Strażacy z Witnicy, czyli Polska z pigułce

Każda książka Zbigniewa Czarnucha rodzi jego nowe refleksje. Ostatnio na zlecenie Ochotniczej Straży Pożarnej w Witnicy autor zajął się historią tego stowarzyszenia i wyszedł mu traktat o najnowszej historii Polski.

*

Zaczyna się od rozdziału „Z dziejów europejskiej i krajowej ochrony przeciwpożarowej”, a w nim bardzo dużo ciekawych wiadomości, jak dawniej chroniono się przed pożarami i jak je gaszono. Takich informacji nie ma w wielkiej historii, a dopiero one niosą wiedzę o warunkach życia i o ludzkiej pomysłowości.

Następnie przechodzimy do „Pożarnictwa w Witnicy do roku 1944”, czyli rozdziału o trosce przed ogniem w niewielkiej miejscowości, która jeszcze nie miała praw miejskich. Ale jak ważna była ochrona przeciwpożarowa, niech świadczy udział wielu godnych obywateli w tym ruchu. I choć Witnica nie mogła dorównać przemysłowemu Gorzowowi, organizacja i zasoby straży pożarnej były całkiem dobre.

*

I już przechodzimy do pionierskiego okresu w polskiej Witnicy. Choć straż pożarna działała od pierwszych dni, daty jej powołania nie sposób ustalić. Natomiast zachowały się dokumenty, które dla historyka codzienności okazały się skarbem. To dowody wypłat z kasy straży z lat 1946 i 1947 zebrane w grubym segregatorze. Może lepsze by były dowody wpłat, nie wypłat, ale nawet na tej podstawie Zbigniew Czarnuch opowiada niezwykłą historię miasta. Najpierw o człowieku – Janie Ciecholińskim, który do Witnicy przyjechał zaraz po wojnie. Z zawodu był malarzem pokojowym, ale miał duszę społecznika i kochał straż pożarną. To on zorganizował pierwszą drużynę i on nadał jej rangę najważniejszej miejskiej instytucji. W Witnicy mieszkał tylko cztery lata. Dopiero teraz Zbigniew Czarnuch pokazuje, jak dużo dla miasta zrobił.

Z niemieckich zasobów polscy strażacy odziedziczyli niewiele. Pojazdy i akcesoria przeciwpożarowe trzeba było zdobywać, a najlepiej kupować. Dowody wypłat świadczą, jak wiele i za jakie kwoty kupowano. Ale rodzi się pytanie: skąd strażacy mieli pieniądze? Od zawsze w strażacki etos wpisana była nie tylko podstawowa misja, ale także szerzenie kultury, organizacja życia społeczności, w czasach zaborów podtrzymywanie patriotyzmu. Po pięciu latach wojny ludzie spragnieni byli rozrywki: zabaw przy muzyce, wspólnego przygotowywania występów teatralnych, uroczystości itp. Wszystko to witniczanom oferowała straż pod kierunkiem Jan Ciecholińskiego. Dowody wypłat świadczą, jak bujne było w 1946 i 1947 roku życie kulturalne, a także, że ludzie chcieli za kulturę płacić.

*

Aż przykręcono śrubę temu samorzutnemu rozwojowi ludzi i miasta narzucając normy socjalistyczne, czyli kontrolę państwa nad wszystkimi dziedzinami, także nad strażą pożarną. Najpierw trzeba było wyrzucić wszystkich, którzy mieli sukcesy. Potem karuzela coraz mniej zaradnych, bo coraz mniej samodzielnych aktywistów przywożonych w teczkach. Co prawda Jan Ciecholiński awansował do Gorzowa, ale tu nie ma dowodów jego aktywności podobnych do witnickich. Musiał się poddać.

*

Kolejne rozdziały to: „Cztery dekady po latach czterdziestych”, „Na przełomie tysiąclecia”, „W drodze do Unii Europejskiej”. Nie będzie tu ich streszczenia, a tylko konstatacja, że w życiu organizacji powołanej do służenia ludziom kapitalnie się odbijają wszystkie polityczne przemiany naszego kraju.

*

Od 2011 roku w Witnicy funkcjonuje Regionalne Centrum Ratownictwa, w którym mieszczą się: Posterunek Policji, Zespół Ratownictwa Medycznego oraz Ochotnicza Straż Pożarna. Strażacy chętnie zapraszają do siebie gości, pokazują znakomity sprzęt i swoje przygotowanie zarówno do gaszenia ognia, jak i ratowania z innych opresji.

Przed budynkiem stoi rzeźnia Jakuba Paszke, oryginalny Pomnik Wdzięczności Witnickim Strażakom. Po jednej stronie widzimy nowoczesnego strażaka w stroju ochronnym i w masce wynoszącego z płomieni niemowlę, a po drugiej stronie są tabliczki z nazwiskami członków OSP, którzy do końca życia byli strażakami. Jest wśród nich nazwisko wieloletniego burmistrza Andrzeja Zabłockiego, który nie tylko był strażakiem, ale doprowadził do budowy tego wspaniałego Centrum. Jego pogrzeb w 2016 r. odbył się według ceremoniału strażackiego.

Zbigniew Czarnuch podkreśla obecne na tym pomniku uznanie dla wszystkich strażaków, niezależnie od ich partyjnej przynależności. Dla autora jest to przykład, który winny powielać polityczne władze.

*

Duży format książki, czytelny układ, liczne fotografie i ilustracje, a przede wszystkim potoczysty styl opowieści sprawiają, że książkę o witnickich strażakach dobrze się czyta. Nie nużą nawet spisy wydatków z lat 40. XX wieku, a jest ich dużo.

 

***

Zbigniew Czarnuch „Na nich można polegać. Rzecz o pożarnictwie w ogóle, a o strażakach witnickich w szczególności”, Witnica 2020, wyd. Ochotnicza Straż Pożarna w Witnicy, 132 s.