02.02.2023

(21) Zagadka dołkowych śladów

W fotoreportażu o kościele świętego Mikołaja w Sulęcinie pisząc o portalu kapłańskim wspomniałem o tajemniczych miseczkach wydrążonych w części jego gotyckich cegieł.

Sulęcin

Z podobnymi znakami w kościołach dawnej diecezji lubuskiej występującymi większej ilości spotykamy się także w kościele świętego Jakuba w Ośnie Lubskim. Gdzie rzucają się w oczy wielkie różnice w średnicach dołków nazywanych także miseczkami lub kubkami.

Ośno Lubuskie

Badacz tej problematyki archeolog z Gorzowa Stanisław Sinkowski spenetrował kościoły średniowieczne swego miasta oraz niektóre w jego okolicy i opracował zestawienie ilości takich znaków występujących na ich ścianach. Wyniki badań opublikował w monografii gorzowskiej katedry [w: Głównym nurcie dziejów (…) Gorzów Wlkp. 2021]. Czytamy w tym sprawozdaniu, że w obrębie badanego obszaru w dawnych granicach lubuskiej diecezji jest tylko kościół w Kamieniu Wielkim z liczbą sześciu wgłębień, a reszta znajduje się w diecezjach sąsiednich tamtej epoki.

Stanisław Sinkowski na tle południowej ściany gorzowskiej katedry

W zestawieniu widzimy kościół w Lubniewicach z sześcioma miseczkami, w Brzozie z siedmioma, w Barlinku z 30, w Bledzewie z 50 + 74, Strzelcach Krajeńskich z liczbą 64, Skwierzynę z 70+6 oraz Gorzów z 2297 + 150. W nawiasach podano liczbę wgłębień podłużnych, zwanymi także pręgami albo nacięciami. Średnice tych okrągłych na ogół nie przekraczają trzech centymetrów.

Wymienione formy wgłębień ilustruje prezentowane niżej zdjęcie ściany z niezidentyfikowanej świątyni w Polsce, na którym wgłębienia podłużne występują w układzie poziomym pionowym i ukośnym.

Pręgi pionowe najbardziej wyraziście występują w Bierutowie na Dolnym Śląsku.

Bierutów, kościół św. Katarzyny

Zagęszczenie zagłębień na ogół występuje na zewnętrznych południowych i zachodnich ścianach świątyń, ale spotkać je można także i na pozostałych. Sporadycznie także na ścianach wewnętrznych. Badacz tych artefaktów Seweryn Pauch analizując częstotliwość ich występowania w poszczególnych ścianach bazyliki Jana Chrzciciela w Chojnicach w województwie pomorskim, na ogólną występującą tam ilość 233 i 15 nacięć najwięcej bo 160 + 11 występuje w ścianie zachodniej w pobliżu portalu, na południowej 57 + 4 a na północnej 16.
W zasadzie znajdywane są w kościołach gotyckich, ale niekiedy na zasadzie wyjątku także w ścianach budowli świeckich, tej epoki. Jak przykładowo ma to miejsce na XII-wiecznym kamiennym znaku drogowym znanym pod nazwą Słupa Konińskiego. Uwidocznionym także w jego betonowej kopii znajdującej j się w witnickim Parku Drogowskazów i Słupów Milowych Cywilizacji.
W kraju trwa społeczna akcja inwentaryzacji tych znaków. Gorzowska katedra ze swoją ilością 2447 zagłębień zajmuje jak dotąd najwyższą pozycję. Pierwotnie było ich tu więcej.
Na drugim miejscu uplasował się kościół w wielkopolskich Pobiedziskach z liczbą 2405 wyżłobień.

Pobiedziska, kościół pw. Michała Archanioła

W Polsce natężenie ich obecności obserwujemy w części północnej kraju. Im bliżej południa i południowego wschodu tym mniej.
Zazwyczaj drążono je na dłuższej krawędzi cegły zwanej wozówką. W śląskim Sławkowie na niektórych pojedynczych wozówkach tamtejszego średniowiecznego kościoła doliczyć się można ponad 20 zagłębień.

