki. Określa siebie jako „namiętnego czytelnika” i bibliofila. Jego prywatny zbiór to ponad trzy tysiące woluminów – skatalogowanych. Na pewno bardzo dokładnie, bo Marek Krajewski zna się na rzeczy – był przecież kiedyś bibliotekarzem w Bibliotece Ossolineum. Katalogował  tam książki łacińskie, greckie i hebrajskie.

Czyta codziennie, żeby uczyć się od lepszych. ”Od Mistrzów uczę się sztuki portretowania postaci. Jestem literackim rzemieślnikiem. Czytam, poprawiam, dopowiadam, uszczegóławiam” – mówił na spotkaniu. Guru pióra są dla niego Prus i Dostojewski. Ceni ich między innymi za precyzję opisu, po mistrzowsku sportretowane postaci, finezyjnie skonstruowane dialogi. Z wielką przyjemnością chłonie opisy ulic, gmachów Warszawy, ubioru, kultury, mentalności nakreślone przez Prusa w „Lalce” Interesuje go również literatura psychologiczna i filozoficzna. Dodał też, że czyta  skrupulatnie recenzje swoich książek, uwzględniając uwagi natury stylistycznej i językowej. Zbiera recenzje i je chronologicznie układa w osobnych segregatorach, ale ma do nich dystans. Najważniejsi są dla niego czytelnicy i to z ich zdaniem liczy się najbardziej.Traktuje ich z wielkim szacunkiem. Po spotkaniu w Gorzowie każdego zapraszał do stolika. Czytelnik siedząc obok pisarza mógł jeszcze podyskutować i zamienić kilka zdań na nurtujące go zagadnienia. Krajewski uważnie słuchał i rzeczowo odpowiadał na różne pytania.  Spotkanie na długo zapadnie w pamięci nie tylko czytelnikom, ale i organizatorom.

Książki Marka Krajewskiego to coś więcej niż klasyczny kryminał. Autor niemalże z benedyktyńską dokładnością, niezwykle wiernie, z godną podziwu erudycją oddaje tło historyczno – obyczajowe danej epoki, tworząc przy tym trzymające w napięciu, intrygujące, pełne wolt wątki kryminalne oraz kreśląc w sposób przenikliwy interesujące nietuzinkowe postaci. Z niecierpliwością czekamy na kolejną książkę :”Rzeki Hadesu”.

 

                                                                                  Ewa Troczyńska -Porada