Frapująca historia rozwoju cywilizacji

Z niekłamanym zainteresowaniem czytałam książkę Grzegorza Urbanka o… elektryfikacji Ziemi Międzyrzeckiej.

Elektryczność jest codziennym elementem naszego życia, wprost nie wyobrażamy sobie, jak można żyć bez stałego dostępu do prądu elektrycznego. A przecież bez prądu ludzie żyli przez wieki! W naszym świecie wykorzystujemy elektryczność dopiero nieco ponad 100 lat.

*

Gdy w końcu XIX wieku elektryczność zaczęła się rozpowszechniać, trzeba było włożyć wiele wysiłku, aby ten wynalazek dotarł do miast, a nawet wsi. Bo skąd ją wziąć? Kto ma zapłacić za jej wytworzenie i przesłanie? A nawet jak przekonać ludzi, że warto w nią zainwestować? W zasadzie bezdyskusyjne były korzyści z elektryczności dla gospodarki i przemysłu, ale wielu ludzi uważało, że światło elektryczne jest niezdrowe, a łagodny blask lampy naftowej bardziej sprzyja człowiekowi niż jasność żarówki.

Na terenie Ziemi Międzyrzeckiej dominowało rolnictwo, przemysł dopiero raczkował, warunki więc dla dużych inwestycji były mało sprzyjające.

*

Grzegorz Urbanek opisał rozliczne problemy, te sprzed wieku i te z naszych czasów, związane z elektrycznością.

W 1906 r. rozpoczęto prace nad powołaniem Spółki (Überlandzentrale), do której weszli przedstawiciele powiatów międzyrzeckiego, skwierzyńskiego i międzychodzkiego oraz właściciele majątków ziemskich lub zakładów przemysłowych. Nie był to proces łatwy, bo trudności się mnożyły, a pieniędzy było mało.

Podstawowa decyzja: prąd będzie wytwarzany samodzielnie na potrzeby mieszkańców z terenów objętych zasięgiem Spółki. Ale gdzie wybudować elektrownię? Jak spiętrzać wodę, żeby uzyskać siłę do wytwarzania prądu, a jednocześnie nie zalać pół uprawnych i nie zabrać wody młynom, których wówczas było dużo. Zdecydowano, że elektrownia powstanie na Obrze, 2 km od Bledzewa, gdzie od Górzycy rzeka płynęła szeroką doliną. Wiadomo, że wszelkie ingerencje wodne wymagają szczegółowych obliczeń i staranności w wykonaniu, bo woda zauważy każdy brak. Znalezienie miejsca i zaprojektowanie elektrowni powierzono firmie z Berlina. Wiadomo, że największe zapotrzebowanie na prąd jest w styczniu i lutym, ale wtedy poziom wody jest najniższy. Natomiast dużo wody jest wiosną po roztopach, a większego zapotrzebowania na prąd nie ma. Jak to zrównoważyć prawa przyrody z oczekiwaniami ludzi?

Podobnie wiele ważnych decyzji trzeba było podejmować przy projektowaniu sieci przesyłowej. Wszystko wtedy robiono po raz pierwszy.

*

Grzegorz Urbanek w książce „Elektrownia wodna w Bledzewie i elektryfikacja Ziemi Międzyrzeckiej 1906-1990” szczegółowo relacjonuje, jak ludzie rozwiązywali rozmaite konfliktowe sytuacje, aby mieszkańcy mogli jak najszybciej i jak najtaniej uzyskać prąd.

Zazwyczaj historycy zajmują się przeszłością polityczną albo kulturalną. Tymczasem historia gospodarcza okazuje się co najmniej tak samo frapująca. Co prawda wymaga także wiedzy technicznej, umiejętności czytania rozlicznych wykresów i rysunków, ale okazuje się, że zawsze najważniejszy jest człowiek, który tworzy te wykresy i rysunki, który szuka optymalnych rozwiązań, który przekłada osiągnięcia nauki na praktykę.

*

Nie sposób w krótkim omówieniu przytoczyć wszystkie problemy, które wiązały się z wytwarzaniem, przesyłaniem i wykorzystywaniem energii elektrycznej. Jeszcze tylko jeden przykład:

W 1945 r. elektrownia w Bledzewie nie została zniszczona i po krótkiej, trwającej tylko 18 dni przerwie, już 20 lutego została uruchomiona. Długo była jedyną elektrownią dającą prąd okolicznym miejscowościom. Dla polskich elektryków był to obiekt zupełnie nieznany, zatrzymano więc niemieckich pracowników, aby nauczyli Polaków jej obsługi. Doszło tam do poważnego konfliktu. Gdy w lecie poziom wody był niski, a zapotrzebowanie na prąd duże, polski kierownik elektrowni wydawał zalecenia, aby maksymalnie wykorzystywać urządzenia, bo prąd jest sprawą polityczną. Nie podobało się technikom niemieckim, gdyż groziło zniszczeniem urządzeń. Oni umieli analizować problem, ale ich sprzeciw odczytywano wyłącznie jako sprzeciw polityczny.

*

Nie ma jednego miejsca, w którym zgromadzono materiały związane z elektrownią w Bledzewie i siecią energetyczną na całym obszarze Ziemi Międzyrzeckiej, łącznie z powiatem międzychodzkim. Grzegorz Urbanek przekopał wiele archiwów niemieckich i polskich, sięgał do zasobów archiwalnych miast i wsi, aby zdobyć przedstawione w książce informacje. Tytaniczna robota. Także pozyskał wiele zdjęć, które dopełniają tekst. Najważniejsze jednak, że opowieść o lokalnych przemianach technicznych poprowadził w sposób potoczysty i interesujący. Bo na pierwszy plan wysunął ludzi, którzy tej technice służyli.

Polecam tę książkę nie tylko zainteresowanych techniką lub rozwojem gospodarczym.  To naprawdę frapująca opowieść o wielkich krokach w rozwoju cywilizacji, choć na stosunkowo niewielkim obszarze.

 

***

Grzegorz Urbanek „Elektrownia wodna w Bledzewie i elektryfikacja Ziemi Międzyrzeckiej 1906-1990”, wyd. Towarzystwo Historyczne Ziemi Międzyrzeckiej i Urząd Miejski w Międzyrzeczu (sfinansował druk), Międzyrzecz 2019, 188 s.