Sławków, kościół świętego Mikołaja

We wsi Rokicie w rejonie Płocka znajduje się najstarsza ceglana świątynia Mazowsza. Na jej ścianach obok miseczek na cegłach pojawiły się inne znaki, a tym krzyże jodełki czy radła a następnie podpisy osób w miejsce to odwiedzających z najstarszy rytem tego typu z roku 1647.

Rokicie, kościół św. św. Piotra i Pawła

Zagłębienia w cegłach pojawiły się u nas wraz z odejściem od budownictwa kamiennego na rzecz ceramicznego, co nastąpiło na przełomie XIII i XIV wieku. Budowle ceglane docierały z rejonu zachodnich wybrzeży Bałtyku, z północnych krajów Europy.
Tu na marginesie przypomnę, że największym kościołem z cegieł na świecie jest gdańska Bazylika Konkatedralna pod wezwaniem Najświętszej Maryi Panny, której budowa trwała prawie 160 lat. A największą budowlą na świecką jest Zamek w Malborku zbudowany na powierzchni 21 hektarów z 30 milionów cegieł. Moje dotychczasowe internetowe poszukiwania w ich murach śladów dołkowych są negatywne. Jeśli jest tak w istocie, to rodzi się pytanie o uwarunkowania tego faktu. W obliczu braku jakichkolwiek wzmianek źródłowych na temat dołków śladowych w ogóle, odpowiedź na nie może być tematem zabawy czytelnika z zasobami jego wyobraźni.
Cegły z dołkami występują na ścianach kościołów Francji, Belgii Rugii, Meklemburgii, Brandenburgii, w Szwecji w Wielkiej Brytanii, a z czasem pojawiły się prawie we wszystkich krajach Europy z Hiszpanią, Włochami i Szwajcarią. Zwyczaj żłobienia dołków w cegłach jest jednak późniejszy od okresu powstawania świątyń. Z braku źródeł hipotetycznie przyjęto uznawać, że w krajach katolickich zapoczątkowany został w ostatnim okresie średniowiecza czyli w XV wieku i był kontynuowany po wiek XIX . Na obszarach objętych reformacją od czasu jej wprowadzenia miały już nie wstępować.
W kościołach wzniesionych z cegieł znaki takie pojawiły się także na ich kamiennych fundamentach i narożnikach. Jak to ma miejsce w Toruniu w bazylice katedralnej św. Jana Chrzciciela i św. Jana Ewangelisty, w kościele świętego Jana w Gdańsku oraz w kolegiacie w Tumie pod Łęczycą.

Tum pod Łęczycą

W granicach biskupstwa lubuskiego występują także w przyziemiu północnego portalu najokazalszej świątyni tej diecezji, czyli w kościele Mariackim we Frankfurcie.

Frankfurt nad Odrą. Północny portal kościoła Mariackiego

W Głuchołazach na Dolnym Śląsku, miejscowości należącej do dóbr biskupów wrocławskich wyżłobiono je w posadzce portalu.

Głuchołazy. Kościół świętego Wawrzyńca

Co się za nimi kryje ? W jakim celu je żłobiono w kamieniach i cegłach ?
Hipotez na ten temat pojawiło się wiele, z których cztery uznano za najważniejsze i one są najczęściej przez badaczy analizowane.
Hipoteza ekspiacyjna. Wiąże je z pokutą za popełnione grzechy. Według przekazów ludowych winowajcy wiercili je pacami, w wersjach bardziej racjonalnych żłobiono je publicznie i żmudnie twardym przedmiotem jako widomy znak odczuwania poczucia winy i woli jej odkupienia. Za większe przewinienia otwór większy lub zwielokrotniona ich ilość. Stąd wzięła się ich nazwa dołki pokutne.
Hipoteza medyczna. Związana z wiarą w cudowne właściwości lecznicze proszku pozyskiwanego wiercenia otworu monetą w poświęconej cegle lub w kamieniu Domu Boga, który miał moc uzdrawiania chorych. Przypuszcza się że mógł być noszony w woreczkach na piersi jako talizman chroniący przed zarazami.
Hipoteza ogniowa. Wyjaśnia pochodzenie dołków jako efektu krzesania ognia w ścianie Domu Boga specjalnym drewnianym świdrem ogniowym, podczas którego pozyskiwano iskrę wzniecającą płomień przynoszony następnie jak świętość do ogniska domowego. Co koresponduje z zachowanym do dziś w niektórych częściach Europy zwyczajem palenia ogni wielkanocnych. Zwolennicy tego wyjaśnienia nazwali je dołkami ogniowymi.
Hipoteza funebralna. Wedle jej rzeczników dołkami oznaczano dusze zmarłych pochowanych na przykościelnym cmentarzu, a pozyskany proszek wsypywano do grobu na znak więzi tego co na ziemi z tym co w zaświatach. Relikt tych praktyk miał się zachować w kultywowanym niekiedy i dziś ceremoniale wrzucania na składaną do grobu trumnę garstki ziemi.
Z hipotezą funebralną korespondują mistyczne wyjaśniania przyczyn występowania w murach niektórych świątyń otworów po rusztowaniach, w których miały przebywać dusze przebywające w czyśćcu i czekające a wsparcie modlitewne wiernych. Okrągłe dołki miał mieć związek z tymi przekonaniami.

