Letnia

Krystyna Jarocka, „Wędrowne ptaki”, wyd. Poligraf, Brzezia Łąka 2019 176 s.

Czytając książkę pt. „Wędrowne ptaki”, zastanawiałam się, kiedy Krystyna Jarocka ją napisała. Akcja rozgrywa się krótko po wojnie na ziemiach zachodnich, dokładniej – w okolicach Żagania.

*

Temat osadnictwa często był podejmowany przez pisarzy, ale jego ujęcie zależało od tego, kiedy powieść powstała. Bezpośrednio po wojnie – zgodnie z politycznymi zaleceniami – dobrze widziana była akceptacja, a nawet entuzjazm w budowaniu nowego życia. W miarę upływu lat i ujawniania prawdy, zaczyna dominować tęsknota za tym, co trzeba było zostawić najczęściej na wschodzie, do miejsc rodzinnych. W ostatnich latach na plan pierwszy wysuwają się konsekwencje zajmowania niemieckich domów, wpisywania się w lokalne tradycje kulturowe, przenoszenie wzorców itp.

*

Główni bohaterowie „Wędrownych ptaków” – Agnieszka, jej mąż Łukasz i ich córeczka Haneczka przyjechali z Francji. Z rodzinnej Rzeszowszczyzny wyjechali w 1939 r., by zapracować na dopiero rozpoczynane małżeńskie życie. Łukasz walczył przeciwko Niemcom, ale daleki był od angażowania się politycznego. Jednak w wyzwolonym Paryżu czuli się obco. Uznali, że chcą, aby ich córka wiedziała, jakiej jest narodowości i zdecydowali o powrocie do Polski. W rodzinnych stronach nie było już dla nich miejsca, postanowili więc wyjechać na zachód, na ziemie odzyskane – jak wówczas mówiono.

Znaleźli duży, choć mocno wyszabrowany dom, który najpierw musieli wyremontować. Łukasz nie chciał być rolnikiem, zatrudnił się w sąsiednim zakładzie i nowej firmie oddawał więcej swoich sił niż rodzinnemu domowi. Twierdził, że pracuje dla Polski.

*

Obok głównych bohaterów z zachodu autorka wprowadza postacie z różnych środowisk. Najbliższa Agnieszce staje się rodzina sąsiadów, rolników pochodzących także z Rzeszowszczyzny, tu wyróżnionych gwarowym językiem. Są życzliwi, pomagają najpierw w remontowych, a potem gospodarskich pracach. Prawdziwi polscy chłopi. Mieszka tam jeszcze inna rodzina z Francji, tyle że pan jest od lat zdeklarowanym komunistą i komunistyczne rządy wprowadza na wsi. Niedaleko odnajduje się siostra Łukasza z mężem. Pobrali się na robotach w Niemczech, mają za sobą czas zniewolenia i nie potrafią samodzielnie kształtować swojego życia. Galerię tę dopełniają: złodziej, plotkara, energiczna panienka, chora żona komunisty, dyrektor o inteligenckich korzeniach, milicjant i parę innych osób. Taka galeria postaci z różnych środowisk charakterystyczna była dla pierwszego etapu twórczości o osiedleniu na zachodzie.

*

Między nowymi mieszkańcami nie dochodzi do konfliktów wynikających z pochodzenia. Agnieszka i Łukasz nie tęsknią do Rzeszowszczyzny, czyli stron rodzinnych. Czasami żałują, że wyjechali z Francji, ale nie dlatego, że ich z Francją coś łączy, lecz ze względu na trudności życia w Polsce. W powieści nie pojawiają się konsekwencje zajmowania niemieckich domów, Niemców tu po prostu nie ma. Tym samym brak aspektów tak charakterystycznych dla później pisanych książek o osiedleniach.

*

A przecież „Wędrowne ptaki” nie mogły być napisane w latach 60. lub 70., bo są tam rzadko spotykane wątki. Dość długo akcja powieści koncentruje się wokół domu, codzienności i spraw rodzinnych:  jest śmierć drugiego dziecka Agnieszki i Łukasza, przy porodzie umiera siostra Łukasza, więc Agnieszka zajmuje się jej dzieckiem, mnożą się problemy z dwiema starszymi dziewczynkami, czyli jest coraz trudniej. Dopiero na tym tle wtedy ujawniają się także zgrzyty społeczne i polityczne. Sąsiedzi-rolnicy nie zgadzają się na przystąpienie do – jak nazywają – kołchozu, potajemnie wybijają świnie, sieją bunt. Nie wierzą Łukaszowi, że od nich zależy decyzja o wstąpieniu, czują się osaczeni. Powstaje spółdzielnia, na czele której staje Francuz-komunista i nic to, że otwarto przedszkole i uruchomiono sklep, w którym sprzedaje Agnieszka. W lokalnej społeczności rodzi się nieufność. Każdy każdego podejrzewa o jakieś nieprawości, każdy boi się każdego.

