Soplicowo odbrązowione

Na początek trochę przypomnienia: Adam Mickiewicz dostał nakaz wyjazdu z Wilna w 1824 r., bo został zesłany na pobyt w głębi Rosji. Przebywał w Moskwie, na Krymie, w Petersburgu, a w 1829 r. udało mu się wyjechać do Europy Zachodniej. Najpierw był w Niemczech, potem długo podróżował po Italii, ostatecznie osiadł w Paryżu. Ale zanim z Wielką Emigracją dotarł do Paryża, na przełomie 1830 i 1831 r. przez pół roku był goszczony w szlacheckich dworach Wielkopolski. Przyjechał, aby wziąć udział w powstaniu listopadowym, ale dotarł, gdy już wygasało. W Wielkopolsce wróciły do niego wspomnienia z rodzinnego dworku, a jednocześnie uświadomił sobie, że on nigdy nie wróci w tamte strony i że szlachecki świat odchodzi w przeszłość. Z takich oto pobudek powstał ,,Pan Tadeusz", genialna opowieść o ostatnim przebłysku nadziei, czyli wkroczeniu wojsk Napoleona w 1812 r. Mickiewicz wiedział, jak się skończył w Polsce napoleoński epizod, ale tego w poemacie nie ma. Dominuje nadzieja. I uroda odchodzącego świata z jego blaskami i cieniami. Świata wyidealizowanego. * Czytamy ,,Pana Tadeusza" w szkole, najczęściej z przymusu lub tylko we fragmentach, na ogół mało z niego zapamiętując na życie. Rzadko kto wraca do niego później, zadowalając się filmem Andrzeja Wajdy jako formą przypomnienia. W mroźnym styczniu 2019 r. dziadek Marek Bucholski codziennie czytał wnuczce Emilce jedną księgę, a potem z nią o tym, co przeczytali, rozmawiał. Z tej lektury, z przemyśleń i rozmów, powstał zaskakujący poemat ,,Podróże w świat Sopliców moimi ścieżkami". * Marek Bucholski, gorzowianin, prawnik, od kilkunastu lat z żoną Ewą jeździ po świecie, najchętniej do miejsc nieczęsto odwiedzanych przez turystów. Swoje wrażenia i przemyślenia przenosi do książek. Wydał: „Podróże dość dalekie” (Chiny północne, Chiny wschodnie, Afryka Południowa, Ekwador, zachodnia Amazonia, Andy i Galapagos), „Podróże na koniec świata” (indonezyjskie wyspy Jawa i Bali, andyjskie lodowce i jeziora Argentyny, Ziemia Ognista, Patagonia argentyńska i chilijska, Buenos Aires, Santiago de Chile), „Podróże do miejsc czarownych” (Wenezuela od Morza Karaibskiego, przez sawanny, po wyprawy w góry i do dżungli na granicy z Brazylią oraz Peru, Boliwia i Japonia), „Podróże ku barwom świata” (Stambuł, Etiopia od granicy z Erytreą do granicy z Kenią, Kuala Lumpur, Singapur, Sumatra, Wietnam północny, południowe Chiny, Macau i Hongkong), „Podróże do krain niezwykłych” (góry i sawanny Kenii, Mombasa, Sikkim i Himalaje, Kalkuta, Sundarbans i Delta Gangesu), ,,Podróże duktami historii" (Genua, Rzym, Palermo, Malta, Barcelona, Marsylia oraz Meksyk od Pacyfiku do Atlantyku), „Podróże magią malowane” (Afryka Zachodnia, Sri Lanka, Dubaj). Wszystkie dostępne w gorzowskiej Bibliotece. * Wszystkie książki Marka Bucholskiego z założenia mają dwie płaszczyzny. Jedna to prezentacja dalekiego, nieznanego nam świata z jego historią i oryginalną przyrodą. Zawsze dużo miejsca autor poświęca ludziom, ich zajęciom, codzienności, wierzeniom, obyczajom i tak dalej. To część dla tych, którzy marzą o dalekich podróżach. Ale z tomu na tom Bucholski poszerza inny wątek: spojrzenie z tamtej perspektywy na nasze, polskie i europejskie sprawy: nasze obyczaje, nasze wierzenia, nasze polityczne spory. Diagnozę rzeczywistości autor opiera nie tylko na obserwacjach, ale także uwzględnia ciekawe lektury, głównie