Ośno Lubuskie. Otwory po rusztowaniach na masywie wieży kościoła świętego Jakuba

Żadna z tych hipotez nie przekonuje do końca, toteż badacze ostatnio wolą nie nazywać ich rozstrzygająco pokutne czy ogniowe lecz odwołują się do nazwy opisowej określając je ogólnie dołkami śladowymi.
Gdy rozmyślam na ich temat ich genezy, nasuwa mi się skojarzenie z dziejami jajka jako odwiecznego wiosennego symbolu odradzającej się przyrody, kiedy „pogański” zwyczaj ich czczenia był tak silnie ugruntowany mentalnie, że z braku możliwości jego unicestwienia Kościół został zmuszony zaakceptowania i włączenia do swych obrzędów. Może i w przypadku kulistych wgłębień, które dominują w tych zabytkach mamy do czynienia z czymś analogicznym? Bo przecież tego typu ślady występują w kamiennych artefaktach datowanych na długo przed pojawieniem się chrześcijaństwa. Może miseczki żłobione w kamieniach miały dla tamtych społeczeństw jakieś symboliczne mistyczne czy magiczne znaczenie i na zasadzie archetypicznego znaku były tak mentalnie zakorzenione, że przekazywane z pokolenia na pokolenie,w rożnych czasach i rożnych miejscach i okolicznościach zmieniały swe symboliczne uzasadnienia? A siła tradycji była tak wielka, ze katoliccy kapłani przymykali oczy na te przejawy „pogaństwa”. Wszak historia krzyża identyfikowanego na ogół z chrześcijaństwem także rysuje się analogicznie. Był przecież między innymi znakiem greckiego Dionizosa, babilońskiego Bela, tyryjskiego boga Dumuzi i nordyckiego Wodana. Krzyż dla antycznych Persów i Hindusów był symbolem ognia i często przybierał formę swastyki z połamanymi ramionami. Także dla Celtów, Słowian i ludów germańskich. A dziś wyzwolony z religijnych konotacji został zlaicyzowany i w roli krzyża zasługi bywa używany także przez organizacje ateistyczne.

Średniowieczna gliniana grzechotka wielkości kurzego jajka zdobiona motywem krzyża, datowana na okres od XI do połowy XIII wieku znaleziona na jednej z wysp Pojezierza Myśliborskiego

Wśród wsi biskupstwa lubuskiego znajdujących się na lewym brzegu Odry jest wieś Friedersdorf. Z kościołem zbudowanym z kamiennych kwadr, w których praktyki żłobienia otworów w ścianach jeszcze nie występowały. W przyległym do niego kamiennym murze ogrodzenia świątyni, w pobliżu portalu zamieszczono kamień z rytmicznie rozstawionymi otworami większej niż przeciętnie głębokości.

Friedersdorf. Zabytek umieszczony w kamiennym ogrodzeniu świątyni

Około 30 kilometrów w prostej linii na południowy zachód od Friedersdorf, przy drodze z Müncheberga do Frankfurtu nad Odrą znajduje się wieś Heinersdorf, a na jej skraju spotkać można głaz o nazwie Teufelstein – Diabelski kamień. Przez archeologów niemieckich zaliczany do grupy tak zwanych „Schächelsteine”( kamienie miseczkowe) z liczbą 182 wgłębień.

