05.02.2016

Piękna powieść… do pewnego momentu – witnicki DKK „Czytadło” o „Anielskiej pomyłce” Barbary Kowalczyk-Hoyer

Pewien anioł popełnił błąd – zapomniał o jednym niewielkim zamówieniu…

Maja Barska, piękna i inteligentna kobieta po czterdziestce, spędza rodzinne Święta Bożego Narodzenia w alpejskiej wiosce. W drodze na wigilijną pasterkę zauważa człowieka, który do złudzenia przypomina jej pierwszego męża Paula – austriackiego naukowca. Problem w tym, że Paul zginął w katastrofie lotniczej dziewiętnaście lat temu. (…) a wszystko to za sprawą roztargnionego anioła, który nie dopatrzył swoich obowiązków…

(z opisu na okładce)

Spotkanie odbyło się 4 lutego 2016 r. Wrażenia po lekturze „Anielskiej pomyłki” były mieszane:

– Bardzo mi się ta powieść podobała, ale…

– Do momentu „rozdwojenia jaźni”, ich jakby rozwarstwienia życia.

– Mąż zginął, ale żyje i jej nie poznaje…

– Nie wiadomo, bajka to, czy wyobraźnia bohaterki.

– Ona żyje jakby w dwóch wymiarach. Nie wiadomo, co to ma oznaczać.

– Trzeba mieć bujną wyobraźnię, żeby wymyślić taką historię.

– Trzeba by tę powieść postawić w dziale „fantasy”.

– Ale początek jest interesujący: alpejska wioska, Wiedeń, Wrocław…

– No tak, ale powieść to nie folder biura turystycznego.

– To chyba nie jest przypadek, że od pewnego momentu akcji nikt nie rozumie, „co autorka miała na myśli”. Może Kowalczyk-Hoyer brakuje warsztatu, aby udźwignąć własny, nawet dość ciekawy pomysł?

not. Władysław Wróblewski