19.05.2022

(6) O fundatorach i budowniczych domów bożych

Jak już wcześniej było wspomniane – według prawa magdeburskiego, opracowanego na obszarze władztwa arcybiskupów Magdeburga, każda większa wieś powinna mieć swój kościół. Aby temu wymogowi stworzyć warunki jego urzeczywistnienia, w podziale gruntów pomiędzy kolonistami przewidziano owe cztery czy dwa łany proboszczowskie albo parafialne.

W okresie poprzedzającym projekt przeprowadzenia na Śląsku i na ziemi lubuskiej rewolucji w rolnictwie odbył się sobór laterański (1215 rok), na którym podjęto ustalenia odnoszące się do pogłębienia wiary przez zreorganizowanie systemu parafialnego. Na ich mocy książę śląski Henryk Brodaty w roku 1228 zobowiązał fundatorów każdej nowopowstałej wsi, której wielkość przekraczała 100 łanów, do wzniesienia w niej własnego kościoła.

Dotyczyło to jednak nielicznych miejscowości z powierzchnią o takim areale. Chociaż gdy książę fundował klasztorowi cysterek w Trzebnicy 200 łanów pod Münchebergiem, to w powstałej tam wsi Jahnsfelde – o powierzchni 50 łanów – w roku 1253 jest mowa o parafii, natomiast w końcu XIII wieku lub na początku XIV był tam już kościół.

Znacząca zmiana nastąpiła po roku 1261, kiedy to książę wrocławski Henryk III Biały obniżył granicę obszaru wsi zobowiązanej do budowy kościoła do 50 łanów i wówczas rozpoczął się masowy ruch ich powstawania także we wsiach mniejszych. Odpowiedzialnością za wzniesienie kościoła obarczano fundatora wsi, który stawał się jego patronem. Z pełnieniem roli patrona, poza obowiązkiem dbania o świątynię, wiązały się także pewne przywileje, związane między innymi z prawem do pobierania części dochodów z posług kościelnych oraz z prawem prezenty. Był to przywilej wysuwania kandydatur na proboszcza czy wikarego, zatwierdzanych przez biskupa, oraz dziedziczenia po zmarłym kapłanie jego prywatnego dobytku. Patron, zwany także kolatorem, mógł podczas mszy świętych oraz nabożeństw przebywać w prezbiterium tuż koło ołtarza w tak zwanych ławach kolatorskich, niekiedy bardzo rozbudowanych i ozdobnych. Mógł także ubiegać się o prawo swego pochówku w podziemiach kościoła i wmurowania w jego ściany epitafium swego oraz członków rodziny.

W Dąbroszynie, na przełomie XVIII i XIX wieku, zbudowano rodzinie tamtejszego patrona pięknie zachowane do dziś mauzoleum z figurami jej członków, a w krypcie umieszczono trumny kilku pokoleń panów tej wsi, z okazałym miedziano-cynowym sarkofagiem marszałka von Schöninga. W Pamięcinie dzierżawca tamtejszej domeny dóbr królewskich, radca Haack, wystawił w roku 1801 w miejscowym kościele pomnik swym dwóm żonom w postaci usadowionej na cokole kolumny, na zwieńczeniu której umieszczono wazę w modnym wtedy stylu empire.

Do udziału w kosztach budowy kościołów zobowiązani byli także duchowni i wierni.

Pierwsze średniowieczne kościółki wiejskie zaczęto prawdopodobnie budować po okresie wolnizny, przewidzianej do zbudowania przez rodzinę kolonisty zagrody i zagospodarowanie ziemi uprawnej. Patroni świątyń zaczęli po tym okresie obarczać kosztami ich budowy także kapłanów, którzy gospodarzyli na łanach proboszczowskich oraz kolonistów, od których wymagano dodatkowo udziału w pracach budowanych, co niekiedy prowadziło do sporów. Na Śląsku udokumentowany jest przypadek odwołania się proboszcza ze skargą do Rzymu, gdy patron ciężar kosztów budowy kościoła przerzucał na niego. Natomiast w Wielkopolsce patron i parafianie wystąpili do sądu biskupiego o zmuszenie plebana do poniesienia kosztów naprawy świątyni. Wynika z tego, że w praktyczną budowę kościoła, a potem jego utrzymania, zaangażowani byli: pan ziemi jako jego patron, duchowni (dysponujący we wsi gospodarstwem rolnym) oraz parafianie.

Wszystkie najstarsze kościoły zachowane w Polsce w grodach książęcych czy w klasztorach, a także wiele świątyń wiejskich, budowane były z kamiennych ciosów.

Sztuka wznoszenia budowli kamiennych nie była znana miejscowej słowiańskiej ludności. Umiejętność ta pojawiła się u nas wraz z kapłanami i zakonami przybyłymi z zagranicy. Bywało, że świątynie budowali sami zakonnicy wspierani przez miejscową ludność, ale na ogół budowały je ekipy kamieniarskie, zwane strzechami, sprowadzone przez zasadźcę z krajów pochodzenia kolonistów. Świadczyć o tym może masowość budowy na przełomie XIII i XIV wieku wiejskich małych, jednonawowych, kamiennych kościołów. W szczególności w pomorskiej diecezji kamieńskiej, z mniejszą ich ilością w diecezji lubuskiej.

