12.04.2011

„Moje Kilimandżaro”, czyli spotkanie z Jankiem Melą

„Nie ma rzeczy niemożliwych.

To głowa wędruje na szczyt, nie nogi.

Nogi to tylko narzędzie.

A każda granica jest do przesunięcia”.

W ramach projektu Dyskusyjne Kluby Książki 11.04.2011 r. gościem międzyrzeckiej biblioteki był Jasiek, a właściwie już Jan Mela. To jedna z najbardziej rozpoznawalnych postaci w Polsce – najmłodszy w historii zdobywca biegunów (północnego i południowego) w ciągu roku i pierwszy niepełnosprawny, który dokonał takiego wyczynu. Wizyta Jaśka była kontynuacją cyklu comiesięcznych spotkań „Człowiek z pasją”, podczas której promował swoją książkę „Poza horyzonty”. W związku z olbrzymim zainteresowaniem nasze spotkanie odbyło się w sali kinowej domu kultury. Jasiek Mela w wieku 13 lat stracił lewe podudzie i prawe przedramię w wyniku porażenia prądem. Po długiej i bolesnej rehabilitacji, dostał propozycję udziału w wyprawie na bieguny od Marka Kamińskiego. Słynny polarnik jeszcze do szpitala podesłał Jaśkowi filmy o podróżach. Po pół roku intensywnych i morderczych treningów, nie tylko w różnych ośrodkach sportowych w Polsce, ale także w Norwegii wyruszyli na ekspedycje. Nikt nie miał taryfy ulgowej.

W skrajnie niskich temperaturach, pokonując zdradliwe szczeliny wspólnie z Wojciechem Moskalem i Wojciechem Ostrowskim dotarli na oba bieguny w ciągu 2004 roku. „Stojąc przed gigantyczną ścianą lodowca i wiedząc, że w każdej chwili bryła lodu może się oderwać i mnie zmiażdżyć, czuję, że życie to tylko mały płomyczek, który łatwo zdmuchnąć. Wtedy doceniam to, życie to cud.”. W 2008 r. wziął udział w wyprawie na Kilimandżaro, najwyższy szczyt Afryki. Mogła się ona odbyć dzięki fundacji pani Anny Dymnej „Mimo woli”. Podczas wyprawy spotkał m.in. Łukasza Żelechowskiego, który nie widzi od urodzenia i Piotra Pogona, chorującego od wielu lat na raka płuc. Wspólnie zdobywają również w 2009 r. Elbrus. Wiosną 2009 r. pojawiła się możliwość udziału w Maratonie Nowojorskim – największym na świecie. „Czemu nie spróbować?. To fajne wzywanie i okazja, by pokazać innym, że jak się chce to można.” Kolejny cel to wyprawa wspinaczkowa na El Capitan w 2010 r. Oprócz Jaśka bierze w niej udział Andrzej Szczęsny – para olimpijczyk i narciarz zjazdowy, który przeszedł amputację nogi. Dla osób poszkodowanych w wypadkach i potrzebujących protezy, zakłada w 2008 r. fundację „Poza horyzonty”. W jej ramach chce stworzyć ogólnopolski program protezowania, dzięki któremu chorzy mogliby kupować protezy znacznie taniej, niż one kosztują. I dawać ludziom nadzieję. Za działania na rzecz innych niepełnosprawnych w ramach swojej fundacji Mela otrzymał statuetkę „Kryształów Zwierciadła”.

Podczas spotkania Janek Mela opowiadał o swoich najbardziej bolesnych i intymnych szczegółach z życia osobistego. Swoją opowieść zaczął od tragicznego wypadku, opowiadał o swojej niepełnosprawności, która w początkowym okresie była dla niego olbrzymim problemem. Dopiero z czasem nauczył się prosić o pomoc i robić różne rzeczy w inny sposób.„Są w życiu takie momenty, gdy pozornie się kończy wszystko. Nieszczęścia często chodzą parami i kiedy coś się psuje, sypie się wszystko naraz.” Dzięki wielkiemu wsparciu rodziny i najbliższych przyjaciół stopniowo wracał mu życiowy optymizm. Po prostu, w którymś momencie zaufał Im i uwierzył, że wszystko się ułoży. Na swej drodze spotkał wiele osób, które zmieniły jego życie na lepsze, mi.in Marka Kamińskiego i Annę Dymną. Często podkreślał jak ważne jest spotkanie takich osób, które inspirują cię w życiu. Dzięki Ich wsparciu stara się nie poddawać i doceniać życie. Nie zawsze mu to wychodzi, ale dzięki Nim jest mu łatwiej. Jego największe pasje to podróże, fotografowanie i kolekcjonowanie starych projektorów filmowych. Podróżując uczy się pokory. Każda wyprawa to podróż w głąb siebie. „Wejście na szczyt wcale nie jest najważniejsze. Najważniejsze jest to, by ta góra nie była naszą ostatnią, by wrócić cało do domu.” Wspólnie z innymi niepełnosprawnymi mógł pokazać, że brak wzroku, nóg czy rąk nie musi być dla nas ograniczeniem. Nasza siła jest wewnątrz nas. A „niemożliwe” to tylko paraliżujące nas słowo, o którym warto jak najszybciej zapomnieć. Uwielbia fotografować, bo zdjęcie to nie tylko rejestracja, to też tworzenie czegoś nowego. Ma kolekcję projektorów filmowych, które wyszukuje na licznych targach staroci m.in. w Krakowie. Jego ulubionym eksponatem jest stary francuski projektor na korbkę z 1924 r. Marzy o tym, by otworzyć kiedyś małe kino, w którym wyświetlałby filmy z początków XX wieku. Najbliższa przyszłość to przede wszystkim działalność Fundacji. Dzięki niej pomagają wielu osobom po amputacjach i sprawiają, by uwierzyli, że mogą wychodzić z domu i robić rzeczy wielkie i wspaniałe. „…Udaje się pobudzać energię, rozbudzać pasję. I przekonywać ludzi – pełnosprawnych i niepełnosprawnych, że to głowa biegnie, nie nogi.” Na zakończenie pozował do zdjęć i rozdawał autografy (ok.360 ). A książkę Janka Meli można wypożyczyć w naszej bibliotece.

Krystyna Pawłowska