22.10.2015

70 lat polskiej książki w Witnicy

70-lecie istnienia obchodzi Miejska Biblioteka Publiczna w Witnicy, jedna z najstarszych takich instytucji na Ziemiach Zachodnich. W bibliotecznej Galerii „Między Półkami” została otwarta wystawa „Na początku był Pionier – 70 lat witnickiej biblioteki".
Można na niej obejrzeć książki, które zanim trafiły do Witnicy, miały za sobą burzliwą historię, stare pieczątki, kroniki i maszynę do pisania. Pokazana jest też Księga Ubytków z listą książek, które z nakazu cenzury zostały skasowane w 1950 roku.
Twórca biblioteki Adam Dekarczyk (ur. 1905 r.) pochodził z Mazowsza. Przed wojną pracował w kilku wsiach jako nauczyciel i kierownik szkoły powszechnej. Uczestniczył w kampanii wrześniowej. W marcu 1945 roku forsował Nysę jako dowódca kompanii rusznic przeciwpancernych. 24 marca został postrzelony w kolano. W lipcu opuścił szpital i został zdemobilizowany.
Gdy w sierpniu Dekarczyk razem z żoną Stefanią przyjechał do Witnicy, największą część ich bagaży stanowiły kartony z książkami. Na miejscu upatrzył sobie lokal przy ulicy Rynek 4 (dziś KRN), zajmowany wcześniej przez fotografa C. Koppego. Wtedy była to najpiękniejsza kamienica w centrum. 15 sierpnia otworzył w niej Księgarnię i Wypożyczalnię Książek „Pionier”, jedną z pierwszych polskich bibliotek na Ziemiach Zachodnich. Była też pierwszą publicznie dostępną wypożyczalnią w historii miasta, bowiem Niemcy prowadzili jedynie biblioteki szkolne.
Łucja Koryzna z d. Biel, dobrze pamięta pierwszy kontakt z wypożyczalnią i jej właścicielem: Mamusia, wracając z kościoła, powiedziała: „Wyobraźcie sobie, że w Witnicy jest biblioteka. Jakiś pan ze wschodu przywiózł książki”. To był pan Adam Dekarczyk. Mama wstąpiła do środka i powiedziała: „Chciałabym zapisać córkę”. Był październik 1945 roku, miałam wtedy trzynaście lat. Mama mnie zapisała, a ja od razu tam poszłam. Dygnęłam (wtedy się przed dorosłymi dygało) i powiedziałam: „Dzień dobry”. „A jak ty się nazywasz?”. „Bielówna”. „Żona mi o tobie mówiła. Będziesz mi pomagać”. Pani Stefania, żona pana Dekarczyka, uczyła nas w szkole prac ręcznych.
Pan Dekarczyk uczył dzieci, że przed czytaniem trzeba myć ręce, żeby książkę jeszcze w coś zawinąć, nawet jeśli już jest w coś obłożona. Bo książki były okładane, chyba w szary papier. Pan Dekarczyk odwijał okładkę, przewracał na drugą stronę i podklejał, bo skąd było wziąć nowy papier?
Był problem, że niektóre książki były zniszczone. Pan Dekarczyk poprosił, abyśmy je z koleżankami-harcerkami podklejały. Klej nazywał się dekstryna. Był to żółty proszek, który się rozrabiało w wodzie. (…) Kiedy w bibliotece była przerwa, kiedy nie było czytelników, myłyśmy półki i podłogi. Robiłyśmy to z własnej woli, nie z obowiązku. Bywałyśmy tam raz w tygodniu.

Zbigniew Czarnuch, wówczas piętnastoletni czytelnik „Pioniera”, wspomina: W pierwszym pomieszczeniu znajdował się sklep, a dalej była biblioteka. Tu można było wypożyczyć książkę i przeczytać czasopisma, bo kiosku Ruchu jeszcze w Witnicy nie było. Biblioteka posiadała katalog kartkowy. Za korzystanie z biblioteki wnosiło się miesięczną opłatę, co było odnotowywane w zeszycie.
Firma była jednocześnie księgarnią i sklepem papierniczym. Można w nim było znaleźć wszystko, czego się potrzebowało: zeszyty, ołówki, gumki… Ale klient sam decydował, czy opłaca mu się kupić zeszyt, czy też pójść do jakiejś fabryki po druki i pisać na odwrotnej, czystej stronie. Byłem wtedy bardzo rozczytany, z dużymi emocjami wertowałem ten katalog: „Co też w nim dzisiaj znajdę?” Zaczytywaliśmy się wtedy Karolem Mayem i powieściami francuskimi, m.in. „Hrabią Monte Christo”
.
Zbiory „Pioniera” były uzupełniane drogą kupna i darowizny. Po siedemdziesięciu latach w zbiorach biblioteki pozostało kilkanaście książek z tamtych czasów. Niektóre z nich posiadają pieczątki poprzednich właścicieli. Dowodzą one, że księgozbiory dzieliły ze swoimi właścicielami wojenną i powojenną poniewierkę. Dwie z nich pochodzą z wypożyczalni prowadzonych przed wojną przez działające w Galicji Towarzystwo Szkoły Ludowej: „Boża męka” Karola Čapka należała do placówki w Złoczowie, a „Zamieć” do jej odpowiedniczki w Kozowej. Obie w 1941 roku znalazły się w „niewoli” radzieckiej, o czym świadczą pieczątki „ЗОЛОЧІВСЬСКА РАЙОННА БІБЛІОТЕКА” i „Koзiвська районна бiбліoтека”. „Zamieć”, kiedy trafiła do Witnicy, miała zniszczoną okładkę. Dekarczyk wkleił ją w okładkę niemieckiej powieści historycznej „Ekkehard” Josepha Viktora von Schefela.
Dwie książki pochodzą ze Śląska Cieszyńskiego.„Pisma" Henryka Sienkiewicza należały przed wojną do 4 Pułku Strzelców Podhalańskich, który stacjonował w Cieszynie, a opowiadania Juliana Ejsmonta „W puszczy – opowieści o sercu zwierzęcem”  do Kasyna Urzędniczego Cukrowni "Chybie".
Na egzemplarzu powieści Świętopełka Czecha „Jastrząb contra Hordliczka” przybito pieczątkę „Z KSIĘGOZBIORU B. PŁAWNERA”. Być może jej właściciel mieszkańcem Warszawy, którego zbiory uległy rozproszeniu po Powstaniu. Dekarczyk bowiem często kupował książki w stolicy.
W 1948 roku prywatna biblioteka została wykupiona przez miasto i od 1 stycznia 1949 roku działała jako Miejska Biblioteka Publiczna w Witnicy. Jej kierownikiem został… dotychczasowy właściciel. Pełnił tę funkcję do 31 marca 1953 roku. W latach 1953-57Adam Dekarczyk prowadził świetlice zakładowe w kaflarni i fabryce mebli. W 1957 roku został założycielem i pierwszym kierownikiem Miejskiego Domu Kultury. W latach 1959 r.- 1967 pracował w Przedsiębiorstwie Upowszechniania Prasy i Książki „Ruch”. Zmarł w 1971 roku. Miejska Biblioteka Publiczna i Miejski Dom Kultury, dwie instytucje, które zorganizował, działają do dziś.

Władysław Wróblewski – Miejska Biblioteka Publiczna w Witnicy

Materiał nadesłany 21.10.2015 r. przez MBP w Witnicy
Oprac. W. Żurawski