Spotkanie DKK w Filii nr 1

„Jeśli w Polsce nie układa się z pracą i rodziną, w innym kraju ułoży się znacznie gorzej”. Takie zdanie i jeszcze wiele innych będących często gorzkim przesłaniem dla ludzi wyruszających na podbój świata, a szczególnie Wysp Brytyjskich, możemy znaleźć w książce „Angole”. Reportaż Ewy Winnickiej omawiany był na spotkaniu Dyskusyjnego Klubu Książki przy Filii nr 1 WiMBP w Gorzowie Wlkp. 12 czerwca 2015 r. Autorka wysłuchała opowieści wielu rodaków na obczyźnie i stworzyła znakomitą panoramę naszej nowej emigracji. Mamy tu całe spektrum ludzkich losów, począwszy od dzieci sukcesu zarabiających miliony w londyńskim City, a skończywszy na alkoholikach żyjących pod mostem. Prawdą jest, że za granicą jest się cudzoziemcem, trzeba codziennie walczyć o to, by  mieć z ich strony szacunek, a harować by mieć za co żyć. Mnóstwo Polaków przyjeżdża i  myśli, że od razu zbiją fortunę. Nawet znajomość języka nie gwarantuje sukcesu, bo nasi rodacy zderzają się z zupełnie inną mentalnością, kulturą zachowaniami i tradycjami. Mentalność angielska jest bardzo różna od naszej,  nawet jeśli się ją wreszcie pojmie, nie zawsze można się do niej przyzwyczaić czy polubić. Jest to inny świat, w którym często czujemy się niepewnie, obco, samotnie. „Angole” rzucają też ciekawe światło na samych Anglików. Potwierdzają się stereotypowe obrazy ludzi odizolowanych, wycofanych z  towarzystwa, którym kontakt i bliskość niczego nie ułatwiają, nie są nawet potrzebne. Polka, która wyszła za Anglika mówi tak: „Nienarzekanie jest tutaj obowiązującym kodem. Najlepszy kolega męża właśnie stracił pracę. Jego żona jest bezrobotna od pół roku. Przychodzą na kolację i nie zająkną się o kłopotach, tylko rozmawiają o meczach Premier League w poprzednim tygodniu”.  A jeden z rozmówców Ewy Winnickiej zauważa: „Mentalność Angola jest zbudowana w taki sposób, że on nigdy nie jest w stanie powiedzieć, że czegoś nie aprobuje, że dla niego coś jest nie tak.”.
Książka „Angole”, choć wyłamuje się z form tradycyjnego reportażu,  napisana została przez wytrawną reporterkę i spowodowała gorącą dyskusję. Losy poszczególnych bohaterów w  większości nie skłaniają do emigracji, wręcz zniechęcają. Jednak wielu się udało. Czytelniczki dzieliły się własnymi spostrzeżeniami i historiami swoich znajomych, którzy wyjechali. Są wśród nich i tacy, którzy znaleźli dobrą pracę, mimo porażek w dziedzinie asymilacji z „tubylcami” czują się dobrze i wcale nie chcą wracać do Polski. Spotykają się z  rodakami, uczestniczą w działalności powiązanej z  Kościołem i są szczęśliwi.

                                                                                                          Jolanta Karaśkiewicz