socjologiczne. Snuje refleksje o uchodźcach, czyli o wiecznych migracjach ludów, o europejskim chamstwie, z jakim nigdy nie spotkał się w „dzikich” krajach, o miłosierdziu i pomocy, której model lansowany przez Matkę Teresę w Indiach wcale się nie sprawdził. Zajmuje go pozycja kobiety, stosunek do seksu, a stałym motywem obserwacji jest sfera higieny. Bardzo dostaje się polskim „urzędnikom Pana Boga”. Z perspektywy innych religii autor dobitnie widzi, jak silnie Kościół ingeruje w nasze codzienne życie i jak katolicyzm ubezwłasnowolnia człowieka. * A teraz wybrał się do fikcyjnego Soplicowa bez podróży, a tylko czytając ,,Pana Tadeusza". Zasadnicza odmiana polega również na tym, że siedem pierwszych książek napisanych jest prozą, a ostatnia wierszem, regularnym dwunastozgłoskowcem. I jeszcze, że tamte są obszerne i ze zdjęciami, a ta jest skromna, liczy zaledwie 30 stron. * Ale metoda ta sama: punktem wyjścia jest to, co w tekście, a dalej refleksje autora. Na przykład o Zosi: ,,Ale Zosię ciągną jeno wiejskie strony Te kurki, kogutki, w ogródeczku kwiatki Po cóż rozum większy u przyszłej mężatki Bo o wszystkim mąż jej decyduje. Przecie Pisał święty Paweł o tym w swym dekrecie Że kobiety męża swego poddankami I pod jego służą wiernie rozkazami. A święty Hieronim słowy uczonymi Wzbraniał paniom kąpać i być moczonymi"... I dalej opowieść o pozycji kobiety w religii katolickiej, o wpływie tej religii na polską obyczajowość i generalnie, że Mickiewiczowska rozanielona Zosia to po prostu głupie dziewczątko. Podobnie rozprawia się Bucholski z Telimeną, która tylko łowiła męża, z Tadeuszem, narwanym młokosem, z zadufanymi w sobie Asesorem i Rejentem. Najwięcej dostaje się Sędziemu Sopilcy za to, że sprzyjał konfederacji targowickiej (1792 r.), za co dostał zamek Horeszków, o który teraz, po blisko 20 latach, ciągle toczy się spór. Związek z Targowicą oznaczał równocześnie opowiedzenie się przeciwko polskiemu królowi Stanisławowi Poniatowskiemu, a za carycą Katarzyną. I jak się teraz ma patriotyzm Sędziego? W ,,Panu Tadeuszu" ten aspekt nie jest uwypuklony. Mickiewicz stwierdza, że jest spór, ale nie docieka jego podstawowych przyczyn. Przesuwa akcent na romantyczną miłość Jacka Soplicy do Ewy Horeszkówny, wybiera czarną polewkę zamiast konfliktu Polski z Rosją. Mało kogo zastanawia, dlaczego po śmierci Wojewody nie jego córka Ewa została sukcesorką zamku, a Sędzia Soplica. Marek Bucholski nie odkrywa tajemnicy, historycy literatury i wnikliwi czytelnicy znają tę przyczynę, ale Mickiewicz tak zręcznie ją zasłonił nieszczęśliwą miłością, że czytelnik problemu nie drąży. A Marek Bucholski tak. * Najbardziej dostaje się polskiej szlachcie, która: ,,Patriotyczna szlachta tam w Polszcze mieszkała I się patriotycznie w trupa zalewała". (..) Marek Bucholski nie byłby sobą, gdyby nie wskazał na współczesne konsekwencje tamtej szlacheckiej obyczajowości. Dla niego wszystko się zgadza, poza tym, że u Mickiewicza rokiem pamiętnym był Rok Dwunasty (1812), a u Bucholskiego Rok Piętnasty (2015), rok wyborów, gdy to: ,,Kasta święta szlachty krajem zawładnęła Jej racja na górze, inna zaginęła (...) Nasze racje dobre i nam Polską władać Będziemy łby ścinać ostrymi szablami Niebo nam pomoże, bo wszak Niebo z nami Nikt nie będzie gęby wycierać prawami Bo my sobie prawo ustalamy sami Nam nie trzeba prawa w papierze spisanym My się rządzim prawem