W budownictwie dużych świątyń na czele strzechy stał mistrz, jednocześnie architekt i kierownik budowy, zwany magister operis. Jego zastępcą był mistrz kamieniarski, określany jako magister lapicida. Oprócz nich w skład strzechy wchodził między innymi magister cementarius, który kierował przygotowaniem zapraw murarskich.

Kościółek wiejski z XII wieku w Seehausen w Saksonii Anhalcie (za przewodnikiem turystycznym Auf der Strasse der Romanik Durch Sachsen-Anhalt)

      Wznosili je fachowcy, doświadczeni w budowach świątyń na zachodzie i południu Europy, ze skał wydobywanych w kamieniołomach. Tutaj, na nizinnych obszarach dorzecza środkowej i dolnej Odry, z powodu ich braku musieli się zadowolić polodowcowymi głazami narzutowymi i licznymi kamieniami mniejszego rozmiaru.

Kościoły wiejskie wznosiła strzecha w postaci grupy kamieniarzy, skupiona wokół mistrza. Składała się z ludzi wolnych, którzy po zawarciu przez mistrza kontraktu z patronem na budowę kościoła, przystępowali do dzieła. Na placu budowy trzeba było przygotować sobie warsztat pracy – szopę na narzędzia i schronienie w czasie niepogody. Trzeba było zgromadzić do obrobienia na budowlane kwadry tysiące polnych kamieni w miarę jednakowej wielkości. W ich dostawach, we własnym interesie, brali udział także parafianie, przy okazji oczyszczając z nich pola uprawne swych niw. Bez ich ofiarnej pomocy to wielkie przedsięwzięcie małej wiejskiej społeczności nie mogło się udać.

Obróbka przez kamieniarza – przy pomocy młotka i dłuta fragmentu granitowego, zazwyczaj polodowcowego, otoczaka – polegała na nadawaniu jego fragmentowi przewidzianemu do wmurowania w lico zewnętrznej ściany kościoła kształtu kwadratu, pozostałą część pozostawiając nieobrobioną.

Granit to jedna ze skał najtwardszych. Do obróbki tak wielkiej ilości kamieni zużywano mnóstwo żelaznych narzędzi. Dlatego do zespołu budowniczych musiał należeć także kowal lub ktoś ze wsi, zaznajomiony z przygotowaniem i ostrzeniem żelaznych narzędzi. Granitowe kwadry, układane w murze w stosunkowo regularne poziome warstwy, nadawały budowli cech wykwintności i dostojeństwa, należnych temu uświęconemu miejscu.

 Fragment muru z kwadrami z kościoła w Dargomyślu

      Ludzie tamtej epoki postrzegali świat w większym, niż to ma dziś miejsce, uduchowieniu i wszędzie dopatrywano się dodatkowych znaczeń i symboli. Znajdywano je także w kwadracie budowlanej kwadry.

W bibliotekach klasztornych przechowano antyczne teksty, z których mnisi czerpali inspiracje do swych misyjnych potrzeb. W starożytności kwadrat uznawano za symbol doskonałości. Kwadra wmurowana w ścianę kościoła, traktowana była jako symbol Świątyni Boga, którą zbudowano z żywych kamieni – wiernych. Miała ich zachęcać do duchowego uwznioślenia. Natomiast tysiące kwadr składających się na mur świątyni, miało symbolizować potęgę i majestat jedności Kościoła Powszechnego jako związku wiernych, stworzonych na obraz i podobieństwo doskonałego Boga.

 

Fragment muru kościoła w Kowalowie

      W technice budowlanej kwadry łączone zaprawą wapienną tworzyły masywne ściany o grubości identycznej na całej wysokości. Ich środek wypełniał gruz zalany wapnem.

Przygotowanie zaprawy murarskiej spoczywało zapewne także na wiernych. Zarówno gdy zbierali po polach zawleczone tu, także przez lądolód, skały wapienne, jak i przywożone z odkrywek wapienie, które po wypaleniu i zlasowaniu składano na dłuższy okres do dołu. Wrzucano do niego także padlinę, kości, sierść, skóry zjadanych zwierząt, wlewano ich krew, dorzucano skorupy jaj, a nawet całe jajka, co w zachodzących w dole wapiennym procesach chemicznej reakcji, zaprawę wzmacniało.

Zachowane do dziś w dobrym stanie mury powstałych wtedy z owych granitowych kwadr kościołów, dokumentują zarówno dobrą jakość w ten sposób pozyskiwanej zaprawy, jak i fachowe i estetyczne kompetencje ówczesnych budowniczych

Zbigniew Czarnuch