Marcin Kydryński, autor książki pt.: „Biel” w gorzowskiej książnicy

Dla fanów Marcina Kydryńskiego wizja spędzenia z Nim walentynkowego wieczoru zapewne wydała się bardzo kusząca. Nic, więc dziwnego, że największa sala w WiMBP pękała w szwach. Wszyscy chcieli zobaczyć „głos” Trójkowej Sjesty – niedzielnej audycji Marcina Kydryńskiego. Niektórzy znają go, jako autora felietonów na łamach magazynów Kontynenty, Viva czy Playboy. Kydryński, godny uczeń Tomasza Tomaszewskiego, jest też znakomitym fotografem. I wszystkie swoje pasje przelewa na kartki swojej ostatniej książki „Biel”.

Monumentalne wręcz, blisko 700-stronicowe dzieło, pięknie , subtelnie wydane, nasuwa skojarzenia z Biblią. I za taką „biblię” Afryki można ją śmiało uznać. Kydryński podróżował na ten trudny kontynent przez 25 lat. Podróżował niebanalnie, w miejsca niepopularne, trudno dostępne, niejednokrotnie ryzykując życie i zdrowie. O Afryce pisze zarówno reportersko, jak i poetycko. Dawkuje czytelnikowi idealną porcję wiedzy o krajach, o których, nie ukrywajmy, przeciętny mieszkaniec naszego kraju niewiele wie. W poszczególne rozdziały – historie z różnych części Afryki, Kydryński zgrabnie wplata niezbędny rys historyczny, szkicuje tło polityczne i geograficzne danego miejsca. Swoje przygody, ale i impresje, skojarzenia, refleksje. Często wspomina swojego Mistrza – mistrza reportażu, Ryszarda Kapuścińskiego. Ale nie śmie się z nim równać, co podkreślić ma już sam tytuł, będący antytezą słynnego „Hebanu”, jego swoistym negatywem.  Biel, o co spytała jedna z uczestniczek spotkania, ma też symbolizować stygmat, jaki w Afryce stwarza kolor skóry autora. Niezależnie od tego, jak długo by przebywał w każdym z krajów, jak blisko zżył z mieszkańcami, przeszedł wielorakie „inicjacje”, jakie wędrowcowi funduje Afryka – zawsze pozostanie obcy, „biały”…

Jak mówi sam autor, „Biel” nie jest reportażem o Afryce, a raczej autobiografią, spojrzeniem wstecz na Marcina Kydryńskiego sprzed lat i dziś. Jest też albumem imponujących fotografii, których ilość i soczystość zaskakuje czytelnika po konfrontacji z subtelną, stonowaną okładką. Nie tylko dzięki fotografiom książkę czyta się niezwykle szybko, pochłania się wręcz. Teksty „Bieli” są bardzo dobre, mocne, czasami brutalne, naturalistyczne, na granicy fizjologicznej wytrzymałości. Ale napisane językiem, z którym chyba wszyscy kojarzymy Marcina Kydryńskiego – nieco archaicznym, eleganckim, starannym, delikatnym. Wszystko to sprawia, że „Biel” – jakkolwiek by jej nie klasyfikować, jest książką dobrą i wartą posiadania – jedną z tych, do których się wraca. Mam nadzieję, że ten wieczór, te Walentynki, były dla Państwa wyjątkowe i warte spędzenia ich wraz z DKK i jedynym w swoim rodzaju, choć nie najłatwiejszym rozmówcą – Marcinem Kydryńskim, w Bibliotece.

 

Agnieszka Doberschuetz – moderator spotkania

 

Foto: Jarosław Spychała