Dzień Kresowy w Gorzowie Wielkopolskim

Dnia 25 października 2010 roku w Wojewódzkiej i Miejskiej Bibliotece Publicznej im. Zbigniewa Herberta gościł ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski – duchowny katolicki obrządków: ormiańskiego i łacińskiego, poeta, działacz społeczny, wieloletni uczestnik opozycji antykomunistycznej w PRL, publicysta (felietony do „Gazety Polskiej”), opiekun niepełnosprawnych, współzałożyciel i prezes Fundacji im. Brata Alberta, zwolennik lustracji. Za książkę pt. "Księża wobec bezpieki na przykładzie diecezji krakowskiej" otrzymał Nagrodę Literacką im. Józefa Mackiewicza. W 2008 r. wystąpił z apelem o potępienie przez władze polskie rzezi wołyńskiej. W 2010 r. ukazała się jego książka pt. "Przemilczane ludobójstwo na Kresach".
Spotkanie odbyło się z okazji Dnia Kresowego i stanowiło doskonałe uzupełnienie prelekcji o ludobójstwie na Kresach Wschodnich wygłoszonych przez Ewę Siemaszko i dr Lucynę Kulińską w gorzowskiej Bibliotece w dniu 15.10.2010 r. 
Motywem przewodnim wykładu Ks. T. Isakowicza-Zaleskiego był cytat/napis z pomnika na Cmentarzu Rakowickim w Krakowie ku czci Polaków pomordowanych przez faszystów z OUN i UPA „Nie o zemstę, ale o pamięć wołają ofiary”.  Ks. Isakowicz od wielu lat zabiega o należyte upamiętnienie ofiar zbrodni ukraińskich nacjonalistów na Kresach oraz o uhonorowanie sprawiedliwych Ukraińców, którzy ratowali Polaków przed okrutną rzezią. W wystąpieniu podkreślał, że członkowie OUN, UPA stanowili 1 procent ludności ukraińskiej, że również Ukraińcy ginęli z rąk nacjonalistów.
Gość przedstawił krótką historię wzajemnych relacji Polaków i Ukraińców do czasu II wojny światowej podkreślając, że przedwojenne Kresy stanowiły żyjące w zgodzie wielokulturowe społeczeństwo. Często obok siebie stała cerkiew, kościół i żydowska bożnica. Zawierano mieszane małżeństwa. Nie odczuwano niechęci do innych nacji. I nagle to wszystko się zmieniło. Sprawiła to ideologia nacjonalistyczna nawołująca do nienawiści. Swój wykład ks. Isakowicz-Zaleski zilustrował zdjęciami osób pomordowanych w bestialski sposób przez bandy UPA oraz fotografiami wsi, w których miały miejsca te barbarzyńskie wydarzenia.
Duża część wystąpienia Księdza poświęcona była odradzaniu się nacjonalizmu na Ukrainie. Gość przytoczył przykłady działań prezydenta Wiktora Juszczenki, który wręczał medale banderowcom mającym na rękach krew Polaków i Żydów, walczył o prawa kombatanckie dla UPA i pozwalał budować pomniki zbrodniarzom. Bolesnym dla Polaków przykładem jest także umieszczenie na polskiej szkole we Lwowie podobizny Romana Szuchewycza odpowiedzialnego za mordowanie polskich kobiet i dzieci.
W odpowiedzi na żenujące postępowanie również strony polskiej ks. Zaleski zorganizował w Lublinie (1 lipca 2009 r.) protest przeciwko nadaniu doktora honoris causa przez KUL Wiktorowi Juszczence, a także przeciwko przejazdowi przez Polskę "Rajdu Bandery", za co ukraińscy nacjonaliści grozili mu śmiercią. 5 lutego 2010 r. współorganizował protesty w związku z uznaniem Bandery bohaterem narodowym Ukrainy przez ustępującego wówczas prezydenta Juszczenkę.
Niestety Polska i świat milczy. Polski rząd na to wszystko nie reaguje, przez Sejm nie może przejść uchwała potępiająca ludobójstwo dokonane na Polakach. Kościół rzymskokatolicki również nie walczy o wyniesienie na ołtarze tych swoich kapłanów, którzy zginęli na Kresach (w latach 1942-1945 zamordowano około 180 duchownych – najczęściej w bardzo okrutny sposób). Niestety, nie toczą się żadne procesy beatyfikacyjne księży pomordowanych przez nacjonalistów ukraińskich czy NKWD.
Ksiądz Tadeusz Isakowicz-Zaleski jest zwolennikiem dialogu, którego warunkiem jest nazwanie zbrodni po imieniu, czyli ludobójstwem, gdyż pojednania nie da się zbudować na kłamstwie.
Ukraińcy w sumie zamordowali 150 tys. osób. Ginęli nie tylko Polacy – wśród ofiar byli Żydzi, Rosjanie, Ormianie, ale i Ukraińcy z mieszanych rodzin, a także ci, którzy pomagali Polakom. Kresowianom chodzi tylko o pamięć i o to, by zło nazwać po imieniu: „Chcemy tylko, aby nie zapomnieć o tych, którzy mogli żyć, a zostali w bestialski sposób zamordowani, pochylić się nad ich cierpieniem. Przecież to nie była zwykła śmierć, to było barbarzyństwo. Chcemy dążyć do tego, żeby i druga strona – ci, którzy zadali nam tyle cierpień, żeby może w ramach jakiejś refleksji wypowiedziała słowa, chociaż ze strony tych, którzy mordowali, nielicznych żyjących przywódców UPA, nigdy takie słowa nie padły". (Jan Rutkowski, prezes Towarzystwa Miłośników Wołynia i Polesia).
Danuta Zielińska