Najbardziej boi się Łukasz, bo choć nie miał politycznych uzależnień, choć ofiarnie oddaje się pracy, przecież ma za sobą przyjazd z niewłaściwego kierunku, czyli z zachodu. I rzeczywiście zostaje aresztowany. Tyle że niebawem zwalnia go wojewódzka, wyższa instancja, jak się rozumie bardziej sprawiedliwa niż bliższa, powiatowa, gdzie był dotkliwie przesłuchiwany. Nie wiemy, na ile dotkliwie, bo jako dowód on tylko pokazuje Agnieszce swoje ręce. Nic nie mówi. Możemy się domyślać śladów tortur…

Łukasz jest zdecydowany uciec do Francji. Już wyrusza w drogę, ale żal mu

opuścić żonę i córkę. Tu autorka kończy swoją powieść, pozostawiając czytelnikowi decyzję, gdzie Łukasz będzie dalej żył.

*

Tworzenie spółdzielni produkcyjnych, a przede wszystkim polityczne represje w stosunku do osadników z zachodu to tematy, które można było podejmować w zasadzie od lat 90. Tu one są, tyle że w formie łagodnej. Jakby autorka nie miała odwagi pisać o nich w sposób otwarty. Jakby jeszcze wahała się z ich nazwaniem.

*

Na końcu powieści Krystyna Jarocka zamieściła informację: Ukończono w Gorzowie Wielkopolskim 15 czerwca 1984 r.

Znalazłam więc odpowiedź na pytanie nurtujące mnie w trakcie lektury.

Powieść napisana została już po „Solidarności”, ale krótko po zniesieniu stanu wojennego, w panującym przekonaniu, że ustrój zmienić się nie może, że tak jak jest, będzie zawsze.  Z tej perspektywy uznać trzeba, że autorka zrobiła odważny krok, bo pokazała tamtą rzeczywistość z punktu widzenia tych, którzy przyjechali z zachodu. Było ich znacznie mniej niż przybyłych ze wschodu, ale wcale nie tak mało, żeby nie dopuścić ich do głosu. Dopiero po latach dowiadywaliśmy się, jakie represje spotykały żołnierzy, którzy do Polski wrócili z Anglii lub z innych krajów z zachodniej Europy.

Krystyna Jarocka swoją powieść zadedykowała „Pamięci Rodziców”. Ona – jak mała Haneczka – urodziła się w Paryżu. Chyba nie mylę się w przypuszczeniu, że w „Wędrownych ptakach” opisała losy swojej rodziny.

*

Książka ukazał się w 2019 r., 25 lat po napisaniu. Ten dystans czasowy jej nie posłużył. Z dzisiejszej perspektywy jest zbyt letnia. Chyba małe były szanse, aby ukazała się wkrótce po napisaniu, bo cenzura wówczas jeszcze dobrze się czuła, ale myślę, że już po 1989 roku takie tematy były możliwe. A wówczas na pewno byłaby odczytana bardziej gorąco. Szkoda również, że wcześniej nie zasiliła tzw. literatury osadniczej, która teraz jest ważnym tematem naukowych badań.

*

Mimo obniżenia temperatury odbioru, książkę dobrze się czyta, napisana jest żywym językiem, potoczyście, a jej bohaterowie są nam bliscy. Nie rozumiem tylko dlaczego jedna osoba jest zawsze „panią”, podczas gdy wszyscy inni nazywani są po prostu imionami lub nazwiskami. To „pani Agnieszka”. Nie jest ani starsza, ani bardziej godna od innych. Dlaczego więc „pani”? Dlaczego autorka wprowadza formę narzucającą czytelnikowi dystans do swojej bohaterki? Czyżby chciała w ten sposób zbudować szacunek dla swojej matki?

***

Krystyna Jarocka, „Wędrowne ptaki”, wyd. Poligraf, Brzezia Łąka 2019 176 s.

Autorka wydała wcześniej powieść pt. „Tygiel” i zbiór opowiadań „Kocie szlaki”.

Wszystkie jej książki są dostępne w gorzowskiej bibliotece.