Każdy chce poznać swoje korzenie, bo potrzebuje poczucia własnej tożsamości

Spotkanie DKK przy Filii nr 1 WiMBP w Gorzowie Wlkp. 9 października 2014 r. poświęcone było niezwykłej historii Jennifer Teege opisanej w książce „Amon. Mój dziadek by mnie zastrzelił”. Jennifer długo nie zdawała sobie sprawy ze swojego pochodzenia. Dopiero przed kilkoma laty rozpoznała twarz swojej biologicznej matki na okładce książki o  komendancie obozu zagłady w Płaszowie, Amonie Goeth i jego córce Monice, matce Jennifer. Na książkę natrafiła w bibliotece przypadkowo. Od tej chwili zaczyna drążyć historię swojej rodziny. Rozpoczyna podróże do Krakowa, odwiedza miejsca zbrodni popełnionych przez dziadka, spotyka się ze świadkami, czyta wszystko o nazizmie. Cierpiąca od wielu lat na depresję wnuczka zbrodniarza, która choć dziś „czuje się dobrze”, przyznaje, że „pochodzenie to podstawa tożsamości” a przemilczanie historii rodzinnych nie pozostaje bez wpływu na potomków. Jennifer Teege twierdzi; „W moim przypadku milczenie miało destrukcyjny wpływ” a powojenne przemilczanie prawdy, odciska piętno po dziś dzień w  życiu współczesnych Niemców. „Rozliczcie się ze swojej przeszłości”, domagały się następne pokolenia od tych, którzy aktywnie przeżyli nazizm. Ale o tym „co ich własny dziadek robił w tym czasie, wielu nie ma pojęcia”, stwierdza Nikola Sellmair, dziennikarka i  współautorka książki. Monika Goeth, matka Jennifer, udzieliła kilku wywiadów na temat jej ojca, w których zajmowała skrajne stanowiska: od nienawiści, po uzasadnienie jego postępowania. Zdaniem Sellmair dzieci przestępców wojennych muszą uporać się psychicznie ze zbrodniami swoich ojców, zaś wnuki poradzić sobie z uwikłaniem w zbrodnię całej rodziny. Ten proces każe dalej drążyć kwestię winy w kręgu rodziny, jednak tylko tak wnuki mogą znaleźć sposób na wyjście z traumy. Również Jennifer Teege oglądając zdjęcia babci, która mieszkała z Amonem Goethem w jego willi na terenie obozu koncentracyjnego, zmaga się z odróżnieniem kochającej ją babci od towarzyszki życia sadystycznego potwora. O ile wiedza o nieznanym dziadku jest szokująca, o tyle uświadamianie sobie współwiny babki staje się dla autorki jeszcze bardziej paraliżująca. Oto jedyna kobieta, która wtedy, gdy autorka była dzieckiem, okazywała jej czułość i dawała poczucie bezpieczeństwa, odsłania swoją mroczną twarz, partnerki zbrodniarza do końca życia celebrującej pamięć o nim. Jennifer musi zmierzyć się ze swoim obliczem w lustrze i zaakceptować fakt, iż dla swojego dziadka ze względu na kolor skóry (jej ojcem jest Nigeryjczyk) byłaby osobą do wyeliminowania. Musi wreszcie pojąć, że zbrodnie nazistów to część historii jej rodziny, ale jednocześnie, że sama kształtuje swoją własną historię. Na przeszłość nie ma więc wpływu, za to na przyszłość już tak. Omawiana książka wywołała gorącą dyskusję i uznana została za bardzo wartościową lekturę.

Jolanta Karaśkiewicz

Filia nr 1