gardłem ustalanym A gdy ktoś zakrzyknie, że spisać potrzeba Sejmy nocą skrzykniemy i spiszem co trzeba". * Wiele innych problemów podejmuje Bucholski, a wszystkie wyrastają z portretu Polaka opisanego przez Mickiewicza. Że patriotyczny Jankiel może wszystko wiedzieć o polskiej historii i czuć się Polakiem, ale przede wszystkim jest Żydem, więc dla niego we dworze miejsca nie ma. Że szlacheckie polowanie to okazja do mordowania zgonionych w tym celu zwierząt, a potem do popijawy. Że patriotyczna misja Jacka Soplicy sprowadza się do obudzenia najgorszych cech szaraczkowej szlachty, która umie jedno – napaść na cudzą własność. A najwięcej dostaje się polskiej odmianie katolicyzmu, który pod płaszczykiem wiary dopuszcza zemstę, rozboje, nadużycia finansowe, hulaszczy tryb życia i dziesiątki grzechów dawnych i współczesnych Polaków. * Marek Bucholski do głównego tytułu „Podróże w świat Sopliców moimi ścieżkami" dodał drugi człon: „A czy zbyt występne, dacie notę sami". Moja nota jest pozytywna. Poemacik inspirowany Mickiewiczem po prostu mnie zabawił. Autor nie kreuje się na poetę. Mickiewicz napisał swój poemat trzynastozgłoskowcem (7+6), Bucholski przyjął łatwiejszą, bardziej potoczystą formę dwunastozgłoskowca (6+6). Utrzymuje średniówkę, ale nie bawi się w przerzutnie, myśl lub zdanie najczęściej zamyka na końcu wersu. Stosuje proste rymy, często nawet banalne, gramatyczne, nie takie bogate jak Mickiewicz. Ale ta prostota wiersza powoduje, że czyta się go dobrze, łatwo i przyjemnie. Natomiast w pełni zgadzam się z interpretacją Bucholskiego. Bardzo dużo w nas ze szlachty rodem z Fredry i Mickiewicza. Oj, dużo... Posłuchajcie dzisiejszych wiadomości... *** Marek Bucholski, „Podróże w świat Sopliców moimi ścieżkami, A czy zbyt występne, dacie notę sami", wyd. Sonar Literacki, Gorzów Wlkp. 2019, 30 s.

Na początek trochę przypomnienia:

Adam Mickiewicz dostał nakaz wyjazdu z Wilna w 1824 r., bo został zesłany na pobyt w głębi Rosji. Przebywał w Moskwie, na Krymie, w Petersburgu, a w 1829 r. udało mu się wyjechać do Europy Zachodniej. Najpierw był w Niemczech, potem długo podróżował po Italii, ostatecznie osiadł w Paryżu. Ale zanim z Wielką Emigracją dotarł do Paryża, na przełomie 1830 i 1831 r. przez pół roku był goszczony w szlacheckich dworach Wielkopolski. Przyjechał, aby wziąć udział w powstaniu listopadowym, ale dotarł, gdy już wygasało. W Wielkopolsce wróciły do niego wspomnienia z rodzinnego dworku, a jednocześnie uświadomił sobie, że on nigdy nie wróci w tamte strony i że szlachecki świat odchodzi w przeszłość.
Z takich oto pobudek powstał ,,Pan Tadeusz”, genialna opowieść o ostatnim przebłysku nadziei, czyli wkroczeniu wojsk Napoleona w 1812 r. Mickiewicz wiedział, jak się skończył w Polsce napoleoński epizod, ale tego w poemacie nie ma. Dominuje nadzieja. I uroda odchodzącego świata z jego blaskami i cieniami. Świata wyidealizowanego.
*
Czytamy ,,Pana Tadeusza” w szkole, najczęściej z przymusu lub tylko we fragmentach, na ogół mało z niego zapamiętując na życie. Rzadko kto wraca do niego później, zadowalając się filmem Andrzeja Wajdy jako formą przypomnienia.
W mroźnym styczniu 2019 r. dziadek Marek Bucholski codziennie czytał wnuczce Emilce jedną księgę, a potem z nią o tym, co przeczytali, rozmawiał. Z tej lektury, z przemyśleń i rozmów, powstał zaskakujący poemat ,,Podróże w świat Sopliców moimi ścieżkami”.
