Pałace jako wyrzut sumienia

Lubuskie zamki i pałace

Podobno ludzie dzielą się na tych, którzy widzą szklankę do połowy pełną i na tych, którzy zawsze zobaczą ją do połowy pustą. Adam Sowa, zielonogórski fotograf chyba należy do tych drugich, bo spośród zamków i pałaców na Ziemi Lubuskiej zobaczył tylko te zniszczone i zapomniane.

Nie da się ukryć, one na pewno są, ale również na pewno dałoby się zrobić równie obszerny i ciekawy album o tych zabytkowych zamkach i pałacach, które nadal cieszą nas swoją urodą.

*

Nie miały zamki i pałace lekkiego życia, szczególnie po 1945 r. Najpierw gospodarzyli w nich żołnierze radzieccy, którzy programowo albo wywozili co cenniejsze obiekty ruchome, albo z premedytacją niszczyli, bo niemieckie. Potem my, Polacy, zgodnie z programem politycznym chcieliśmy zobaczyć na ziemiach zachodnich tylko to, co było piastowskie, natomiast brandenburskie, pruskie i niemieckie należało wytrzebić. Zabytkowe obiekty dostały się władzom PGR-ów. Tylko nieliczni dyrektorzy mieli świadomość wartości historycznej tych obiektów. Większość budynków eksploatowano aż do ich całkowitego zniszczenia.

Po 1989 r. postanowiono sprzedać je prywatnym właścicielom. Parę obiektów miało szczęście, bo znalazło się w rękach bogatych i świadomych właścicieli. Poszukiwania takich ludzi nadal trwają, a zabytkowy pałac można kupić za równowartość domu jednorodzinnego. Tylko co dalej? Kupno wiąże się z remontem, który dużo kosztuje, a konserwatorzy zabytków nie dopuszczają bylejakości. Można potem sobie w nim pomieszkać, ale np. ogrzanie do tanich nie należy. Hotel? Obiekt szkoleniowy? Miejsca wypoczynku? Kiedyś na utrzymanie pałacu pracowało duże gospodarstwo, hodowla, gorzelnie. Dziś o prywatnych gorzelniach nie ma mowy.

Ale dosyć tego tłumaczenia. Państwo dokłada się do renowacji takich budynków, ale w skali minimalnej w stosunku do potrzeb.

*

Adam Socha pojeździł po województwie lubuskim i wybrał takie zamki i pałace, które jego zdaniem warto zachować w pamięci. Pewnie także odwiedzić, bo to ostatnia chwila. I pamiętać, że wejście do wielu oficjalnie jest zabronione. Wszystkie zdjęcia, zgodnie z założeniem autora, pokazują przede wszystkim dewastację. Mimo że autor nadaje zdjęciom walory malarskie, wydobywa efekty świetlne, wszystkie emanują smutkiem.

*

Na okładce fragment jakiejś kamiennej rzeźby mocno nadwątlonej przez czas z wetkniętymi gałązkami symbolizującymi świat cmentarza. Sama beznadzieja. Jako pierwszy na dwóch stronach pejzaż z sylwetkami ładnych murów, ale z pustymi otworami po oknach. I gołe drzewa. Równie przejmujący obraz.

Dalej alfabetycznie miejscowości z ruinami zamków i pałaców. Krótki opis o historii z podkreśleniem zakrętów w 1945 r. i w ostatnich latach. Na zakończenie instrukcja, jak dojechać i czy warto wchodzić.

*

W albumie znacznie więcej zamków i pałaców z południa województwa, bo po pierwsze tam jest ich dużo, a po drugie – wyraźnie odczuwam, że autorowi nie chciało się jeździć daleko na północ. Zamiast pałacu w Rogach tylko płot go zasłaniający. Pałac w Gliśnie wyłącznie zewnątrz, bo podobno do środka wejść się nie dało. Nie wierzę. Dwóch pałaców z Lubniewic – nie ma. Nie ma także Dąbroszyna, Stanowic, Lubna i innych z okolic Gorzowa. A na pewno nie należą do dobrze zagospodarowanych i świetnie mieszczą się w formule przyjętej przez autora.  Znów zgubiła je lokalizacja daleka od Zielonej Góry.

*

W zielonogórskim muzeum była wystawa zdjęć pałaców i zamków, jest specjalne wydawnictwo. Autorką tekstów o zamkach i pałacach jest Aleksandra Mrówka-Łobodzińska. Wszystkie teksty także w języku angielskim. Na pewno album ten jest swoistym wyrzutem sumienia, że tak wiele ciekawych obiektów umiera na naszych oczach, ale pamiętać trzeba, że zamki i pałace zawsze umierały.

Nie jestem za przesadnym wychwalaniem nas samych, ale także nie podzielam zasady, że szklanka do połowy jest pusta. Wolałabym zobaczyć w albumie nie tylko smutek, lecz także radość z wyremontowanych i świetnie wykorzystywanych zabytkowych obiektów. A może autorzy szykują drugi tom?

***

„Lubuskie zamki i pałace w obiektywie Adama Sowy”, tekst Aleksandra Mrówka-Łobodzińska, wyd. Stowarzyszenie Forum Art w Zielonej Górze (zrealizowano z pomocą środków finansowych Województwa Lubuskiego), 256 s.