Książka bardzo rodzinna

,,Pelunia” to spisana przez córkę opowieść o matce. Takich matek jak Pelagia Bilińska były i są tysiące. Niestety, niewiele córek potrafi tak dobrze pisać jak Hanna Bilińska-Stecyszyn.

,,Pelunia” to spisana przez córkę opowieść o matce. Takich matek jak Pelagia Bilińska były i są tysiące. Niestety, niewiele córek potrafi tak dobrze pisać jak Hanna Bilińska-Stecyszyn.

Matka – Pelagia Bilińska, zwana zdrobniale Pelunią, urodziła się w 1919 r. w Poznaniu, zmarła 19 grudnia 2011 r. w Gubinie, gdzie mieszkała z rodziną po wyjściu za mąż w 1951 r. Żyła w trzech Polskach: przedwojennej, w Polsce Ludowej i w wolnej Rzeczpospolitej Polskiej. Ale nie to jest dla córki najważniejsze. Znacznie dla niej ciekawsze: jakie potrawy mama gotowała na obiad, jak się ubierała, jak zwracała się do męża i do dzieci, jak odpoczywała, co ją interesowało, a czego nie lubiła. Że wiecznie pracowała przede wszystkim w domu, a także trochę tam, gdzie była zatrudniona. To jest książka o codziennym życiu z jego blaskami i cieniami, o setce drobiazgów, które kiedyś były w użyciu, a teraz zostały wyrzucone, o wyposażeniu domu, który zastąpiliśmy nowymi meblami, o ubraniach, gazetach, książkach.

Hanna Bilińska-Stecyszyn ma niezwykłą pamięć rzeczy. Ze wspomnień przywołała klimat lat 60. i 70., gdy już umiała obserwować swój mały świat i z sentymentem go wspomina. To ogromny walor tej książki.

Ale najważniejsza w tej książce jest miłość autorki – Hanny do matki – Pelagii lub zdrobniale, z tkliwością – Peluni. Tę tkliwość przejęła od matki, która swoją mądrą miłością obdarzała córkę, syna Andrzeja, swoje siostry, przyjaciół i znajomych, nawet męża, choć na ten temat tu niewiele. To ona nauczyła dzieci i wnuki serdeczności w stosunku do siebie i do świata. Ta wzajemna miłość widoczna jest na każdej stronie książki, a ostatni rozdział, gdy dorosłe dzieci żegnają odchodzącą matkę, najbardziej poruszający.

Takich zwykłych matek obdarzających szczerą miłością dzieci i świat jest bardzo dużo. Każdej należy się podobna książka, ale niewiele ich powstaje. Książka Hanny Stecyszyn jest świetnie napisana. Autorka swobodnie porusza się w materii języka, opowiada barwnie, dowcipnie, serdecznie. Wciąga czytelnika w swój zwykły świat, pokazuje jego kolory, przekonuje, że Pelunia zasługuje na najwyższą miłość.

Książka o matce jest jej pierwszą wydaną. Wcześniej dwa jej opowiadania zostały opublikowane w antologiach.

Hanna Bilińska-Stecyszyn pisze chętnie. Mieszka w Lubniewicach. Prowadzi blog, w którym spisuje zdarzenia i myśli i gdzie można przeczytać jej ok. 20 opowiadań. Dobre. Polecam. Tam także wiele życzliwych podziękowań za ,,Pelunię”. Zajrzyjcie: https://kobietadomowa.wordpress.com/2019/05/30/pelunia-uniwersalna/

Książkę o Peluni czytałam jednym tchem. Myślałam przy tym, że tak powinno być zapisane życie każdej matki. Na pewno takie książki mają duży wpływ na jedność i stabilność rodzin. Dlatego bardzo zachęcam do pisania o swoim domu, o swoim życiu, nawet tylko w jednym egzemplarzu, dla najbliższych.

A jednak po lekturze czuję pewien niedosyt. Hanna Bilińska-Stecyszyn napisała wspomnienie, rodzaj pamiętnika. Gatunek ten zaliczany jest do literatury pięknej tylko wtedy, gdy predestynuje go jakość zapisu. Autorka ten próg łatwo pokonała. Więc o co chodzi?

Rodzina mieszkała w Gubinie, mieście po wojnie podzielonym miedzy Polską i Niemcy, mieście, w którym działa się historia. Tu historii nie ma.

Mama Pelagia pochodziła z Poznania, ojciec Józef – tu częściej zwany Bilinkiem – z Warszawy. Jak się wzajemnie do siebie dopasowywali, jak tolerowali poznańskość i warszawskość swoich korzeni? Jak wpisali się w obcy im najdalszy Zachód? To są problemy socjologiczne, ale w wymiarze rodzinnym przeżywali je wszyscy wysadzeni ze swoich miejsc.

Rodzina żyła w Polsce, kiedy zachodziły znaczące przemiany od stalinizmu po całkowitą polityczną wolność. W książce nie ma nawet echa tych przekształceń.

Można wskazać jeszcze kilka zagadnień o szerszym zasięgu, w których uczestniczyła rodzina Bilińskich. Natomiast Hanna Steczyszyn świadomie zatrzymała się na poziomie domu z jego codziennością. Mnie zabrakło właśnie przeniesienia tej rodzinnej opowieści na trochę szersze tło polityczne i społeczne.

Literatura piękna to tworzenie nowego świata i zaludnienie go ciekawymi postaciami. Hanna Bilińska-Stecyszyn pokazała stary świat i w nim prawdziwych ludzi. W opowiadaniach już podjęła próby budowania własnego literackiego świata, w blogu zapowiada, że ma dużo pomysłów na następne książki. Mam nadzieję, że będą to dobre powieści.

***

Hanna Bilińska-Stecyszyn, ,,Pelunia”, wyd. Związek Literatów Polskich, Oddział w Zielonej Górze, Lubniewice 2019, 216 s.