*
Marek Bucholski, gorzowianin, prawnik, od kilkunastu lat z żoną Ewą jeździ po świecie, najchętniej do miejsc nieczęsto odwiedzanych przez turystów. Swoje wrażenia i przemyślenia przenosi do książek. Wydał:
„Podróże dość dalekie” (Chiny północne, Chiny wschodnie, Afryka Południowa, Ekwador, zachodnia Amazonia, Andy i Galapagos),
„Podróże na koniec świata” (indonezyjskie wyspy Jawa i Bali, andyjskie lodowce i jeziora Argentyny, Ziemia Ognista, Patagonia argentyńska i chilijska, Buenos Aires, Santiago de Chile),
„Podróże do miejsc czarownych” (Wenezuela od Morza Karaibskiego, przez sawanny, po wyprawy w góry i do dżungli na granicy z Brazylią oraz Peru, Boliwia i Japonia),
„Podróże ku barwom świata” (Stambuł, Etiopia od granicy z Erytreą do granicy z Kenią, Kuala Lumpur, Singapur, Sumatra, Wietnam północny, południowe Chiny, Macau i Hongkong),
„Podróże do krain niezwykłych” (góry i sawanny Kenii, Mombasa, Sikkim i Himalaje, Kalkuta, Sundarbans i Delta Gangesu),
,,Podróże duktami historii” (Genua, Rzym, Palermo, Malta, Barcelona, Marsylia oraz Meksyk od Pacyfiku do Atlantyku),
„Podróże magią malowane” (Afryka Zachodnia, Sri Lanka, Dubaj).
Wszystkie dostępne w gorzowskiej Bibliotece.
*
Wszystkie książki Marka Bucholskiego z założenia mają dwie płaszczyzny. Jedna to prezentacja dalekiego, nieznanego nam świata z jego historią i oryginalną przyrodą. Zawsze dużo miejsca autor poświęca ludziom, ich zajęciom, codzienności, wierzeniom, obyczajom i tak dalej. To część dla tych, którzy marzą o dalekich podróżach. Ale z tomu na tom Bucholski poszerza inny wątek: spojrzenie z tamtej perspektywy na nasze, polskie i europejskie sprawy: nasze obyczaje, nasze wierzenia, nasze polityczne spory. Diagnozę rzeczywistości autor opiera nie tylko na obserwacjach, ale także uwzględnia ciekawe lektury, głównie socjologiczne. Snuje refleksje o uchodźcach, czyli o wiecznych migracjach ludów, o europejskim chamstwie, z jakim nigdy nie spotkał się w „dzikich” krajach, o miłosierdziu i pomocy, której model lansowany przez Matkę Teresę w Indiach wcale się nie sprawdził. Zajmuje go pozycja kobiety, stosunek do seksu, a stałym motywem obserwacji jest sfera higieny. Bardzo dostaje się polskim „urzędnikom Pana Boga”. Z perspektywy innych religii autor dobitnie widzi, jak silnie Kościół ingeruje w nasze codzienne życie i jak katolicyzm ubezwłasnowolnia człowieka.
*
A teraz wybrał się do fikcyjnego Soplicowa bez podróży, a tylko czytając ,,Pana Tadeusza”. Zasadnicza odmiana polega również na tym, że siedem pierwszych książek napisanych jest prozą, a ostatnia wierszem, regularnym dwunastozgłoskowcem. I jeszcze, że tamte są obszerne i ze zdjęciami, a ta jest skromna, liczy zaledwie 30 stron.
*
Ale metoda ta sama: punktem wyjścia jest to, co w tekście, a dalej refleksje autora. Na przykład o Zosi:
,,Ale Zosię ciągną jeno wiejskie strony
Te kurki, kogutki, w ogródeczku kwiatki
Po cóż rozum większy u przyszłej mężatki
Bo o wszystkim mąż jej decyduje. Przecie
Pisał święty Paweł o tym w swym dekrecie
Że kobiety męża swego poddankami
I pod jego służą wiernie rozkazami.
A święty Hieronim słowy uczonymi
Wzbraniał paniom kąpać i być moczonymi”…
I dalej opowieść o pozycji kobiety w religii katolickiej, o wpływie tej religii na polską obyczajowość i generalnie, że Mickiewiczowska rozanielona Zosia to po prostu głupie dziewczątko.