Heinersdorf, diabelski kamień

Podobny głaz kultowy tylko mniejsza z liczbą 37 zagłębień znajduje się we wsi Bollersdorf w okolicy Buckow w pobliżu Müncheberga. Heinesdorf jak i Buckow leżały w granicach biskupstwa lubuskiego. Podobnych zabytków w Brandenburgii do roku 2005 doliczono się 30.
W roku 2021 znalazłem tego tupu niewielki kamień z liczbą kilkunastu wgłębień na obszarze prawobrzeżnej części diecezji lubuskiej w Kamieniu Małym koło Witnicy.

Kamień miseczkowy znaleziony we wsi Kamień Mały i przeniesiony do Witnicy

Kamienie tego typu pojawiły się w neolicie i wstępowały także w okresie kultury łużyckiej. Bywają zaliczane do reliktów kultu solarnego. W roku 1999 w mieście Nebra w sąsiadującym z Brandenburgią landem Saksonia-Anhalt znaleziono wyjątkowej klasy zabytek z epoki brązu nazwany Dyskiem z Nebry.

Jest to tarcza z brązu o średnicy 30 cm pokryta patyną akwamarynu, ze złotymi wkładami przedstawiającym Słońce, Księżyc i 32 gwiazdy, z gromadą Plejad. Wyniku przeprowadzonych wykopalisk okazało się że w Nebrze istniało centrum religijno-astronomiczne związane z kultem słońca. Brandenburskie kamienie miseczkowe mogą być przejawem oddziaływania religijnego tego ośrodka na pobliskie obszary. Inni badacze wyżłobienia miseczkowe na głazach polnych wiążą z obrzędami funebralnymi, jako formami upamiętnienia zmarłych, bo w ich otoczeniu znajdywane bywają prahistoryczne cmentarze.
W tym kontekście w poszukiwaniu odpowiedzi na pytanie która z przedstawionych wyżej hipotez wyjaśniających pojawienie się tych miseczek w murach gotyckich budowli jest najbardziej przekonująca, skłonny jestem stwierdzić: być może wszystkie. W zależności od miejsca i czasu ich występowania. Przy uwzględnieniu ruchów migracyjnych, podczas których przybysze na nowe terytoria przenosili z poprzednich swe stare tradycje, gdzie w zderzeniu z tradycjami lokalnymi nabierały kolejnych znaczeń.
Gdy w pewnym okresie w okolicy epidemie dziesiątkowały wiernych, wtedy być może nawiązywano do odziedziczonego po przodkach archetypu wiary w magiczną moc żłobienia miseczek na planie boskiego okręgu, z zamysłem pozyskania cudownego środka leczniczego. A gdy na rynku był znaczny popyt na słynący cudami proszek, to handlarze tymi świętościami pozyskiwali go nawet z wydrążeń podłużnych.
Gdy gdzieś kiedyś pod wpływem charyzmatycznego guru czy nawiedzonego kapłana pojawiał się okres szczególnego ożywienia religijnego i intensywnie zajmowano się problemem życia po życiu, tam odwoływano się do pradawnego zwyczaju żłobienia sakralnych dołków jako śladów życia zmarłych i formy duchowego kontaktu z nimi. Mogło to dotyczyć także okresów pojawienia się ruchów pokutnych, które wymagały publicznego przyznawania się do popełnionych grzechów.
Gdy tu lub tam w porze wiosny chciano pozyskać łaskę niebios dla pomyślności urodzaju w nadchodzącym roku i dostatku w rodzinnej chacie, wtedy być może odwoływano się do odwiecznej wiary w magiczną moc żłobienia dołków, tym razem w celu pozyska świętego płomienia aby w akcie błagania niebios o łaskę rozpalić wielkanocne ognie.

Niderlandy. Ognie wielkanocne

Ale czy tak było w istocie ?

Tekst: Zbigniew Czarnuch
Fotografie: Anna Kowala, Jarosław Miłkowski, Andrzej Wysoczański, D. Sommer oraz domena publiczna
Grudzień 2022