Do wspomnień

Lech Dominik, „Waldemara Kućki spacer po Gorzowie” (lata 60. i 70.), tom II, wyd. Muzeum Lubuskie im. Jana Dekerta, Gorzów Wlkp. 2020, 392 s.

Tom drugi albumu „Waldemara Kućki spacer po Gorzowie” jest chyba jeszcze ciekawszy niż pierwszy, wydany w 2018 r.

Przypomnijmy: Waldemar Kućko, fotograf, reporter „Stilonu Gorzowskiego” i „Gazety Gorzowskiej” od ok. 1955 r. do śmierci w 1981 r. robił zdjęcia miasta i jego mieszkańców. Ok. 30 tys. negatywów Elżbieta Kućko, żona Waldemara, przekazała gorzowskiemu muzeum. Przeleżały dość długo, czekając na nowoczesne zdobycze techniki cyfrowej, która pomaga na wydobycie ze starych zdjęć pełni ich urody. Najpierw w pierwszym, a teraz w drugim tomie „Spacerów” oglądamy Gorzów z minionych lat. Wyboru zdjęć dokonał i całość do druku przygotował Lech Dominik. Wszystkie zdjęcia są ponumerowane: w tomie I od 1 do 340, w tomie II od 341 do 695. Formą wstępu jest kalendarium życia i twórczości Waldemara Kućki.

*

Zdjęcia zostały podzielone na sześć tematycznych rozdziałów: Miasto, Nowe budownictwo, Przemysł, Stilon, Zebrania i pochody, „Solidarność”.  Wszystkie są podpisane, ale w podpisie figuruje tylko lokalizacja: np. „Ulica gen. Władysława Sikorskiego” albo „Widok na most Manifestu Lipcowego (obecnie Staromiejski) na rzece Warcie”).

Lech Dominik na pierwszej stronie dziękuje Romanowi Picińskiemu i Ryszardowi Broniszowi za identyfikację miejsc i weryfikację nazw zawartych w albumie. Rzeczywiście, trzeba dobrze pamiętać Gorzów sprzed lat, aby dokładnie określić miejsce pokazane na zdjęciu. Ale zaraz rodzi się pytanie: kiedy to zdjęcie zostało zrobione? W podtytule albumu wskazany jest czas: lata 60. i 70. Na początku lat 60. jeszcze stał arsenał, jeszcze ulica Chrobrego przy katedrze nie była tak szeroka jak dziś, jeszcze nie było bloków, a najwyżej puste miejsca po zburzonych kamienicach.

Pierwsze zdjęcia w tym tomie pokazują neony, jakie świeciły w Gorzowie: jeden z dworca kolejowego, a drugi z ulicy Sikorskiego. Bo już ulica została odbudowana, już otwarto przy niej dużo sklepów, już był na niej ruch. Neon umiejscowiony nad sklepem przedstawia panią z torbami pełnymi zakupów. Nie ma już tego neonu, już przeszedł do historii. Bardzo mi brakuje choćby próby określenia, około którego roku zrobione było zdjęcie, kiedy zainstalowano ten neon i do jakiego sklepu zapraszał.

Na innym zdjęciu ulicy Sikorskiego pokazano światła na przejściu dla pieszych. Uruchomiono je w 1964 r. Czy sąsiedni neon wówczas już świecił?

*

Stosunkowo niewiele zdjęć pokazuje ludzi, ale z imienia i nazwiska podpisani są tylko najważniejsi: I sekretarz Komitetu Centralnego PZPR Edward Gierek, premier Piotr Jaroszewicz i wojewoda gorzowski Stanisław Nowak. Byli tak ważni, że łatwo ich rozpoznać. Natomiast są w tym albumie zdjęcia ludzi także ważnych dla historii miasta, a ich nazwisk nie podano.

Na zdjęciu nr 427 podpisanym „Wnętrze kawiarni Klubu Międzynarodowej Prasy i Książki” na pierwszym planie są (od prawej) Mieczysław Rzeszewski, Wojciech Sadowski, Krystyna Kunicka (?) i Bogdan Kunicki – członkowie legendarnego Stolika nr 1.

Na zdjęciu nr 488 podpisanym „Przed Urzędem Miejskim przy ul. gen. Władysława Sikorskiego” stoją od prawej: Zdzisław Morawski – znany pisarz, Włodzimierz Kiernożycki – prezydent miasta i Hans Beske – przedstawiciel dawnych mieszkańców Landsberga. Zdjęcie dokumentuje ważne spotkanie z 1981 r., które zainicjował Hans Beske, by doprowadzić do współpracy z aktualnymi mieszkańcami Gorzowa. Dla tego zdjęcia na pewno ważniejsze niż gdzie, jest to kiedy zostało zrobione i kogo pokazuje.

To przykłady tylko dwóch zdjęć. Na wielu są osoby pewnie nie tak znane, a przecież warto zatrzymać pamięć o nich. Zdjęcia są ku temu znakomitą okazją.

Moja propozycja: spróbujmy siłami wszystkich mieszkańców na podstawie zdjęć zgromadzić jak najwięcej informacji dotyczących dawnego Gorzowa. Nawet jeśli będą one miały znikomą wartości dla historii miasta, to przypomną ludzi, którzy tu żyli, pracowali, wychowywali dzieci. Na pewno niewiele miast może się poszczycić taką dokumentacją. Warto ją dogłębnie wykorzystać.

*

Powyżej była mowa o dokumentacyjnym znaczeniu tych zdjęć. Równie ważna jest ich wartość artystyczna. W 1972 r. Waldemar Kućko jako pierwszy fotograf z Ziemi Lubuskiej został przyjęty do elitarnego Związku Polskich Artystów Fotografików. Nie było wówczas wyższych szkół o kierunku fotografii, więc ażeby wejść do artystów w tej dziedzinie trzeba było przedstawić wystawę o walorach twórczych i zdać trudny egzamin. Waldemar Kućko pokazał wtedy zestaw zdjęć zrobionych w Stilonie. Temat trudny, bo eksponujący nie ludzi, a ich pracę i maszyny. Do tego albumu włączono kilkanaście zdjęć ze Stilonu. Do dziś zachwycają kompozycją, rytmem, kontrastową kolorystyką. Pamiętać trzeba, że były to zdjęcia czarno-białe, ale Kućko umiał stworzyć całą paletę różnych tonów czerni, bieli, a przede wszystkim szarości.

Waldemar Kućko bardzo lubił zdjęcia robione z góry, a wówczas nie było dronów, które dziś ogromnie pomagają fotografom. Musiał wdrapać się gdzieś wysoko, w miejsca niebezpieczne, a że był mężczyzną słusznej postury, wcale nie było mu łatwo. Jednak dla dobrego zdjęcia nie wahała się ryzykować.

*

Zainteresowanie pierwszym tomem było ogromne. Muzeum Lubuskie dwukrotnie robiło dodruk. Wydanie drugiego tomu zbiegło się z pandemią, nie można było urządzić uroczystej promocji. Szkoda, ale nie w szumnej promocji jego wartość.

Ten album najlepiej spokojnie oglądać w domu. I to kilka razy. Dla tych, którzy pamiętają tamten czas, będzie to okazja do wspomnień, do opowiadania dzieciom i wnukom. Ja zachęcam do opisania ludzi, których widzimy na zdjęciach, miejsc i spraw. Dokumentacja słowna jest równie potrzebna jak ilustracje.

***

Lech Dominik, „Waldemara Kućki spacer po Gorzowie” (lata 60. i 70.), tom II, wyd. Muzeum Lubuskie im. Jana Dekerta, Gorzów Wlkp. 2020, 392 s.