Podobnie rozprawia się Bucholski z Telimeną, która tylko łowiła męża, z Tadeuszem, narwanym młokosem, z zadufanymi w sobie Asesorem i Rejentem. Najwięcej dostaje się Sędziemu Sopilcy za to, że sprzyjał konfederacji targowickiej (1792 r.), za co dostał zamek Horeszków, o który teraz, po blisko 20 latach, ciągle toczy się spór. Związek z Targowicą oznaczał równocześnie opowiedzenie się przeciwko polskiemu królowi Stanisławowi Poniatowskiemu, a za carycą Katarzyną. I jak się teraz ma patriotyzm Sędziego? W ,,Panu Tadeuszu” ten aspekt nie jest uwypuklony. Mickiewicz stwierdza, że jest spór, ale nie docieka jego podstawowych przyczyn. Przesuwa akcent na romantyczną miłość Jacka Soplicy do Ewy Horeszkówny, wybiera czarną polewkę zamiast konfliktu Polski z Rosją. Mało kogo zastanawia, dlaczego po śmierci Wojewody nie jego córka Ewa została sukcesorką zamku, a Sędzia Soplica. Marek Bucholski nie odkrywa tajemnicy, historycy literatury i wnikliwi czytelnicy znają tę przyczynę, ale Mickiewicz tak zręcznie ją zasłonił nieszczęśliwą miłością, że czytelnik problemu nie drąży. A Marek Bucholski tak.
*
Najbardziej dostaje się polskiej szlachcie, która:
,,Patriotyczna szlachta tam w Polszcze mieszkała
I się patriotycznie w trupa zalewała”. (..)
Marek Bucholski nie byłby sobą, gdyby nie wskazał na współczesne konsekwencje tamtej szlacheckiej obyczajowości. Dla niego wszystko się zgadza, poza tym, że u Mickiewicza rokiem pamiętnym był Rok Dwunasty (1812), a u Bucholskiego Rok Piętnasty (2015), rok wyborów, gdy to:
,,Kasta święta szlachty krajem zawładnęła
Jej racja na górze, inna zaginęła (…)
Nasze racje dobre i nam Polską władać
Będziemy łby ścinać ostrymi szablami
Niebo nam pomoże, bo wszak Niebo z nami
Nikt nie będzie gęby wycierać prawami
Bo my sobie prawo ustalamy sami
Nam nie trzeba prawa w papierze spisanym
My się rządzim prawem gardłem ustalanym
A gdy ktoś zakrzyknie, że spisać potrzeba
Sejmy nocą skrzykniemy i spiszem co trzeba”.
*
Wiele innych problemów podejmuje Bucholski, a wszystkie wyrastają z portretu Polaka opisanego przez Mickiewicza. Że patriotyczny Jankiel może wszystko wiedzieć o polskiej historii i czuć się Polakiem, ale przede wszystkim jest Żydem, więc dla niego we dworze miejsca nie ma. Że szlacheckie polowanie to okazja do mordowania zgonionych w tym celu zwierząt, a potem do popijawy. Że patriotyczna misja Jacka Soplicy sprowadza się do obudzenia najgorszych cech szaraczkowej szlachty, która umie jedno – napaść na cudzą własność. A najwięcej dostaje się polskiej odmianie katolicyzmu, który pod płaszczykiem wiary dopuszcza zemstę, rozboje, nadużycia finansowe, hulaszczy tryb życia i dziesiątki grzechów dawnych i współczesnych Polaków.
*
Marek Bucholski do głównego tytułu „Podróże w świat Sopliców moimi ścieżkami” dodał drugi człon: „A czy zbyt występne, dacie notę sami”.

Moja nota jest pozytywna.

Poemacik inspirowany Mickiewiczem po prostu mnie zabawił. Autor nie kreuje się na poetę. Mickiewicz napisał swój poemat trzynastozgłoskowcem (7+6), Bucholski przyjął łatwiejszą, bardziej potoczystą formę dwunastozgłoskowca (6+6). Utrzymuje średniówkę, ale nie bawi się w przerzutnie, myśl lub zdanie najczęściej zamyka na końcu wersu. Stosuje proste rymy, często nawet banalne, gramatyczne, nie takie bogate jak Mickiewicz. Ale ta prostota wiersza powoduje, że czyta się go dobrze, łatwo i przyjemnie. Natomiast w pełni zgadzam się z interpretacją Bucholskiego. Bardzo dużo w nas ze szlachty rodem z Fredry i Mickiewicza. Oj, dużo… Posłuchajcie dzisiejszych wiadomości…

***
Marek Bucholski, „Podróże w świat Sopliców moimi ścieżkami, A czy zbyt występne, dacie notę sami”, wyd. Sonar Literacki, Gorzów Wlkp. 2019, 30 s.