Podzwonne dla Tatarów

Na szczęście jeszcze nie dla wszystkich, ale, niestety, dla gorzowskich. W latach 60. gmina tatarska w Gorzowie była największa na zachodzie Polski. Dziś Tatarów u nas już nie ma.

*

Bartosz Panek napisał wzruszającą i bardzo smutną książkę o Tatarach przez wieki dobrze zakorzenionych w Polsce, których czas już się kończy. Tak bardzo związali się z Polską, że od dawna nie byli traktowani jako grupa etniczna, a najwyżej jako grupa wyznaniowa, bo byli islamistami. Przed wojną mieszkali na terenach wschodnich, po wojnie właśnie w Gorzowie osiadła duża grupa Tatarów z Grodna. Żyli w dzielnicy Janice, na obszarze nazwanym z tego powodu Górkami Tatarskimi. W 1962 r. w restauracji Casablanca odbył się wielki bal Tatarów, którzy zjechali tu z całej zachodniej Polski, a nawet z Warszawy i Białegostoku. Podziwiał ich cały Gorzów.

*

W latach 70. w pamięci starszych gorzowian zapisała się „Maleńka”. Rzeczywiście była to malutka cukiernia, którą przy ul. Chrobrego otworzyła Rozalia Aleksandrowicz, popularnie zwana panią Różą. Jakie tam były rurki ze śmietaną! Wszyscy chodzili na nie. Od najważniejszych w mieście po uczniów, a nawet matki z dziećmi.

Pani Róża była nie tylko energiczną właścicielką prywatnej firmy, co wówczas było ewenementem, ale także pracowała dla miasta jako radna, działała na rzecz ubogich i poszkodowanych przez los, była wyrazistą, a jednocześnie ciepłą i życzliwą kobietą.
*

Choć w Gorzowie zamieszkało ok. 100 tatarskich rodzin, nie mieli ani swojego meczetu, ani cmentarza. Modlili się w prywatnym domu imama Bekira Radkiewicza. Zmarłych chowali w Warszawie albo w najbardziej znanej tatarskiej enklawie – w Kruszynianach. Długo łączył Tatarów właśnie imam Radkiewicz. Podobno był ostatnim, który umiał czytać Koran w oryginale. Żył długo, miał 98 lat, gdy zmarł w 1987 r. Potem jego religijne obowiązki, przede wszystkim prowadzenie modlitw, przejęła pani Róża, ale po jej śmierci w 2008 r. już nie było następcy.

*

Gorzowscy Tatarzy wyjeżdżali do innego, swojego życia, jak to robiła większość młodych gorzowian. Zawierali małżeństwa z Polkami, najczęściej katoliczkami lub w ogóle zapominali o wierze dziadków. A przecież właśnie wiara była ostatnim elementem, który ich wyróżniał od Polaków. Przenosili się do rodzinnych skupisk w Białymstoku, Kruszynianach, Bohonikach, a nawet w Warszawie.

Pani Ela Włodarczyk, ostatnia Tatarka, która przyznawała się do swoich korzeni, niedawno wyprowadziła się z Gorzowa. Pojechała za córką do Białegostoku.

Jeszcze do niedawna odbywały się w naszej bibliotece konferencje na temat Tatarów. Pani Ela zawsze dbała o tatarskie menu. O pamięć. W bibliotece pozostały jej liczne zdjęcia, które przez lata gromadziła.

*

Bartosz Panek w książce „U nas każdy jest prorokiem” opowiada o ludziach. O Tatarach zasłużonych jeszcze przed wojną, o postaciach z ciekawymi życiorysami, o obrońcach tatarskich korzeni, a także o tych, dla których one nie są tak ważne jak dla ich dziadków. Rozdział poświęcony gorzowskim Tatarom autor zamyka informacjami na temat starań o ich upamiętnienie w pejzażu miasta przez nazwanie ulicy, placu, skweru imionami Bekira Radkiewicza lub Róży Aleksandrowicz. W zasadzie wszyscy są za, tylko nie wiadomo, dlaczego nie może dojść do tego. Szkoda. Tatarzy w Gorzowie to był ciekawy rozdział we współczesnej historii naszego miasta.

 

***

Bartosz Panek, U nas każdy jest prorokiem, Wołowiec 2020, 344 s. Książka jest dostępna w Wypożyczalni Głównej WiMBP.